[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zlepy i głupi.
Spojrzał na zegarek, zastanawiając się nad krótką wizytą na sali
gimnastycznej. Może pozbyłby się frustracji. Ale nie byłby sam. O tej
godzinie oczywiście było tam kilku gości hotelowych i oczywiście ktoś z
personelu. Będąc w takim nastroju, nie wierzył sam sobie, że nie pourywa
im głów.
Wmawiał sobie, że właściwie powinien być wdzięczny Kierze, że
odeszła. Gdyby została, to na pewno związałby się z nią na bardzo długo.
132
RS
Może nawet na zawsze.
Całe życie unikał tego rodzaju komplikacji i nagle pojawiła się
Kiera, jak wróbelek, i po chwili odleciała.
Był ciągle tym poruszony i czuł w gardle gorzki smak pożegnania.
- Wyglądasz, jakbyś wrócił z piekła.
Odwrócił się gwałtownie i zobaczył Clair. Ubrana w czysty,
niebieski uniform wyglądała jak poranne słońce. Westchnął, gdy zobaczył
obok niej Dillona i Jacoba.
- Posiłki? - spytał.
- Przyjaciele. Wyglądasz, jakbyś całą noc uprawiał seks.
- Wyglądam tak jak oszukany człowiek, Clair. - Zmarszczył brwi,
patrząc na dwóch mężczyzn. - Ale my to już znamy, prawda? Jak się
czułeś, Dillonie, gdy się dowiedziałeś, że masz siostrę? A właściwie trzy,
razem z Kierą, i oczywiście jest jeszcze Trey. Możecie się z nim
zakolegować w okamgnieniu, zważywszy na jego olśniewający czar.
Clair z westchnieniem spojrzała na Dillona i Jacoba.
- Nie mówiłam?
- On jest rzeczywiście bardzo zły - skwitował Dillon, kiwając głową.
- Czy nie myślisz tak samo, Jacobie?
Jacob objął żonę ramieniem.
- Kilka miesięcy temu sam taki byłem, prawda, kochanie?
- Ja też. - Skinął głową Dillon. - Niezbyt miły widok.
- O czym, do diabła, mówicie? - Sam prawie kipiał ze złości. Zawsze
ich lubił, ale teraz skłaniał się do zmiany zdania. - Więc zgoda, może
myślałem o Kierze, ale nie lubię być okłamywany. A dlaczego wy
jesteście w tak cholernie dobrych nastrojach? Was przecież też okłamała.
133
RS
- Przypuszczam, że tak - powiedziała Clair - ale jednak ze słusznych
powodów. Wiem, jak to odczuwasz, Sam. Byłam jedną z niewinnych ofiar
Williama. Podobnie jak Kiera. Nie bądz na nią zły. Ona potrzebowała
prawdy, ale ciągle mąci jej się w głowie. Daj jej trochę czasu.
- Nie mamy czasu - powiedział, czując, że za chwilę eksploduje. -
Ona się przeprowadza do Paryża. Co mam z tym zrobić?
- No, nie jestem pewna. - Clair patrzyła na Dillona i na Jacoba. - Czy
macie, chłopcy, jakieś sugestie?
- Nie mogę się w to mieszać. - Dillon wzruszył ramionami.
- Ja również - powiedział Jacob i podrapał się po głowie. - Ale kilka
minut temu widziałem ją wchodzącą do windy razem z bratem. I chyba
mieli ze sobą bagaże.
Zapach róż i lilii wypełniał hol Four Winds. Bukiety kwiatów
ustawione na szklanych stołach witały gości wchodzących do hotelu.
A oni go opuszczali.
Bolało ją w piersiach. Czekała, że może ból ustąpi. Jakie to dziwne,
mieszkała w sześciu różnych stanach, pracowała w ośmiu dużych
kosmopolitycznych miastach, ale dopiero tutaj, w Wolf River, poczuła się
tak dobrze, jakby przynależała do tego miasta.
I ciągle myślała o Samie.
Miała nadzieję, że jak będzie w Paryżu, bardzo zajęta pracą, to
powoli o nim zapomni. Miała przed sobą wspaniałą przygodę. Ziściły się
jej marzenia.
Z pewnością ból z czasem minie, mówiła sobie. Czas i odległość
zrobią swoje. I co z tego, pomyślała nagle z rozpaczą. I tak zawsze będę
go kochała.
134
RS
Zamrugała, czując łzy pod powiekami. Teraz stała tu i czekała na
brata, który jej zapowiedział, że odwiezie ją na lotnisko. Nie protestowała,
ponieważ wiedziała, że ma rację. Gdyby usiadła za kółkiem w takim stanie
umysłu, wylądowałaby prawdopodobnie gdzieś w rowie.
Zanim opuścili pokój hotelowy, Trey wziął ją w ramiona i mocno
przytulił, chociaż okazywanie czułości nie leżało w jego naturze. Była na
niego zła, że ukrywał przed nią prawdę, ale z drugiej strony rozumiała, że
na swój sposób starał się ją chronić. Mogła mu to wybaczyć. Ale czy
mogła wybaczyć sobie, że przysporzyła Clair i innym Blackhawkom tyle
smutku?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]