[ Pobierz całość w formacie PDF ]

taka młodziutka, a jednak zrobiła to bez namysłu. Odłożyła
nawet własne studia, póki siostra i brat nie zakończą eduka-
cji. Ta ostania informacja bardzo zaciekawiła Eryka.
- Nauka sporo kosztuje. Z czego płacisz czesne? - za-
pytał, patrząc, jak miesza kawę z mlekiem, którą zamówili
po zjedzeniu głównego dania. - Czy pensja ekspedientki w
salonie jubilerskim starcza na takie wydatki?
Jayne znieruchomiała na moment, a potem jej ręka
S
R
trzymająca łyżeczkę zadrżała lekko. Po chwili usłyszał wy-
mijajÄ…cÄ… odpowiedz.
- Muszę przyznać, że... Szczerze mówiąc... - Westchnęła
głęboko i oznajmiła w końcu, unikając jego wzroku: - Na-
prawdÄ™ dobrze zarabiam.
- Och, nie wątpię, że jesteś świetna w swoim fachu, ale...
- znacząco zawiesił głos, a Jayne nisko pochyliła głowę,
jakby obawiała się spojrzeć mu w oczy.
- Do niedawna jakoś wiązałam koniec z końcem - od-
parła.
-Aha, interesująca wiadomość, pomyślał Eryk.
- Kiedy to się zmieniło? - spytał.
- Dzisiaj - mruknęła ze wzrokiem utkwionym w blacie
stołu.
Eryk uznał, że robi się coraz ciekawiej.
- Przed naszÄ… rozmowÄ… w salonie jubilerskim czy po
niej?
- Po niej.
- Aha.
- Do niedawna sądziłam, że pieniądze ze sprzedaży do-
bytku rodziców oraz z ich polisy na życie zostały bardzo
korzystnie ulokowane.
- Ale już tak nie uważasz?
Jayne odłożyła łyżeczkę i upiła łyk kawy. Najwyrazniej
chciała zyskać na czasie, co uznał za bardzo obiecujące.
- Tak. Otrzymałam dziś złe nowiny.- wyznała. Eryk
ucieszył się w duchu. Ta informacja dobrze wróżyła na
przyszłość. - Wyjątkowo dla mnie niepomyślne. Okazało
się, że lokaty nie są wcale takie korzystne, jak można by
sądzić.
S
R
- Ach, tak!
- W tej sytuacji wpłata czesnego za studia blizniąt będzie
dla mnie trudnym problemem. Szczerze mówiąc, to właści-
wie niemożliwe.
Eryk uznał, że czas przejść do ataku i przypomnieć o ko-
rzystnej propozycji.
- Wygląda na to, że mogę coś na to poradzić. Wspólnie
znajdziemy wyjście z sytuacji. Ja pomogę tobie, a ty mnie.
- Jeszcze nie powiedziałam, że za ciebie wyjdę - za-
strzegła się natychmiast.
- Rozumiem.
- Ale gotowa jestem rozważyć twoje argumenty.
- Uczciwie stawiasz sprawę - zapewnił przekonany, że
gdy wyłoży wszystkie karty na stół, Jayne zmieni zdanie.
Przede wszystkim trzeba ją przekonać, że potrzebują siebie
nawzajem. Bez pośpiechu, ze szczegółami przedstawił ko-
rzyści wynikające z jego oferty.
Uważnie słuchała długiego monologu. Eryk obiecał, że
jeśli przyjmie oświadczyny, poślubi go i zamieszka z nim
bez żadnych małżeńskich zobowiązań, w zamian za przy-
sługę gotów jest z uzyskanego dzięki ślubowi majątku opła-
cić studia Chloe i Charliego. Zapewnił, że będzie łożył na
ich wykształcenie aż do uzyskania dyplomów magister-
skich, czyli przez najbliższe pięć lub nawet sześć lat. Oferta
była hojna, ale Jayne nadal wzdragała się przed zamążpój-
ściem dla pieniędzy.
Z drugiej strony jednak trudna sytuacja życiowa uspra-
wiedliwiała taki krok. Zawarliby przecież małżeństwo na
niby, a ich związek byłby czysto platoniczny. %7łyliby obok
siebie, choć pod jednym dachem. Jayne pomyślała nawet
S
R
o zmianie nazwiska. Z drugiej strony jednak trzeba siÄ™ za-
stanowić, czy rzecz jest warta zachodu, skoro po roku i tak
wróciłaby do panieńskiego.
- Gdybym się zdecydowała wyjść za ciebie - zaczęła
ostrożnie, kiedy przedstawił jej swój plan - a wcale nie jest
powiedziane, że się na to zgodzę - dodała pospiesznie, wi-
dząc uśmiech na jego twarzy - stawiam jeden warunek.
- Zgadzam siÄ™ na wszystko.
- Nie chcę, żeby moje rodzeństwo wiedziało, że po-
ślubiłam cię dla pieniędzy.
- Zgoda - odparł po chwili namysłu. - Mogę spytać, cze-
mu tak ci na tym zależy?
- Po prostu nie powinni wiedzieć, co mnie skłoniło do
takiej decyzji - odparła wykrętnie. - Niech bliznięta myślą,
że pobraliśmy się z wielkiej miłości.
- Nie sądzisz, że za rok trudno nam będzie uzasadnić,
dlaczego musimy się rozstać? - zapytał, przyglądając się jej
uważnie.
- Mamy sporo czasu na znalezienie wiarygodnego wy-
jaśnienia. Postaramy się, by rzadko cię widywali, bo inaczej
mogliby się do ciebie przywiązać i tęsknić, gdy odejdziesz.
- Och, Jayne, ranisz mi serce - odparł z żartobliwym wy-
rzutem. - Sądziłem, że wystarczy jedno spotkanie i nie spo-
sób o mnie zapomnieć. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl