[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ostrzy\ony na zero zorganizował sobie wartownię.
Pomysłowo przyznaję. Obok drzwi wyjściowych z baraku rozstawił le\ak, nad głową
umocował parasol i opatulony kocami wtulił się w le\ak. Chłodno mu chyba nie było, od
deszczu chronił go parasol. Drzemał więc sobie najspokojniej w świecie, jakby to nie on
sam, tylko my jego mieliśmy pilnować. Dookoła noc deszczowa, nawet kurhan, o kilka
kroków, wtopił się w nieprzeniknioną ciemność. Tam, gdzie jeszcze niedawno buzował
ogień zapalonej wierzby, nie tli się teraz najdrobniejsza iskierka. Wszędzie ren sam
czarny mrok.
Obudzić Dryblasa? Obudzić i zawstydzić za drzemkę i nieuwagę? Byłoby to z mej strony
zemstą za przykrości, które miałem z jego powodu. Dlaczego jednak mam kontentować
się drobnostką, skoro mogę w pełni nasycić się rozkoszą bogów .
Po cichutku pobiegłem do swojego pokoju, wyrwałem z brulionu czystą kartkę papieru,
wygrzebałem z kieszeni marynarki ołówek i po ciemku nabazgrałem drukowanymi
literami:
BYAEM TU, A TY SPAAEZ, DURNIU.
KUWASA
Kartkę zło\yłem we dwoje, \eby na litery nie nakapał deszcz. Podkradłem się do
drzemiącego i wsadziłem mu ją pod palce wyciągniętej ręki. Obudzi się, wyczuje pod
palcami papier, wezmie do ręki, przeczyta i... jakby mu kto po gębie dał radowałem się
w duchu. Ale kiedy wracałem do pokoju, opadły mnie wyrzuty sumienia. Mo\e jednak
trzeba było obudzić Dryblasa, zamiast robić mu głupie kawały? Jeśli akurat tej nocy
złodzieje zakradną się na Uroczysko i narobią szkody przez nieuwagę Dryblasa, czy i ja
nie będę współwinny?...
Eee, dzisiaj na pewno nie przyjdą rozgrzeszyłem się prędziutko i wślizgnąłem pod
koc. Było mi ju\ ciepło, prawie gorąco od wra\eń, zasnąłem natychmiast, jakbym zapadł
w nicość.
ROZDZIAA ÓSMY
DIABELSKA SPRAWKA " CZASZKA WIELKOLUDA " ZEMSTA NAD DRYBLASEM
" PRZYGNBIENIE BABIEGO LATA " PODEJRZENIA " ZEZNANIA W SPRAWIE
POJAWIENIA SI KUWASY
Wstawaj! Wstawaj! szarpnÄ…Å‚ mnie ktoÅ› za ramiÄ™. Wstawaj! No, obudz siÄ™ ju\
wydzierał się Nemsta ściągając mnie z łó\ka.
Z trudem rozkleiłem powieki. W głowie huczało mi od niewyspania. Wczesny świt
dopiero ró\owił się za otwartym oknem, od którego szło przejmujące zimno poranka.
Nemsta zerwał ze mnie koc i czułem się, jakby ktoś oblał mnie kubełkiem chłodnej
wody.
Wstawajcie wszyscy! pukał Nemsta w drewnianą ścianę pokoju. Potem znowu
przyskoczył do mojej pryczy i począł cucić mnie ze snu.
Oszaleć mo\na! Jeśli tak dalej pójdzie, nadzy i bosi wywędrujemy z Uroczyska!
Poduszkę spod głowy ukradną nam złodzieje!
Był ju\ w spodniach, ale jeszcze w kurtce od pid\amy. Od czasu do czasu podbiegał do
otwartego okna i krzyczał na kogoś.
A pan niech się nie rusza z miejsca. Wszyscy to muszą zobaczyć...
No, dzień zapowiadał się ciekawie. Zlazłem z pryczy, bolały mnie wszystkie kości.
Nemsta nie pozwolił mi się umyć, zwołał ekipę przed barak. Otępiały, z młynem w
głowie wyszedłem na dwór. I zaraz otrzezwiałem.
Patrzcie, dobrze się przypatrzcie objaśniał Nemsta jak oprowadzacz po muzeum
osobliwości.
Na le\aku owinięty w koc a\ po czubek nosa le\ał Dryblas z baranią miną, z oczyma
wytrzeszczonymi ze zdumienia czy strachu.
Widzicie go? Spał. Calutką noc przespał. Jak wygodnie się urządził. Trzy koce skądś
wytrzasnął. Ciekawe, która z pań zlitowała się nad nim i odstąpiła mu swój koc. śeby
biedak nie zmarzł przez noc. I parasol. Jak w Londynie drwił z Dryblasa.
Wyobra\acie sobie, kwadrans temu wychodzę na dwór i zastaję tego pana śpiącego w
le\aku. Jeszcze nic złego o nim nie pomyślałem, mo\e dopiero teraz nad ranem
zadrzemał? Jaki piękny wstaje dzień. Ró\owiutki poranek. Cudna pogoda, wspaniale
pójdzie dziś robota cieszyłem się w duchu. Ale podchodzę bli\ej do śpiącego. Co to?
Pod jego nogami le\y czaszka ludzka. Najprawdziwsza czaszka. Proszę zobaczyć...
Zdumienie odebrało mi oddech. Autentyczna, prawdziwa czaszka ludzka. Trochę
\ółtawa, le\y w trawie u nóg Dryblasa i zieje na niego czarnymi oczodołami.
Mało tego. Na kocu śpiącego widzę karteczkę. Podnoszę ją do oczu, liścik miłosny .
Byłem tu, a ty spałeś durniu . Podpisano Kuwasa . Kuwasa przybył do nas w
odwiedziny, zostawił swoją wizytówkę . Jak wam się to podoba pytał Nemsta, ale
daleko mu było do \artów.
A teraz chodzcie do komórki. Po naszych narzędziach zostało dobre wspomnienie...
Zmiechy ucichły, jakby ka\demu zakrył ktoś ręką usta. Nikt nie chce wierzyć swoim
uszom i oczom. Trącają nogami czaszkę w trawie, zaglądają do komórki i macają rękami
po ścianach i ziemi w poszukiwaniu narzędzi. Po raz dziesiąty odczytują kartkę od
Kuwasy . A Dryblas le\y wciÄ…\ na le\aku jak sparali\owany, wytrzeszcza w zdumieniu
gały, minę ma jeszcze bardziej kretyńską ni\ zazwyczaj. Nawet się nie tłumaczy. Bo jak
się wytłumaczyć? Spał i kwita. A w tym czasie złodzieje weszli na Uroczysko, zabrali
narzędzia, poło\yli czaszkę. Dowcipni co?...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]