[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Zlad po pługu - mruknął Kostia. - Nie byłeś na wsi, to nie zrozumiesz.
- Gustloff musiał schodzić pod wodę pod kątem około 15 stopni - kontynuował
Michał. - Dno jest naruszone na długości ponad 1,5 mili. Dziób prawie odpadł. Główny trzon
kadłuba stoi odchylony od pionu o około 10 stopni na lewą burtę.
Michał cały czas, opowiadając, demolował model.
- Wschodni Słowianie, słynący w pewnych kręgach z delikatności - Michał wymownie
spojrzał na Rosjan - pod koniec lat czterdziestych spenetrowali śródokręcie demolując je
Å‚adunkami wybuchowymi.
W powietrzu unosiły się strzępu kartonu. Zastanawiałem się, dlaczego Michał chce
sprowokować Rosjan, o co mu chodzi i dlaczego nie uprzedził mnie o swojej grze.
- Dziób praktycznie nie istnieje, a wraz z nim ładownia dziobowa - Michał nie
przerywał demolowania ani na moment. - Wszystko, co miało jakąkolwiek wartość, już
wybrano.
- Czy jest tam bezpiecznie? - dopytywała się Danielle. - Można wpłynąć do wnętrza
statku?
- Tak - odrzekł Michał. - Musisz mieć jednak trochę więcej sprzętu i ludzi. Cały statek
jest pokryty sieciami rybackimi, zniszczony wybuchami; to jeden wielki złom oprócz jednego
miejsca...
- Jakiego? - nie wytrzymał Julio.
- Rufowej ładowni - wtrąciłem się.
- Skąd wiesz? - zainteresowała się Danielle. - Rozmawialiście ze sobą na ten temat.
Złamałeś warunki umowy! - krzyknęła w stronę Michała.
- Spokojnie - wstałem unosząc obie dłonie w geście pokoju. - Przyjrzyjcie się
modelowi. Co ocalało? Tylko rufa. Co tu stoi? %7łuraw dzwigu, a pod nim widać klapę
ładowni. Nie wiem tylko, na którym pokładzie umieszczono ładunek...
- Na dnie - oznajmił Michał. - Blisko trzydzieści metrów korytarza o wymiarach l ,8 na
2,4 metra prowadzi do ładowni położonej przy samym kilu.
ROZDZIAA SIÓDMY
SPOTKANIE W PUCKU " U MISTER SEBEDIANA W KROKOWIE "
CZEMU DANIEC INTERESUJE SI WRAKIEM WILHELMA
GUSTLOFFA ? " ORGANIZUJ NALOT NA DIABOLO " KAPITAN
CHAJA " ATAK NA PODEJRZANY STATEK
Po wyjściu od Jerzego staliśmy z Olbrzymem przed willą klubu Wieloryb .
Zastanawiałem się, co teraz robić i właśnie podjechał samochód z komisarzem Skowronkiem
i aspirantem PiraniÄ….
- Pogadaliście sobie? - rzucił Skowronek. - Wsiadajcie!
Posłusznie zasiedliśmy na tylnych siedzeniach policyjnego poloneza. Skowronek i
Pirania mieli ogromny zapas kanapek i chętnie się nimi z nami podzielili. Przez całą drogę
słuchali radia. Wyjechaliśmy z Trójmiasta i za kościołem w Rumii skręciliśmy w prawo, na
Puck. Pirania zatrzymał samochód przy uliczce obok masywnego kościoła.
- Chodzcie, robaczki - powiedział do nas Skowronek.
Policjant prowadził nas w dół, do portu rybackiego, gdzie stały pamiątkowe głazy na
część budowy w Pucku portu polskiej floty wojennej w czasach Władysława IV oraz
symbolicznych zaślubin Polski z morzem, których w 1920 roku dokonał generał Józef Haller,
legendarny dowódca tak zwanej błękitnej armii polskiej, utworzonej w czasie pierwszej
wojny światowej we Francji. Minęliśmy restaurację podającą dania z ryb, której szyld
napisano w języku kaszubskim. Pirania wyjął aparat fotograficzny z
kilkunastocentymetrowym teleobiektywem.
- Będziemy udawać turystów - wyjaśnił nam.
Spojrzeliśmy z Olbrzymem na siebie i tylko wzruszyliśmy ramionami. Skowronek
wyjął z kieszeni woreczek z rodzynkami. Jadł je i patrzył w dół, na port. Basen portowy był
kwadratowy. Po prawej strony widzieliśmy drewniane pomosty harcerskiej bazy żeglarskiej, a
dalej molo z przedziwną wieżą w połowie długości. Domyślałem się, że tam była miejscowa
plaża. W porcie stał elegancki, drewniany dwumasztowy jol i kilka kutrów rybackich.
Najbliżej morza kołysała się szara motorówka. Pół mili od brzegu dostrzegłem drugą
motorówkę z dwoma pokładami, mknącą do Pucka.
Pirania skakał wokół nas, robił przysiady i udawał, że fotografuje nas na tle zabudowy
Pucka. Tak naprawdę szum migawki słyszałem tylko wtedy, kiedy obiektyw aparatu kierował
w kierunku portu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]