[ Pobierz całość w formacie PDF ]
W oczach Dany zobaczył przeczenie.
Zdziwił się. Trudno było uwierzyć, że planuje ona spę-
dzić Boże Narodzenie w tym mieszkaniu. Nie było widać
śladu jakichkolwiek przygotowań do świąt. Mieszkanie
Alexa wyglądało zresztą podobnie. Chociaż nie, on przy-
najmniej powiesił na drzwiach świąteczny wieniec, a
w dużym pokoju zainstalował małą składaną choinkę, oz-
S
R
dobioną papierowymi zabawkami, które zrobili dla niego
jego mali bratankowie. Poza tym Alex miał zamiar spę-
dzić przynajmniej jeden dzień świąt z rodzicami na
farmie.
- Podróż nie jest wskazana w moim stanie - wyjaś-
niła cicho Dana. - Nawet nie chcę myśleć o locie sa-
molotem. Urządzę sobie święta na wiosnę.
Wyglądała żałośnie, wciśnięta w róg wielkiej sofy.
- Racja. Wiosną dziecko już pojawi się na świecie,
a twój mąż zawinie do portu. To dopiero będzie radość!
- Tak. - Pokiwała głową. - Może do tego czasu zdą-
żę nawet obronić pracę doktorską.
- Rzeczywiście będzie co świętować.
Dana nie chciała nawet o tym myśleć.
- Ale teraz - ciągnął Alex - cały świat jest w gwiazd-
kowym nastroju. Wszyscy ludzie wokół cieszą się i radują.
Wesołych Zwiąt!
Wydobył z torby wielkie czerwone pudło przewiązane
białą wstążką i z dumą położył je na kolanach Dany.
- Tak naprawdÄ™ to jest to prezent dla dziecka, ale
możesz równie dobrze otworzyć go już teraz.
Dana wydawała się zupełnie zbita z tropu, tak jakby
po raz pierwszy w życiu dostała prezent i nie wiedziała
teraz, co z nim zrobić.
W końcu Alex musiał pomóc jej w odpakowaniu pa-
czki. Nie mógł już patrzeć na jej wysiłki, gdy starała się
delikatnie oderwać taśmę klejącą od papieru. Umierał
z ciekawości, co powie na widok zawartości. Do tej pory
był pewien, że Dana będzie zachwycona, jednak gdy tyl-
ko ich oczom ukazało się zdjęcie pociągu na kartonowym
S
R
pudle, Alexa ogarnęły wątpliwości. Wszystko nie tak,
myślał. To jest prezent dla starszego dziecka. Dla chłopca.
Miałem głupi pomysł!
- Jest cudowny - powiedziała Dana tak cicho, że le-
dwie ją słyszał.
Gdy podniosła na niego wzrok, dostrzegł w jej oczach
dziwny blask. Azy? Przecież córeczka tatusia z pewno-
ścią dostawała w dzieciństwie jakieś prezenty? Popatrzył
na Dane ze wzruszeniem.
- Chcesz? Zainstalujemy tę kolejkę - zaproponował,
klękając na podłodze u jej stóp. Musiał ją czymś zająć.
Nie wybierała się do domu na święta, w związku z czym
najwyrazniej rozczuliła się na widok małego podarunku.
Cholera, teraz on obawiał się, że za chwilę zacznie płakać.
- To jest kolejka zasilana bateriami - tłumaczył. - Na
szczęście przyniosłem ich parę ze sobą. Ma się tę głowę
na karku, co? - Zaczął wyjmować z pudełka części ze-
stawu. - Przechodziłem wczoraj obok działu z zabawka-
mi w domu towarowym. Jeden z tych pociągów stanowił
dekorację witryny. Dzieciaki nie mogły się od niej ode-
rwać i hałasowały jak pszczoły w kwiatowym ogródku
twojej mamy. - Rzucił jej spojrzenie sponad składanych
części. - O ile twoja mama ma kwiatowy ogródek.
- Moja matka... - Dana urwała w pół zdania. Wyjęła
z pudełka miniaturkę mostu wiszącego. -... dawno temu
nas opuściła.
- Przykro mi. - Kolejna gafa, pomyślał. - Co to by-
Å‚o? Rak?
Dana uśmiechnęła się lekko.
- Doradca ubezpieczeniowy.
S
R
- Ach, tak! Tym bardziej mi przykro. - Mam na-
dzieję, że nie uciekli pociągiem, dodał w myślach. -
Czyżbyś mówiła mi o tym już wcześniej, a ja grubiańsko
wymazałem to z pamięci?
- Nie sądzę. Pokaż mi swoje ręce. - Dana ujęła wy-
ciągnięte ku niej dłonie, położyła sobie na kolanach i zaj-
rzała do ich wnętrza. Zauważyła parę odcisków i zago-
jonych skaleczeń. - To jedyne zgrubienia, na jakie po-
datne jest twoje ciało, Aleksie LaRock. Najważniej-
sze jest to, że masz miękkie serce. - Jeszcze raz rzuciła
okiem na jego dłonie. - Jak się tego nabawiłeś?
Alex przełknął ślinę. Wiedział, że w tej chwili Dana
mogłaby znalezć inne twarde miejsca na jego ciele. Jej
dotyk był czymś wspaniałym. Sposób, w jaki pocierała
kciukami skórę jego dużych, silnych dłoni, doprowadzał
go do obłędu.
- Pomagam rodzicom na farmie. Czasem trzeba na-
prawić płot czy skopać ziemię. To czysto fizyczna robota.
Dobra dla ciała i duszy.
- Czy twoja matka ma ogród kwiatowy?
- Jasne. Co prawda jest teraz trochÄ™ zaniedbany, bo
mama nie ma już tyle siły co dawniej. Poza tym artretyzm
daje się jej niezle we znaki. Mimo to jest świetną ogrod-
niczką. - Alex przyjrzał się Danie uważniej. - Czy chcia-
łabyś... - urwał, bo kiedy spojrzał w jej oczy, zapomniał
na chwilę, o co chciał spytać. - Czy chciałabyś ją po-
znać?
- Z wielką chęcią. - Dana odwróciła wzrok. - Może
kiedyś. No wiesz, jak będzie trochę spokojniej.
- Spokojniej? Przecież są święta.
S
R
- No właśnie.
Wstała z podłogi i usiadła z powrotem na sofie. Po
chwili dał się słyszeć jej zdławiony głos:
- Och, Alex...
- Co się stało?
Natychmiast usiadł przy niej, zaglądając jej w oczy
zupełnie jak mały piesek, który marzy o tym, aby znalezć
siÄ™ na kolanach swojej pani.
- Nic, tylko... - Wskazała ręką na pociąg, a w jej
oczach znów zabłysnęły łzy, które zaraz potem cienkimi
strużkami popłynęły w dół. Szybkim ruchem otarła po-
liczki i wzięła głęboki oddech, starając się uspokoić. -
Nie zwracaj na mnie uwagi. Czasem mimowolnie siÄ™ roz-
klejam. To sprawka hormonów.
- Do diabła z hormonami. - Alex nie rezygnował. -
Powiedz mi, co siÄ™ naprawdÄ™ dzieje?
Wziął ją w ramiona i mocno przytulił.
- Porozmawiaj ze mną, Dano! Spójrz na mnie.
Zamknęła oczy i potrząsnęła głową. Jej jedwabiste
włosy prześlizgiwały się między palcami Alexa.
- Jestem przy tobie i chcę usłyszeć prawdę - mówił
[ Pobierz całość w formacie PDF ]