[ Pobierz całość w formacie PDF ]
oczywiste.
Mając na myśli doświadczenie z Philipem, nie mogła
opędzić się od myśli, że może być dla Denvera swego rodzaju
nowością, kimś odmiennym, kim chciałby się przez chwilę
pobawić. Co prawda, nie wyglądał na takiego. Ale przecież i o
Philipie nie można było tego powiedzieć.
Kierując się wskazówkami Denvera znalazła kuchnię i
weszła do środka. Stał przed kuchenką z łopatką w ręku. Trzy
hamburgery skwierczały w żelaznym rondelku. Z boku leżała
tacka, a ha niej, na papierowych talerzykach rumieniły się
rozkrojone bułeczki. Była także salaterka z frytkami, druga z
piklami, a na talerzyku leżały plasterki pomidorów i cebuli.
Wiele dokonał w tak krótkim czasie, gdy jej tutaj nie było.
- Pachnie cudownie! - powiedziała. - W czym mogę ci
pomóc?
- Na razie nad wszystkim panuję, z wyjątkiem napojów.
Zajrzyj do lodówki i wyjmij, co chcesz. Jest tam sok, mrożona
herbata i piwo. Dla mnie możesz wziąć piwo. Pomyślałem, że
moglibyśmy zjeść na zewnątrz, jeśli nie masz nic przeciwko
komarom.
Wyjęła z lodówki dwie puszki piwa, odgięła blaszki, by je
otworzyć. Jedną postawiła obok niego na blacie, wzięła z
naczynia kawałek pikla i zjadła go popijając smak koperku i
octu łykiem piwa. Rozejrzała się wokoło.
Jak inne pomieszczenia w jego domu, które widziała do tej
pory, kuchnia była czysta i schludna. Miała służyć raczej
wygodzie i sprawnemu przyrządzaniu posiłków, mniej zaś
dbano o zachowanie stylu. Nie było więc doskonałego,
niczym z obrazka kuchennego kompletu, ale wszędzie widać
było ślady zwykłego życia. Na małym stoliku w końcu kuchni
leżała złożona gazeta, na blacie widniała lista sprawunków ze
sklepu spożywczego, a kilka ulotek reklamowych i parę kopert
tworzyło porządnie ułożony stosik. Była tam też książka w
jaskrawej, przybrudzonej oprawie, w której rozpoznała
aktualny bestseller. Jak widać, Denver lubi czytać tajemnicze
powieści.
Pijąc piwo prosto z puszki, poczuła na sobie jego
spojrzenie. Odwróciła głowę, aby spotkać się z jego
wzrokiem. Minę miał nieco rozbawioną. Zmarszczyła brwi,
gdy nadal nie spuszczał z niej oczu.
- O co chodzi? - spytała nieco wojowniczo.
Jego uśmiech pogłębił się. - Muszę wprowadzić pewne
poprawki do twego obrazu, jaki stworzyłem sobie w mym
umyśle. Nie mogę sobie wyobrazić mojej dawnej nauczycielki
od historii wysÄ…czajÄ…cej puszkÄ™ piwa.
Podbródek dziewczyny poszedł w górę. Nie pierwszy już
raz wykryła cień męskiego szowinizmu w jego postawie. - Nie
rozumiem, dlaczego prywatne upodobania miałyby mieć coś
wspólnego z zawodem. Lubię piwo. To taki zwyczajny, prosty
napój.
Wiele można o niej powiedzieć, pomyślał Denver, ale na
pewno nie to, że jest zwyczajna i nieskomplikowana. Bardziej
by podtrzymać rozmowę, niż ze względu na jej ważność,
spytał: - Kiedy zaczęłaś pić piwo?
- To ulubiony napój mojej mamy. Czasami tylko to ma
pod ręką. Piwo, lemoniadę lub wodę. Ja i Amber zawsze
możemy u niej na to liczyć. Crystal natomiast nie przepada za
piwem.
Wcale go to nie zdziwiło. Do chłodnej Crystal pasowały
raczej wyrafinowane koktajle. - Nigdy nie mówisz o swoim
ojcu ani o ojczymach. Dlaczego?
- Po rozwodzie rodziców był tylko jeden ojczym. Ojciec
Amber. Ani mego ojca, ani ojczyma nie widywałam często.
- A to dlaczego?
- Rzadko byli w domu. Ale pózniej nie było też mamy.
Kariera odbierała ją domowi na długie dni, a mężowie jeden
po drugim rezygnowali z prób wyperswadowania jej, że
najpierw powinna być żoną, a dopiero potem piosenkarką.
- Czy wy, dziewczęta, często z nią podróżowałyście?
- Crystal i Amber jezdziły z nią podczas letnich wakacji.
Nie musiał pytać, dlaczego ona nie wyjeżdżała z nimi.
Znał już odpowiedz. Przebywała w szpitalach lub też właśnie
z nich wychodziła.
WyjÄ…wszy gotowe hamburgery z rondelka Denver
powkładał je do przygotowanych bułeczek. - Możesz wziąć
piwa? Ja zaniosÄ™ tacÄ™.
Wyłożony płytami taras zajmował całą długość tylnej
ściany domu. Z jednej strony znajdowała się oszklona
konstrukcja. Początkowo Courtney sądziła, iż jest to szklarnia,
ponieważ w środku widać było niewyrazne zarysy roślin.
Zlizgowe drzwi wychodzące na taras były otwarte. Słyszała
odgłos pękających bąbelków piany i kotłującej się wody, jak
w kotle z ukropem. A zatem to nie szklarnia. To ogrzewana
oranżeria.
Denver postawił tacę na kwadratowym stoliku na patio i
wysunął krzesło dla dziewczyny. Zanim usiadł, zapalił zapałkę
i przyłożył ją do knota sztormowej lampy umieszczonej
pośrodku stołu.
Kiedy usadowił się już obok niej, podał jej talerz.
Następnie nałożył sobie na hamburgera plasterek cebuli i
pomidora, a Courtney pomyślała, że na tym skomplikowanym
świecie Denver Sierra nie jest istotą skomplikowaną. Wcale
nie starał się zrobić na niej wrażenia, tak jak czyniliby to inni
mężczyzni za pomocą wyszukanych kolacji bądz
spektakularnego stylu życia. Denver to niezależny człowiek w
swoim niezależnym świecie. Można go albo odrzucić, albo
całkowicie zaakceptować.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]