[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mordercę i oszusta.
Klarysa, słysząc tak poważny ton, zadrżała.
Jeśli to ma ocalić ciebie... zdecydowała wresz
cie zrobię wszystko. Co tylko zechcesz.
Wiedziałem, że to powiesz. Czy jest na świecie
ktoś wspanialszy niż moja mała przyjaciółka?
Poczuła dotyk jego ust na czole.
Waldemar zmusił się do mówienia dalej:
Pojechałem z twoim ojcem do naczelnika policji...
Jak ci się udało odjechać razem z tatą? przer
wała Klarysa.
Wyślizgnąłem się przez drzwi ogrodowe i ukryty
wśród krzewów dotarłem do skraju parku. Nikt mnie
nie widział, kiedy wsiadałem do powozu. Buda była
130
podniesiona, więc pozostawałem w ukryciu. Twój ojciec
powoził sam...
Tatko zawsze wie, co robić! wykrzyknęła
Klarysa.
W drodze do naczelnika policji nie spotkaliśmy
nikogo, kto mógłby mnie rozpoznać. Jak się z pewnością
domyślasz, generał był bardzo moim widokiem zdziwiony.
I uradowany z pewnością. Zawsze lubił i ciebie,
i wuja Jakuba.
Rzeczywiście, był uradowany, szczególnie że sporo
wiedział na temat wybryków Gwidona w Paryżu.
Chodzi ci... To znaczy... on wiedział... że Gwidon
jest satanistą?
Słyszał pogłoski o tym, jak to Gwidon próbował
parać się czarną magią, która teraz cieszy się we Francji
ogromną popularnością. Generał jest pewien, że czło
wiek, którego Gwidon przedstawia jako swojego dusz
pasterza, to ksiądz ukarany suspensą!
Klarysie usta zadrżały, ale nie przerywała.
Naczelnik policji zgodził się z twoim ojcem
ciągnął Waldemar że wszyscy ci ludzie muszą być
wydaleni z naszego kraju, a Gwidon aresztowany pod
zarzutem uprawiania praktyk czarnoksięskich.
Klarysa już miała odetchnąć z ulgą, kiedy Waldemar
dodał:
Oczywiście, jeśli policja będzie dysponowała od
powiednim dowodem!
Zapadło milczenie.
Po chwili dziewczyna odezwała się tak cicho, że
Waldemar ledwie ją słyszał.
Chcesz, żebym... była... na czarnej mszy?
- Twój ojciec, pułkownik Templeton, i generał sir
131
Maurycy Stanbrook mają nadzieję, że zgodzisz się na to
i, moja najdroższa, ja także cię proszę.
Ale... jak...?
Waldemar znów przytulił ją mocno.
Przysięgam ci, Klaryso, że nikt cię nie dotknie,
poza tą chwilą, kiedy będziesz niesiona do Małej Kaplicy.
Naczelnik policji, twój ojciec i ja zaplanowaliśmy, że
przerwiemy mszę, zanim na dobre się zacznie. Gwidon
i wszyscy jego goście zostaną aresztowani. Wiem, proszę
cię o bardzo wiele mówił czułym tonem ale musisz
wierzyć, że Bóg będzie cię chronił, a i ja oka z ciebie nie
spuszczę.
W głosie Waldemara zabrzmiały twarde nuty.
Prędzej własnoręcznie zabiję Gwidona, niż po
zwolę, żeby cię dotknął. Ale, kochana, nie możemy nic
zrobić, dopóki nie mamy przeciwko niemu dowodu.
Jak rozumiem, nie mogą odprawić czarnej mszy
beze mnie?
To prawda przyznał Waldemar. Mogłoby
długo potrwać, nim znajdą inną ofiarę do tego obrzędu.
W tym czasie Gwidon nie będzie przebierał w środkach,
żeby się z tobą ożenić.
Po chwili ciszy odezwała się Klarysa.
Powiedz mi... co trzeba zrobić.
Są dwie możliwości objaśnił Waldemar. Sa
taniści, zanim przystąpią do odprawiania czarnej mszy,
organizują wystawną kolację. Obżerają się wtedy i bardzo
dużo piją. Wszystko oczywiście po to, by udowodnić
sobie, że są zupełnie inni aniżeli chrześcijanie, którzy
poszczą przed przyjęciem Sakramentu.
Czy ja też... muszę brać udział w tym strasznym
posiłku?
132
Nie, jeśli pozwolisz im się zamroczyć, zanim uczta
się zacznie.
A... więc to tak... szepnęła dziewczyna.
Waldemarze... Kiedy dziś... wracaliśmy do klasztoru...
kuzyn Gwidon mówił coś o przysłaniu mi do sypialni
jakiegoś... specjalnego napoju. Mam się po nim czuć.,
jakbym tańczyła wśród gwiazd... bo... wszystkich czeka
bardzo ważne wydarzenie.
Jeśli wypijesz ten trunek, nie będziesz sobie zdawała
sprawy z tego, co się pózniej stanie tłumaczył
Waldemar. Właściwie jest to akt litości ze strony
satanistów. Ich ofiary cierpiałyby znacznie bardziej,
gdyby w pełni świadome poddawane były przerażającym
praktykom, jakie mają miejsce na koniec czarnej mszy.
A czy mogłabym nie wypić tego napoju? zapy
tała Klary sa.
Tak, tylko wtedy powinnaś udawać, że jesteś
nieprzytomna. I także nie będziesz musiała jeść z nimi
kolacji.
Zamilkł na chwilę.
Potem zaniosą cię do kaplicy i położą na ołtarzu,
myśląc, że nie masz pojęcia, co się z tobą dzieje.
Klarysa słuchała w milczeniu.
Wszystko zależy tylko od ciebie, ukochana po
wiedział Waldemar bardzo cicho. Musisz sama
zdecydować.
Przecież... staniesz w mojej obronie, uratujesz
mnie... więc... wolę wiedzieć, co się wokół mnie dzieje.
Jesteś zupełnie pewna?
Bardziej się boję być nieprzytomna... i nie mieć
pewności, kiedy się obudzę.
- Cóż... Musisz być na tyle przebiegła, by ich zwieść
133
[ Pobierz całość w formacie PDF ]