[ Pobierz całość w formacie PDF ]
teraz pieniądze, których tak potrzebuję.
Patrick przerwał. Potem dodał innym tonem:
- Kiedy Caroline wróci? Rocana bezradnie rozłożyła ręce.
- Nie mam pojęcia, ale obiecała, że da mi znać, jakie
dokładnie są plany księżnej. Kiedy spotkamy się ponownie?
W następny poniedziałek?
- Myślę, że wrócę w niedzielę wieczorem lub w
poniedziałek rano - powiedział Patrick. - Pogrzeb powinien,
się odbyć do tego czasu.
- Mam nadzieję, że będę miała wtedy jakieś wieści dla
ciebie.
- Dziękuję ci, Rocano - rzekł Patrick. - Czy oglądałaś
wyścig?
Dziewczyna uśmiechnęła się i dodała:
- Pomyślałam sobie, że to dobry znak dla ciebie i
Caroline, że pojechałeś tak wspaniale i zremisowałeś z
markizem.
- Chciałem go pokonać - powiedział gwałtownie Patrick.
- Rozumiem to, lecz ponieważ ma takiego wspaniałego
konia i niewątpliwie jest najlepszym jezdzcem, jakiego można
sobie wyobrazić, to naprawdę fantastyczne, że dotrzymałeś
mu kroku.
- Mimo to nadal żałuję, że go nie pokonałem - powiedział
Patrick. - Ale chociaż tym razem mi się nie udało, na pewno
się nie poddam, jeśli chodzi o Caroline.
Mówił z determinacją, jakiej Rocana nie podejrzewała u
niego.
- Ten wyścig z pewnością wygrasz. I, jak zapewniłam
Caroline, moje magiczne oko" mówi mi, że oboje będziecie
razem bardzo szczęśliwi - powiedziała.
Patrick uśmiechnął się po raz pierwszy od początku
spotkania.
- Dziękuję ci, Rocano - powiedział. - Po naszym ślubie
obiecuję ci, że ja i Caroline zrobimy coś dla ciebie.
- Dla mnie? - spytała zdumiona Rocana.
- Chyba nie sądzisz, że nikt nie zdaje sobie sprawy z tego,
jak zle jesteś traktowana przez ciotkę i wuja?
- Nikt?
- Nikt, kto znał twego ojca i wiedział, jak bardzo kochał
on swego brata. To wstyd i skandal, że nigdy nigdzie nie
wychodzisz i jesteś traktowana jak służąca, zamiast zająć
należne ci miejsce jako córce twego ojca.
To, co powiedział Patrick, było tak nieoczekiwane, że
Rocanie napłynęły łzy do oczu.
- Dziękuję ci.... za to, co mówisz - zdołała po chwili
wydusić ze ściśniętego gardła. - Nie tylko dlatego, że jesteś
taki dobry dla mnie... ale dlatego, że dodałeś mi pewności, że
papa nie został zapomniany.
- Oczywiście, że nie został zapomniany! - zapewnił ją
Patrick. - Wszyscy kochali twego ojca, a ci, którzy znali twą
matkę, kochali również ją.
Westchnął.
- Gdyby tylko Lord Leo był na miejscu księcia, nie
musiałbym zmuszać Caroline, aby uciekała z domu i tym
samym wywoływać skandal.
- Czy ten pomysł z ucieczką cię martwi? - dopytywała się
Rocana.
Patrick znowu się uśmiechnął.
- Tak naprawdę, to wcale nie - powiedział. - Wszystko,
czego pragnę, to szczęścia Caroline, a wiem, że nigdy nie
będzie szczęśliwa z markizem ani z żadnym innym mężczyzną
jego pokroju.
- To właśnie mówiłam Caroline - odrzekła Rocana. -
Wasze trudności to po prostu przeszkody, które musicie
przeskoczyć, zanim dobiegniecie do mety.
- Masz rację - zgodził się Patrick. - I zaklinam się na
wszystko, że Caroline będzie moja i że zabiję każdego, kto
będzie mi chciał przeszkodzić!
Powiedział to tak gwałtownie, że Rocana spojrzała na
niego ze zdziwieniem.
Po chwili pomyślała sobie, że miłość zmieniła go w
prawdziwego mężczyznę, który kierował się własnym
rozumem i był zdecydowany dostać to, czego chciał, bez
względu na koszty.
- Muszę wracać - powiedziała Rocana. - Byłoby dużym
błędem, gdybyśmy dali komuś powód do plotek. Ale będę tu
w poniedziałek i mam nadzieję, że tym razem przyniosę ci
dobre wieści.
- Do tego czasu - rzekł Patrick - powinienem mieć
specjalne pozwolenie na ślub i, mam nadzieję, fortunę, która
pozwoli mi zapewnić Caroline wszystko, czego zapragnie.
- Myślę, że ona pragnie jedynie ciebie - odpowiedziała
Rocana i zauważyła, że to, co powiedziała, zapaliło światło w
jego oczach.
Patrick pomógł Rocanie wsiąść na konia i patrzył, jak
odjeżdża z powrotem do zamku, a potem sam wskoczył na
swego wierzchowca i ruszył w; przeciwnym kierunku.
Gdy Rocana zobaczyła przed sobą zamek, przypomniała
sobie górę szycia, jaką księżna zostawiła jej do roboty. To
oznaczało, że będzie musiała nadrobić stracony czas i
pracować od rana do nocy, aż do powrotu księżnej.
- Wątpię, czy wróci przed końcem tygodnia - pocieszała
samą siebie.
Dziesięć dni, okres, który dzielił od wyznaczonego
terminu ślubu, miał minąć w niedzielę. Nie był to wprawdzie
zwyczajowy dzień, w którym odbywały się śluby, ale markiz
sam ustanawiał zwyczaje i, jeśli życzył sobie wziąć ślub w
niedzielę, tak musiało się stać.
- Dlatego jestem pewna, że Caroline wróci najpózniej w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]