[ Pobierz całość w formacie PDF ]
popularne wśród turystów, którzy nieustannie pojawiali się i zatrzymywali na
pogawędkę. Wydawało mi się, że jestem zbyt widoczna, więc przeniosłam się z
ławki do wygodnego zagłębienia na końcu stoku, skąd mogłam obserwować
Rosewade.
Wszystko wyglądało tam spokojnie. Jakiś człowiek pracował w ogrodzie i
poruszał się wzdłuż ogrodzenia. Dwa czarne psy biegały jak szalone po trawniku,
potem zostały odwołane czyimś gwizdem. Ogrodnik popchnął taczki na tyły
budynku i już nie wrócił.
Po jakimś czasie zaczęło mnie to nudzić i ucieszyłam się gdy Gary do mnie
dołączył.
Zauważyłaś coś? Wychylił się spoglądając w dół.
Ani śladu Le Graleyów. Zdałam relację.
Wziął lornetkę i skierował ją na zatokę.
Czy ta łódz rybacka przez cały dzień zakotwiczona była w okolicy zatoki?
zapytał. .
Nie zauważyłam. Czemu pytasz?
Kręci się tutaj od paru dni. Nie jest stąd, więc... przerwał. Ciekaw jestem,
co tu robi.
Może łowi ryby?
Nie odrzekł z przekonaniem.
A co innego?
Gary się roześmiał.
To kraina przemytników. Nigdy nie wiadomo, kto w tym bierze udział.
Pewna jesteś, że nikogo nie widziałaś?
Absolutnie. Chyba będziesz musiał uwierzyć pani Le Graley. Ruth po prostu
wyjechała.
Nie był o tym przekonany.
Ja również zwątpiłam, kiedy pokazał mi wiadomość, którą dostał od Ruth i
kartkę z życzeniami urodzinowymi.
Wzięłam je na górę do pokoju, w którym ona tak niedawno mieszkała.
Położyłam kartki, a obok nich list do Danny ego.
Wątpiłam, by wszystko to napisała Ruth. Pismo na kartce urodzinowej i w
liście do Danny ego nie różniło się. Kto więc i po co napisał ostatnią kartkę do
Gary ego?
* * *
Trzy dni pózniej Mateusz zatelefonował, by zaprosić mnie na obiad i
zwiedzanie stajni. Zaproszenie sprawiło mi przyjemność, puściłam w niepamięć
jego zachowanie w trakcie naszych spotkań. W końcu zaczęłam widzieć Mateusza
w nowym świetle i znajdowałam wytłumaczenie dla jego zachowania.
Jednocześnie byłam zaskoczona. O ile Le Graleyowie się orientowali, byłam
tylko przypadkowym gościem w zajezdzie. Wydawało mi się też, że nie zrobiłam
na Mateuszu najlepszego wrażenia. Dlaczego więc chciał utrzymywać znajomość z
kobietą, którą najwyrazniej uważał za idiotkę.
Im więcej o tym myślałam, tym bardziej czułam się zaniepokojona. Jednakże,
jeśli miałam kontynuować poszukiwania Ruth, musiałam jakoś wkraść się w łaski
Le Graley ów.
Umyłam włosy i szczotkowałam je tak długo, że niemal zaczęły odzyskiwać
swój dawny blask. Byłam już trochę opalona, co poprawiło mi cerę.
Zastanawiałam się, co na siebie włożyć; wizyta w stadninie sugerowała dżinsy, ale
obiad w Rosewade, pod okiem pani Le Graley, wymagał raczej czegoś bardziej
eleganckiego. Ostatecznie zdecydowałam się na marynarskie spodnie i prostą,
jednokolorowÄ… bluzkÄ™.
Gary zdążył już oddać pożyczone przez nas ubrania. Miał nadzieję, że przy
okazji będzie mógł się rozejrzeć, ale pani Le Graley pożegnała go szybko i
zdecydowanie. Powiedział, że teraz wszystko zależy ode mnie: zostałam oficjalnie
zaproszona do Rosewade. Ale wszystko potoczyło się inaczej.
Wjechałam swoim sportowym samochodem na wzgórze za wioską, a potem,
posuwając się przez jakiś czas główną drogą, dotarłam do okazałych bram
Rosewade. Droga dojazdowa wysadzana była drzewami, więc dom ukazał się
dopiero w ostatnim momencie.
Mateusz poinstruował mnie, bym jechała prosto do stadniny, więc minęłam
front domu i dotarłam do budynków schowanych wśród wyjątkowo pięknych
buków.
W pobliżu nie było nikogo, nacisnęłam klakson i wysiadłam z samochodu.
Mateusz nadszedł natychmiast. Przyjrzał mi się powstrzymując uśmiech.
Obejrzymy stadninę po obiedzie. Ma pani coś przeciwko temu, byśmy
pojechali do baru? Myślałem, że matka wychodzi, ale...
Widać było, że czuje się niezręcznie. Co się działo z tym człowiekiem?
Niemożliwe, żeby bał się swojej matki. A może po prostu chciał spotkania tylko
we dwoje?
Czy moglibyśmy użyć pani samochodu? Fortis zabrał land-rovera.
Otworzył przede mną drzwi, a sam usiadł na miejscu kierowcy, zupełnie jakby
miał do tego prawo. Zdenerwował mnie; nigdy nie spodziewałam się zobaczyć
innego mężczyzny prowadzącego samochód Danny ego i potrzebowałam paru
minut, by się uspokoić. Mimo to cień Danny ego był między nami i zastanawiałam
siÄ™, czy kiedykolwiek zniknie.
* * *
Mateusz dobrze prowadził. Postępował z samochodem tak, jak
prawdopodobnie robił z końmi: spokojnie, miękko i pieszczotliwie. Za bramą
skręcił w lewo, a potem, po przejechaniu mili wjechał w wąską drogę prowadzącą
prosto na wrzosowiska. Droga wyglądała na rzadko uczęszczaną. Miałam ochotę
wysiąść i pójść pieszo, zanurzyć się w tym tajemniczym świecie wrzosów i
paproci. Dojechaliśmy do baru, znajdującego się u stóp wzgórza. Bar nazywał się
Stag at Bay, był mały i ciemny, przycupnięty na dnie doliny.
Mateusz zaparkował samochód.
Budynek nie wygląda najlepiej powiedział ale jedzenie i piwo są
doskonałe.
Właścicielem był Lukę Trefusis, niski mężczyzna o wąskich ramionach i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]