[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nieobecnością?
Jagoda potrząsnął głową.
101
- Nie powinni niczego podejrzewać. Budyń i Kisiel, to znaczy przepraszam, panowie Bigos i
Kugiel, pewnie jeszcze łowią ryby nad jeziorem i wrócą do obozu za jakaś godzinkę. Tworkowscy
wrócili tu\ przed naszym wyjazdem. Powiedziałem im, \e mamy wa\ną sprawę i mo\emy dziś
nocować w Elblągu. Nie wspomniałem im nawet o zniknięciu łopat.
- O ile oni nie wiedzieli o tym wcześniej od nas - dodała Kasia.
- W takim razie - powiedziałem - zsynchronizujmy nasze czasomierze i wymieńmy się
numerami komórek.
- Najlepiej puśćmy sobie sygnałki - przejął inicjatywę Kuba - i wyciszmy telefony, na wszelki
wypadek musimy mieć niezawodny, ale dyskretny kontakt.
Jagoda pokręcił głową.
- O tempora, o mores!
Na to przysłowie Rufus, który od kilku miesięcy wkuwał łacińskie sentencje o\ywił się i
podszedł do archeologa.
- To nie  mores - powiedział. - To raczej  signum temporis . Tak w ogóle.
Jagoda zaśmiał się tak głośno, \e z pobliskiej kępy trzciny wyrwały się w górę dwa piękne
łabędzie. A \aby jakby głośniej mu zawtórowały.
Spacerowaliśmy wzdłu\ brzegu podziwiając pogodny wieczór. Dopiero teraz mo\na było
swobodnie oddychać i zmęczenie upałem powoli ustępowało. Bazyli z Kubą stwierdzili, \e woda
jest dostatecznie ciepła, \eby się jeszcze wykąpać. Zgodziłem się, poniewa\, oprócz względów
higienicznych, miałem nadzieję, \e orzezwi ich to przed akcją. W tym czasie z Jagodą wdaliśmy się
w dyskusjÄ™ na temat przyczyn katastrofy pewnego liberatora w Gibraltarze. Natomiast Rufus
męczył Kasię swoimi zagadkami, a zwłaszcza nie przepuścił jej zadania o Jurku. Jednym uchem
usłyszał to pan Marek.
- Czy mógłbyś, młody przyjacielu, powtórzyć tę zagadkę?
- Pewnie - odrzekł Rufus. - Oto ona: Andrzej ma szesnaście lat. To jest dwa razy tyle, ile
Jurek miał wtedy, gdy Andrzej miał tyle, ile Jurek ma teraz. Ile lat ma Jurek?
- Hm. Dobre, dobre. A gdzie ten Jurek mieszka? Mo\e go zapytać?
- To nie jest trudniejsze od znalezienia Truso.
- Tak? - pan Jagoda był w świetnym humorze. - Ja te\ musiałem kiedyś znalezć rozwiązanie
pewnego zadania.
- Jakiego?
- Matematycznego. Jak czytamy w kronice, podró\ z duńskiego portu Hedeby do Truso zajęła
Wulfstanowi siedem dni i siedem nocy. Jego statek poruszał się z prędkością trzech i pół węzła. Nie
jest to prędkość zawrotna, nawet jak na tamte czasy, dlatego przyjmuje się, \e Wulfstanowi
chodziło o średnią prędkość. Poniewa\ dokładnie wiemy, gdzie le\ało Kedeby, więc ta informacja
mo\e być cenną wskazówką dotyczącą właściwej lokalizacji Truso. Więc powiedz mi przyjacielu,
ile kilometrów przebył Wulfstan?
- To bardzo interesująca zagadka - odpowiedział Rufus. - Niestety, nie jestem miłośnikiem
\eglarstwa, więc nie orientuję się w tych ró\nych węzłach.
- Węzeł to jednostka prędkości, to jedna mila morska na godzinę.
- Mila morska?
- Około 1850 metrów.
- Muszę chwilę pomyśleć...
- Oto moja propozycja - Jagoda wyciągnął rękę do Rufusa. - Dajmy sobie czas do jutra. Kto
nie rozwią\e zadania, będzie obierał ziemniaki dla całej ekipy.
102
- WchodzÄ™ w to.
Uścisnęli sobie dłoń. W tym czasie wrócili z kąpieli Kuba i Bazyli.
- Ale fajne uczucie - powiedział zadowolony Kuba - kąpać się w tej samej wodzie, po której
kiedyś pływały statki z całego świata. Mo\e Wulfstan te\ się tu kąpał.
- Stuknij się w głowę - odparował mu Rufus - przecie\  nikt nie mo\e wejść dwa razy do tej
samej rzeki .
- Nie mówię o rzece, tylko o jeziorze.
- To tylko takie przysłowie. Zresztą przez Dru\no te\ przepływa rzeka. Nie pamiętasz, \e
Wulfstan przez nią wpływał do Truso.
- Nie musisz mi przypominać.
- Swoją drogą - wtrąciłem - czy wiadomo, kim właściwie był Wulfstan? Czy sam opisał swoją
podró\? Był jakimś pisarzem? Dlaczego jego relacja ma tak du\e znaczenie dla mieszkańców
Europy?
Jagoda zerknął na Kasię. Głaszcząc Jorvika wpatrywała się w srebrzysty księ\yc, który
odbijał się w spokojnym lustrze wody.
- Tak, to bardzo ciekawe. Myślę, \e najlepiej o tym opowie nasza specjalistka.
Kuba zwrócił się do niej.
- Pani Kasiu, niech pani opowie.
Kasia poprawiła włosy i gestem pokazała, \e jest chłodno. Jagoda zdjął marynarkę i zało\ył
na jej ramiona. Usiedliśmy na pieńku przed namiotem. Bazyli rozniecił niewielkie ognisko i po
chwili zrobiło się du\o przyjemniej.
- Ale od czego by tu zacząć? - spytała nieśmiało. Muszę przyznać, \e skromność, tak
niespodziewana u tej zadziornej panny, dodała jej uroku.
- Od początku - wypalił ni z gruszki, ni z pietruszki Kuba.
- Zacznę od końca. Od końca cesarstwa rzymskiego. To ciekawy czas w historii. W V wieku
Imperium Romanum było ju\ bardziej wspomnieniem ni\ rzeczywistością, jego tereny zaczęły
naje\d\ać od północy tak zwane ludy barbarzyńskie. Na przykład germańscy Wandalowie, Goci,
Longobardowie czy Frankowie. Szukali dla siebie nowych siedzib w miastach i wioskach starego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl