[ Pobierz całość w formacie PDF ]
określenia. O ile się orientuję, nie zasługuje na to miano. Każdy z nas ma tylko cienką warstwę ogłady.
Wystarczy poskrobać w odpowiednim miejscu, a ukaże się potwór. - Spojrzał na nią posępnym wzrokiem i
podjął wywód: - Jako dziennikarz nie mam prawa ulegać emocjom. Muszę być beznamiętny, obiektywny,
zrównoważony i obserwować wydarzenia oczami bezstronnego widza.
Vanessa skinęła głową.
- Rozumiem, ale to musi być bardzo trudne.
- Ostatnio rzeczywiście jest trudne. Dawniej jezdziłem po całym świecie, z jednego miejsca zapalnego w inne i
nie przeżywałem niepokojów ani wstrząsów. Bośnia jednak wszystko zmieniła - to nieustające barbarzyństwo
i masakra niewinnej, bezbronnej ludności. Mój Boże, czasami wprost nie sposób opisać potworności, jakich
jesteśmy świadkami. Brak na to dostatecznie mocnych i drastycznych określeń.
Vanessa milczała. Po chwili poszukała jego ręki i zamknęła ją w swoich dłoniach, uznając, że w ten sposób
najlepiej wyrazi zrozumienie.
Bill nie odzywał się przez moment.
- Chcę przygotować reportaż na temat światowego terroryzmu - oświadczył w końcu. - Mam na to dwa
miesiące. Zaczniemy filmować w styczniu, tak by już w marcu móc przesłać materiał.
- To dlatego nie zatrzymasz się na dłużej w Sarajewie?
- Właśnie. Będę podróżował po Bliskim Wschódzie.
57
- Czy... - Mocniej ścisnęła go za rękę i pochyliła się ku niemu. - Czy będziemy mieli okazję, żeby się spotkać?
- Mam nadzieję, kochanie. Bardzo na to liczę.
- Może na miejsce naszych randek wybierzemy Wenecję?
- Myślę, że to znakomity pomysł - powiedział, odwzajemniając uścisk.
- Kiedy przyjedziesz do Nowego Jorku?
- Około piętnastego grudnia. Należy mi się dwutygodniowy urlop. - Spojrzał na nią badawczo. - Chyba umó-
wienie się ze mną w Nowym Jorku nie sprawi ci kłopotu?
- Oczywiście, że nie. Czy mogę mieć do ciebie prośbę? -spytała z uśmiechem.
- Jaką?
- Chciałabym poznać twoją córkę.
- Naprawdę ci na tym zależy?
- Tak, Bill.
- A zatem umowa stoi. Zaproszę was wszystkie na lunch: Helenę, moją matkę i ciebie. Będę dumny, mogąc się
pokazać w mieście w towarzystwie moich trzech dziewczyn.
Rozdział 8
NOWY JORK, grudzień 1995
Vanessa Stewart zawsze starała się być uczciwa - nie tylko wobec ludzi, z którymi się stykała, ale także wobec
siebie. Jak daleko sięgała pamięcią, gardziła krętaczami, a nawet tymi, którzy tylko lekko przeinaczali fakty.
Dzisiaj jednak, podczas tego mroznego grudniowego popołudnia, musiała przyznać się przed sobą, że dawno
już zboczyła ze ścieżki prawdy. W każdym razie w sprawach dotyczących życia osobistego.
Nie miała cienia wątpliwości, że okłamuje się co do swego małżeństwa. Oszukiwała również Petera, ponieważ
nie próbowała mu uzmysłowić, że ich związek zaczyna szwankować na wielu różnych płaszczyznach.
Kłamię, gdyż zatajam fakty, pomyślała, przypominając sobie sformułowanie, jakiego użył Bill przed
dziesięcioma dniami w Wenecji. Oszukuję, gdyż nie potrafię się zdobyć na szczerość wobec męża i
przymykam oczy na zasadnicze trudności, z jakimi boryka się nasze małżeństwo. Jestem w tym samym
stopniu winna co i on. W tym tkwi problem. Zresztą nie jedyny.
Zachowaj się jak osoba dorosła i spójrz prawdzie w oczy, upomniała się nagle. Nasze życie się zmieniło. I to
nie od dzisiaj.
Zasępiona, analizowała swoje stosunki z mężem. W jej myślach przesuwały się zapomniane obrazy. Oboje z
Peterem nie rozumieli się już tak jak dawniej. Prawdę mówiąc,
65
ostatnio w ogóle nie potrafili znalezć wspólnego języka. Nie zwierzali się sobie, jak zwykli to robić w okresie
narzeczeństwa i we wczesnych latach trwania ich związku, a ich pożycie seksualne praktycznie przestało
istnieć. I jeśli nawet dochodziło do zbliżeń, to tylko w następstwie kłótni. Peter zawsze uważał, że seks to
najlepsza metoda na osiągnięcie porozumienia. I bez wątpienia dla niego najłatwiejsza, osądziła teraz
Vanessa.
W dodatku coraz więcej czasu spędzali osobno. W każdym razie tak jej się wydawało.
Mieli odmienne zainteresowania i z dala od siebie zdobywali nowe doświadczenia. Proces dojrzewania
każdego z nich przebiegał w inny sposób.
Przestaliśmy już być małżeństwem, pomyślała. Udajemy tylko. Wiąże nas ze sobą jedynie... Co? Stwierdziła
nagle, że nie wie, co ich ze sobą łączy. Chyba tylko przyzwyczajenie. A także lojalność. I brak lepszego
miejsca, w którym mogliby zamieszkać, albo osoby, z którą mogliby dzielić życie. A może zwykła wygoda?
Vanessa nie miała pojęcia, dlaczego wciąż są ze sobą. Być może ze wszystkich tych powodów po trochu.
Odłożyła ołówek na obramowanie rysownicy, odchyliła się do tyłu na krześle z wysokim oparciem i ogarnęła
wzrokiem rozpościerającą się przed nią panoramę. Myśli jak szalone kłębiły się w jej głowie.
Pracownia mieściła się w budynku położonym w centrum miasta, w Soho, u zbiegu ulic Mercer i Grand.
Została przerobiona ze strychu na piątym piętrze i miała wychodzące na południe okno. Vanessa od pierwszej
chwili zachwyciła się tym wnętrzem - z powodu jego przestronności i niezwykłego, naturalnego światła.
Za każdym razem rozkoszowała się dobrze sobie znanym widokiem i nigdy nie była znużona obserwowaniem
tego zakątka Manhattanu. Tuż przed jej oczami wznosiły się okazałe dziewiętnastowieczne budynki, a zaraz
za nimi wzbijały się w niebo dwie nowoczesne blizniacze wieże World Trade Center, całe z czarnego szkła i
stali. I Różne epoki umieszczone obok siebie - często nasuwała się jej taka refleksja. Przeszłość.
Terazniejszość. Przyszłość.
66
Potajemny romans
Przyszłość. Słowa te zawirowały jej w głowie. Co było jej pisane?
Dalsze małżeństwo z Peterem? I kontynuowanie kłamstwa, jakim był ich związek... a właściwie to, co z niego
zostało?
Czy odejdzie od męża?
Co przyszłość chowała dla niej w zanadrzu? %7łycie bez Petera Smarta, jedynego mężczyzny którego zaznała,
nie licząc Billa Fitzgeralda? Choć to również nie w pełni odpowiadało prawdzie. Był jeszcze pewien młody
człowiek -Steven Ellis, sympatia ze studenckich czasów - jej pierwszy i jedyny kochanek, dopóki nie poznała
Petera i nie wyszła za niego za mąż.
A teraz jej kochankiem był Bill Fitzgerald. Ma z nim potajemny romans. Czy to z powodu Billa spojrzała
nagle prawdzie w oczy? Czy związek z nim zmusił ją po raz pierwszy od wielu lat do uczciwej oceny własnej
sytuacji? To było więcej niż pewne. I stało się za sprawą Billa oraz uczucia, jakim go darzyła - dobiegł ją cichy
szept własnych myśli.
Westchnęła ciężko. Nie wiedziała, co dalej ze sobą począć. Czy powinna uświadomić Peterowi, że ich
małżeństwo jest tylko pozorem? Co by się stało, gdyby to zrobiła? Na co liczyła? Mógł zaproponować, żeby
spróbowali naprawić ich związek i zacząć wszystko od początku. Dokąd by ją to zaprowadziło? Czy tego
chciała? Przyszłości z Peterem Smartem?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]