[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uśmiechnęła, wyczuła jednak z jego strony pewną zadziorność; gdzieś
w tle czaiła się walka płci. Popisywał się, dając do zrozumienia, że nie
jest jeszcze taki stary.
Następnie Shaofu opowiedział im, jak to niejaki Zhou Deqing
przyszedł do niego dwa dni temu.
- Chodziło o jego żonę w Chongqingu.
- Aha - rzekła pani Wu. Obawiała się, że rozmowa znowu utknie
w martwym punkcie. %7łe też zawsze musi mu się wymknąć coś
takiego... Nie wiadomo, o co teraz spytać, żeby nie był tym
zaskoczony czy obrażony.
Po dłuższej chwili Shaofu podjął znowu.
- Pewnego razu w Chongqingu poszedłem do tego Zhou
Deqinga, ale nie zastałem go w domu, żona powiedziała, że zaraz
wróci, i poprosiła, żebym zaczekał na niego do obiadu. Była bardzo
gościnna, zaproponowała mi drinka. Czekałem całą godzinę - nie
wrócił, więc poszedłem sobie! A teraz słyszę, że coś było między
nami - niebywałe! - Pokręcił głową, robiąc taki ruch ręką, jakby
ocierał pot z czoła.
Pani Xun rozciągnęła usta w uśmiechu. Pani Wu roześmiała się
szczerze. Ludzie to jednak zwierzęta, pomyślała w duchu. Gdy
pozostawi się mężczyznę i kobietę samych w jednym pokoju, zawsze
coś może się zdarzyć.
Wiedziała, że Shaofu ma raczej nowoczesne poglądy, z jednym
wyjątkiem: nigdy nie krytykował tradycyjnego małżeństwa. Jako ten,
dla którego aranżowane małżeństwo okazało się wygranym losem na
loterii, nie miał widocznie na co narzekać. W gruncie rzeczy był więc
konserwatystą. W starochińskich opowieściach niesamowitych
kobiety i mężczyzni, pozostawieni sam na sam, łączyli się w pary" z
własnej inicjatywy, potem jednak zawsze się okazywało, że kobieta
jest demonem - normalnie coś takiego nie mogłoby się wydarzyć.
Shaofu długo siedział w głębi kraju jako słomiany wdowiec -
niewiele brakowało, żeby się zapomniał, i tylko szczęśliwym trafem
uniknął kłopotów.
Pani Wu czuła, że jest z siebie zadowolony. Jej kuzynka, która
tyle się w życiu nacierpiała, wedle niego, po prostu zasłużyła w ten
sposób na miano dobrej żony.
- Chcecie kalendarz? Mam tu kilka, dostałam za darmo w sklepie
- powiedziała.
- Aha, mówią, że kalendarz musi być podarowany, wtedy
przyszły rok będzie szczęśliwy. - Pani Xun uśmiechnęła się.
- W zeszłym roku chyba nie najgorzej wam się wiodło?
- Nie trzeba było zjadać tej białej morskiej ryby w sylwestra -
wtedy nic by się nie zmarnowało(W języku chińskim słowo ryba (yu)
wymawia się podobnie jak słowo nadwyżka" (dlatego w Nowy Rok
jada się rybę, która symbolizuje bogactwo); biały" może także
oznaczać na próżno, ze stratą" (przyp. tłum.).).
Pani Xun nie spojrzała nawet na Shaofu, lecz pani Wu domyśliła
się, że kuzynka ma na myśli męża i to, że zwykł on rozpożyczać
wszystko, co posiada. Uśmiechnęła się w duchu. Ciekawe, czy
kuzynka sądzi, że mąż nie rozumie jej aluzji?
- Yuanmei, przynieś kalendarz... Wez wszystkie, leżą w
gabinecie.
Yuanmei spełniła prośbę matki. Pani Xun rozłożyła kalendarze na
kanapie, po czym wybrała jeden, z nadmorskim krajobrazem.
- Telefon, proszę pani - obwieściła nagle służąca.
- Kto dzwoni?
- Pani Hu z ulicy Mandalay.
Pani Wu wyszła z salonu. Małżonkowie długo siedzieli w
milczeniu na przeciwległych krańcach kanapy.
- Znalazłeś zupę? Schowałam ją w szafce, przed kotem... - rzekła
pani Xun, jakby to była pierwsza rzecz, która jej przyszła do głowy.
- Aha. Podgrzałem sobie, a to pokrojone mięso usmażyłem -
odparł pan Xun cicho, jakby z czułością. Ta nagła zmiana tonu
sprawiła, że musiał odchrząknąć. Nie podniósł jednak wzroku i nie
spojrzał na żonę, lecz zarumienił się, przez co twarz jeszcze bardziej
mu pociemniała. Zwiatło w salonie wydawało się jeszcze słabsze.
Yuanmei ujrzała w wyobrazni ich dwuosobowe łóżko z ciemnego
drewna, a obok mniejsze, żelazne. To jasne, że ten mężczyzna nie
dostaje zbyt wiele od życia.
- Nie było za mało jedzenia?
- Nie. Pierogi zjadłem.
Kiedy pani Wu wróciła do salonu, patrząc na męża kuzynki,
pomyślała, że się zdrzemnął.
- Shaofu chyba już chrapie - zauważyła z uśmiechem.
- Pewnego wieczoru zasnąłem na stojąco, słuchając naszego ojca
- odezwał się Shaofu, przecząc temu spostrzeżeniu. - Gadał w
najlepsze, gadał i gadał, a ja smacznie spałem!
- Która to godzina? - spytała pani Xun.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]