[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chodziło Hugh.
Poszliśmy do domku Lamonta. Gospodarza nie było
wewnątrz, ale drzwi wejściowe i piwniczne były otwarte. Bill
wziął ze sobą potężną latarkę i topór. Zeszliśmy po schodach
w głąb podziemi. Minęliśmy miejsce, w którym razem z
Neilem znalezliśmy nieprzytomnego kuzyna, po czym przez
zwalony gruz dostaliśmy się do małej komory. Podłogę
zalegał potłuczony kamień. Czekałam przy wejściu, podczas
gdy Bill obchodził pomieszczenie.
- Nic - powiedział, wracając do mnie.
- Ale tu musi coś być - rzekłam z desperacją w głosie. -
Niech pan zobaczy jeszcze raz.
Powrócił do największej sterty gruzu i porozrzucał
toporem kamienie. Nagle zatrzymał się.
- Coś tu jest. Proszę poświecić.
Podeszłam bliżej. Pracując zawzięcie, odsłonił wkrótce
wieko starej, okutej brÄ…zem skrzyni.
- Mam otworzyć? - glos drżał mu z podniecenia.
- Czy pan sądzi... To znaczy, skąd to się tu wzięło?
- Pewnie przywiezli to niewolnicy. Według legendy jeden
z nich był wodzem... królem swego kraju. Sprzedali go jego
ludzie.
Zadrżałam. Przeszłość wciąż ważyła na terazniejszości.
Długi łańcuch przyczyn i skutków jeszcze nie był przerwany.
Bill spróbował otworzyć zamek. Nagłe coś szczęknęło i
zasuwa odskoczyła. Chwycił latarkę i oświetlił wnętrze
skrzyni. Stałam w pewnym oddaleniu, bojąc się spojrzeć.
- No tak, jestem przeklęty - rzekł mój towarzysz. Sięgnął
po moją rękę i przyciągnął do siebie. Z rosnącym
przerażeniem spojrzałam do środka.
- Twarze! - zawyłam. - Twarze!
- Maski - zaśmiał się - maski plemienne. - Otoczył mnie
ramieniem. - Nie ma się czego bać, panno Rosino. To był
chyba skarb tego wodza. Wszystko, co mu zostało z jego
plemienia.
Ukryłam twarz na jego piersi. Zrozumiałam bezsens
śmierci ojca.
Otrząsnęłam się i stanęłam prosto. Jedna myśl nie dawała
mi spokoju: czy ojciec otworzył tę przeklęta skrzynię? Czy
zrozumiał, że życie go oszukało, że umarł, wierząc w mit?
Dotknęłam prostego, męskiego pierścienia, ozdabiającego
mój palec. Słowa ludzi, którzy znali mego ojca, nie dawały
prawdziwego obrazu jego osoby. Nawet jego własny dziennik
niewiele mówił o nim i jego uczuciach. Tak opętały go te
plany, że nie było miejsca na miłość? Stanęły mi przed oczami
następujące słowa: "Dwudziesty ósmy marca. Urodziła się
moja córka". Nic więcej. %7ładnej radości. Tylko suchy fakt.
Może nie powinnam czytać tego pamiętnika? Czy to było
teraz ważne? Wiedziałam, że tak. Bardzo chciałam wiedzieć,
czy mnie kochał, czy kochał swą jedyną córkę?
Bill zatrzasnÄ…Å‚ wieko.
- Chodzmy, panno Rosino. Nie powinienem pani
pozwolić na przyjście tutaj. Liz rozszarpie mnie, kiedy się o
tym dowie.
Od czasu wypadku mego kuzyna rodzina przestała się
przeciwstawiać ślubowi dziadka. Wujek Wilmot, po krótkim
spotkaniu ze starym Falconem, powrócił do Driftings. Ciocia
Jenny została w hotelu dworcowym pod pretekstem, że chce
być blisko syna.
Francesca była bardzo zadowolona z tego, że ciotka
wyniosła się z Siedziby. W dniu ślubu podniecenie Włoszki
było łatwo wyczuwalne. Ja też czułam się lepiej, ponieważ
miałam nadzieję, że zobaczę Neila. Nasze stosunki ochłodziły
się od czasu mojej szpitalnej rozmowy z Hugh. Trzymał się z
daleka od Wielkiego Domu.
Liz poprawiła sukienkę, którą dostałam od Francesci, i
teraz leżała na mnie idealnie. Pomyślałam, że złoty naszyjnik
matki dobrze będzie pasować do delikatnego błękitu stroju
druhny. Otwierając szkatułkę z biżuterią, odkryłam perły i
adresowany do Francesci list, ukryte tam przed wścibską
ciekawością mego kuzyna.
Przyłożyłam perłowy naszyjnik do szyi, ciekawa efektu.
Wyglądałby dobrze i z chęcią bym go założyła, ale, po
pierwsze, nie był mój, a po drugie, czułam niejasną obawę. Co
prawda nie byłam przesądna, ale jednak. Sądziłam, że
nadszedł odpowiedni moment, by zwrócić te skarby
właścicielowi.
Znalazłam dziadka w gabinecie. Powitał mnie ciepło
- Mam dla ciebie prezent - podał mi pudełko. - Perły twej
babki.
Wstrząśnięta wyciągnęłam z oprawy ten drugi naszyjnik.
- Znalazłam to w zamkniętej kopercie z dokumentami.
Bill mówi, że należał do Sama i był obłożony klątwą.
- W wiec tutaj to było. Bill miał racje. Te perły
rzeczywiście należały do Sama. Plotkowano, że podobno
ukrył tutaj jakieś klejnoty.
Nasze spojrzenia spotkały się.
- Teraz rozumiem - powiedział w zamyśleniu. - Andrew i
Hugh uważali, że ukrył je w tunelu.
Potaknęłam.
- Znalezliśmy z Billem starą skrzynię. W środku były
maski plemienne. Czy Sam naprawdę rzucił klątwę na
naszyjnik?
- WÄ…tpiÄ™.
- Dziadku - powiedziałam niespokojnie - nie pozwól, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl