[ Pobierz całość w formacie PDF ]
głosie Brenny zabrzmiała panika. - Proszę natychmiast zatrzymać samochód.
Chcę wysiąść!
- Nie jedziemy do mnie. Miała pani rację, za mało na to czasu. - Luke
obrzucił ją uważnym spojrzeniem. - Jest pani przestraszona. Dlaczego?
- 27 -
RS
- Przyznaję, że nie odpowiada mi jazda z prawie obcym mężczyzną,
wbrew mojej woli - odpowiedziała ostrym tonem.
- Wiele hałasu o nic. Uważam, że taka reakcja jest wywołana nadmiarem
hormonów. Zachowuje się pani w sposób typowy dla przyszłych matek. Z
przesadną ostrożnością.
- Może to i racja. - Brenna skrzyżowała ręce i oparła je na brzuchu.
Usiłowała opanować zbyt szybkie bicie serca.
- Zlękła się pani, kiedy w sądzie dotknąłem jej brzucha? - zapytał Luke.
Poczerwieniał na twarzy i szyi. - Nie zamierzałem pani przestraszyć, ale kiedy
zobaczyłem, że dziecko się rusza, to... ja...
- Już mi się to zdarzało - odparła szybko. - Ludzie chcą dotknąć mego
brzucha, aby poczuć ruchy dziecka. Ale zwykle są to wyłącznie starsze panie,
które zawsze najpierw pytają, czy mogą to zrobić.
Brennie wydawało się, że czuje ponownie na brzuchu dłoń Luke'a i
płynące od niej ciepło. Zrobiło się jej przyjemnie. Szybko jednak uznała, że to
reakcja czysto fizjologiczna. Nic innego jak tylko hormony.
- Z mojej strony był to naprawdę nieodparty impuls - tłumaczył się Luke.
- Bo widzi pani, w książce, którą akurat piszę, jest scena, gdzie ciężarna
kobieta...
- Chyba nie każe pan seryjnemu mordercy zabić przyszłej matki! - ostro
zaprotestowała Brenna.
- Nie, ale seryjny morderca dotyka brzucha ciężarnej kobiety. To chwila
decydująca. Pełna największego napięcia. Czytelnicy książki powinni w tym
miejscu wpaść we wściekłość, zatrząść się ze złości i wrzasnąć na mordercę:
Jak śmiesz, draniu, robić krzywdę matce i jej nie narodzonemu dziecku!" A
kiedy facet nie posunie się aż tak daleko, odetchną z ulgą...
- Do tej pory nie powiedział pan, dokąd jedziemy - Brenna przerwała mu
opowiadanie. Czy dotykając jej brzucha, starał się wcielić w seryjnego
- 28 -
RS
mordercę, usiłując wyobrazić sobie jego sposób rozumowania? Na samą tę myśl
aż dostała dreszczy.
- Uprowadzam panią do Chińskiego Pałacu. Stąd mamy już blisko. Zna
pani tę restaurację?
- Znam. Ale żarty na temat uprowadzania wcale nie są dowcipne.
- Tak właśnie w pierwszej mojej książce powiedział detektyw z wydziału
zabójstw do seryjnego zabójcy - zażartował Luke. Jego towarzyszka siedziała
nadal nachmurzona, więc westchnął głośno. - Była to scena humorystyczna.
- Wierzę panu na słowo - odparła niezbyt grzecznie.
- Chyba będzie pani musiała, skoro nigdy nawet nie próbowała pani
przeczytać mojej książki. W porządku, możemy zmienić temat. Chiński Pałac
jest własnością rodziny Lo, która prowadziła przedtem renomowaną restaurację
w Filadelfii, lecz zdecydowała się przenieść tutaj i posmakować życia małego
miasta. Państwo Lo są sponsorami mojego brata. Na cześć Matta wydali
wystawną kolację, połączoną ze zbieraniem funduszy na jego działalność.
Luke wjechał na parking należący do Chińskiego Pałacu. Szefowa sali i
kelnerka entuzjastycznie go powitały i zaprowadziły do stolika pod oknem.
Nie tylko Matt cieszy się uznaniem państwa Lo, pomyślała Brenna. Gdy
Luke żartował z młodymi kobietami, ulokowała się przy stoliku i otworzyła
kartę potraw.
- Którą z nich pani jest? - zapytała jedna z młodych kobiet, zwróciwszy
wreszcie uwagę na towarzyszkę Luke'a.
Nie wiedząc, o co chodzi, zaskoczona Brenna spojrzała na Luke'a.
- Jennifer chce się dowiedzieć, którą z Minteerów jesteś - wyjaśnił,
bawiąc się solniczką.
- Siostrą czy kuzynką? - spytała Jennifer.
Brenna napotkała wzrok Luke'a. Wzruszył ramionami.
- Jako że jest pan powieściopisarzem, proszę samemu zdecydować -
zadrwiła oschłym tonem.
- 29 -
RS
Luke odchrząknął głośno.
- Ta pani właściwie nie należy do rodziny Minteerów. To Brenna Morgan.
Brenno, poznaj siostry Lo, Jennifer i Isabelle - dokonał wzajemnej prezentacji.
Siostry wlepiły wzrok w Brennę, straciły mowę i ulotniły się w ciągu
sekundy.
- O co im chodzi? - Luke zmarszczył brwi. - Nigdy przedtem nie
widziałem, żeby zachowywały się tak niegrzecznie. Wielu ludzi w tym mieście
nie darzy mnie sympatią, ale siostry Lo były zawsze wyjątkowo przyjacielskie.
- Zdążyłam zauważyć. A poza tym nie były niegrzeczne,
lecz ogromnie zaskoczone - wytłumaczyła rozbawiona Brenna. -
Wyglądały komicznie. Bez wątpienia był to dla nich szok oglądać Luke'a
Minteera w towarzystwie nie spokrewnionej z nim ciężarnej kobiety.
- Co pani chce przez to powiedzieć? - domagał się wyjaśnienia.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]