[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Wiem, że cię pokochają, moja droga  powiedziała uśmiechając się.
 Patrzyłam dziś z zadowoleniem, jak serdecznie i uprzejmie odnosiłaś się
do starszych członków naszej rodziny!
Nadia roześmiała się.
 Moja mama powtarzała mi zawsze, że jeśli na przyjęciu ktoś osa-
motniony siedzi w kącie, to bardzo zle świadczy o pani domu!  powie-
działa wesoło.
 To prawda! Większość młodych osób wybiera jednak towarzystwo
rówieśników uważając, że starość jest nudna i nieciekawa.
Lady Elizabeth spojrzała na Warrena, który zrozumiał, że matka w ten
sposób chce mu powiedzieć, iż pochwala jego wybór. Po raz kolejny młody
markiz pogratulował sobie w duchu, że do roli swej rzekomej narzeczonej
wybrał kogoś, kto tak dobrze wywiązuje się ze swego zadania. Był jednak
89
TL R
lekko zdumiony faktem, iż matka zaaprobowała Nadię tak prędko i bez
zastrzeżeń. Po tym jak wyznała mu, że nie lubi Magnolii, Warren zwątpił,
czy jakakolwiek kobieta uzyska jej przychylną ocenę jako przyszła pani
Wood.
Warren wypił filiżankę herbaty i zamierzał poprosić o następną, gdy do
pokoju wkroczył lokaj niosąc na srebrnej tacy niewielką paczkę.
 Cóż to takiego, Jamesie?  spytała lady Wood.
 Przysłano to dla wielmożnej hrabianki Ferencs, milady.
James skłonił się i podał pakunek na tacy Nadii, która spojrzała za-
skoczona na niespodziewaną przesyłkę.
 To... dla mnie?  spytała z niedowierzaniem.
 Czyżby to był pierwszy z prezentów ślubnych?  zażartował Warren.
Nadia zdjęła z tacy paczuszkę i wyczuła, że pod ozdobnym papierem
kryje się jakieś pudełko.
Do tej pory była przekonana, że zaszła tu jakaś pomyłka. Do strojnej
kokardy przyczepiony był jednak bilecik, na którym wyraznie wypisano
dużymi literami:  HRABIANKA NADIA FERENCS .
 Otwórzmy to!  zaproponował Warren.  Najwidoczniej któryś z
naszych krewnych postanowił przysłać prezent mojej narzeczonej. Dziwi
mnie tylko, że tak się z tym pospieszył!
 Nie bądz taki nieuprzejmy dla tych poczciwców!  upomniała go
matka.  Przy byle okazji zawsze cię rozpieszczali nadmiarem prezentów.
A ty narzekałeś, kiedy trzeba było usiąść i napisać do każdego z nich list
z podziękowaniem, choć nie zawsze byłeś zadowolony!
 O, pamiętam to dobrze!  powiedział Warren z przekąsem.  Po-
wtarzałaś mi wtedy:  Darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby!
W czasie kiedy Warren wraz z matką wymieniali żartobliwe uwagi,
Nadia rozpakowała prezent, który okazał się elegancką bombonierką.
Czekoladki pochodziły ze sklepu Guntera na Berkeley Square, gdzie
Warren często kupował niegdyś słodycze dla matki. Ostatnio jednak le-
karze zabronili lady Elizabeth spożywania potraw zawierających zbyt
dużo cukru.
Nadia obejrzała uważnie pudełko, zajrzała do środka i powiedziała:
 Nie ma żadnego śladu, kto mógłby mi to przysłać!
90
TL R
 Możemy zapytać o to służącego, który odebrał paczkę przy drzwiach
 odparł Warren.
Nadia otworzyła wieczko i uniosła papierową serwetkę.
 Wyglądają doprawdy bardzo zachęcająco! Proszę bardzo!  wycią-
gnęła rękę z pudełkiem w stronę Warrena i jego matki.
 Nie, dziękuję  młody markiz potrząsnął głową.  Może po kolacji.
 A mnie nie wolno jeść czekolady  oświadczyła lady Elizabeth. 
Spróbuj, moja droga, smacznego!
 O nie! Wypiłam chyba zbyt dużo herbaty!  zaprotestowała Nadia.
Warren spojrzał na nią uważnie. Ostatnio spostrzegł, że Nadia sprawia
wrażenie, jakby zmuszała się do przełknięcia każdego kęsa. Widocznie
jedzenie zbyt dużych ilości naraz wciąż jeszcze sprawiało jej trudność.
Nadia zamierzała odłożyć bombonierkę na stolik, gdy lady Wood po-
wiedziała:
 Spójrzcie tylko na tę żarłoczną Bertę!
Wraz z Warrenem wbiegły do salonu dwa psy. Od czasu, kiedy pojawił
się w domu, nie odstępowały go niemal na krok. Obydwa należały kiedyś
do stryja Artura.
Jeden z nich, rasowy spaniel, był ulubionym psem myśliwskim lorda
Wood. Natomiast Berta, która zajmowała niegdyś pierwsze miejsca w
psich wyścigach, miała już łapy zniekształcone przez reumatyzm i po-
siwiały ze starości pysk. Podążała jednak wszędzie za Warrenem, starając
się dotrzymywać mu kroku. Teraz też siedziała tuż przy jego krześle i
uniósłszy się na tylnych łapach wlepiała łakomy wzrok w bombonierkę.
Widząc, że Nadia wydaje się zdziwiona zachowaniem Berty, lady Eli-
zabeth pospieszyła z wyjaśnieniem:
 Biedny Artur w ostatnich latach niezmiernie polubił słodycze.
Bardzo utył i to najpewniej stało się przyczyną jego ataku serca. Do-
słownie bez przerwy objadał się czekoladkami.
Uśmiechnęła się patrząc na Bertę.
 Berta poszła w ślady swego pana  dodała.  Wprost wyłazi ze skóry
na widok czekoladek.
91
TL R
 A więc dostanie najsmaczniejszą!  powiedziała Nadia wyjmując
jedną z nich, wyglądającą bardzo apetycznie i umieszczoną w samym
środku pudełka.
Berta chwyciła ją w locie i oblizawszy się szeroko zaczęła prosić o
więcej.
 Wystarczy już  stwierdził Warren.  I tak jest strasznie gruba!
 Jeszcze tylko jedną  uśmiechnęła się do niego Nadia i podała psu
czekoladkę na dłoni.
Berta pożarła ją w mgnieniu oka. Nagle ciałem suki wstrząsnął
dreszcz, za chwilę drugi i trzeci. Wijąc się w spazmatycznych drgawkach, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl