[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przynoszę wam pochodnię prawdy przemówił po rosyjsku Michaił.
Zaczekajcie tu na mnie odezwał się głos. Wrócę za jakieś pół godziny.
Szelest krzaków rozgarnianych nogami świadczył, że odszedł.
I co dalej? zapytałem.
Musimy poczekać mruknął Michaił. Jutro zamówię panichidę za zmarłego.
Może coś mu się pomyliło? zapytał Pan Samochodzik. Nie możesz być pewien,
że Włodzimierz...
Jestem pewien. On miał być właśnie w Maryland powiedział Michaił. Szkoda.
To był prawy i szlachetny człowiek. Całe życie służył Rosji...
Minęło pół godziny, potem czterdzieści minut.
Wystawił nas do wiatru powiedział szef.
Nie sądzę. Gdyby zdradził, w tej chwili otaczałyby nas trzy bataliony wojsk MSW
westchnął Michaił. Trudno, trzeba czekać do skutku. Mam nadzieję, że nic mu się nie stało
po drodze.
Zatrzeszczały krzaki.
Jesteście tu jeszcze? zapytał głos w ciemności.
Jesteśmy potwierdziłem.
Zauważyłem kątem oka, że Michaił trzyma broń lufą do ziemi i rozgląda się uważnie.
Znakomicie. Uwaga, rzucam w waszą stronę torbę. Z ciemności nadleciał kanciasty
przedmiot. Złapałem go.
Wypełniliśmy zobowiązanie odpowiedział uroczyście głos. %7łałuję, że nie
możemy poznać się lepiej, ale wolę, żebyście nie widzieli mojej twarzy.
Zaczekaj powiedział Michaił. Jeśli coś możemy dla was zrobić... Pilnowaliście
tych skarbów tyle lat...
%7łycie tutaj jest ciężkie, ale kochamy ten kraj. Przydałoby się go trochę zmienić, aby
ludziom żyło się lepiej. Jeśli chcesz się odwdzięczyć, załóż fundację, która umożliwi
najzdolniejszym tobolskim dzieciom zdobywanie wykształcenia.
Michaił podniósł rękę.
Przysięgam.
No cóż, nie powiem wam do zobaczenia", bo już się nie spotkamy, ale zostańcie z
Bogiem. Szelest krzaków ucichł.
W drogę zakomenderował Michaił.
Przewiesił sobie torbę przez ramię i niebawem dotarliśmy do rzeki. Aódka chwiała się
na fali. Wsiedliśmy, a ponton wzięliśmy na hol. Zapuściłem silnik i popłynęliśmy przez
atramentową ciemność.
W naszej twierdzy Michaił uroczyście odsunął suwak.
A w środku same kamienie zażartował Pan Samochodzik i zaraz odpukał, żeby nie
zapeszyć.
Nasz towarzysz wyjął pierwsze zawiniątko. Rozwinął je powoli. Wewnątrz były dwie
broszki w kształcie ważek, ze skrzydłami wykładanymi cieniutko przyciętym opalem. Ważki
miały rubinowe oczka i odwłoki wysadzane diamencikami.
Faberge głos Pana Tomasza zdradzał niemal religijną ekstazę.
Michaił wyjął podłużny pakunek. Po odpakowaniu ze szmat naszym oczom ukazała
się szabla w pochwie z czarnej skóry. Skóra była zapleciona cienkim rzemyczkiem w
ozdobny warkoczyk biegnący wzdłuż rantu. Na rękojeści kiwał się haftowany złotą nicią
jedwabny temblak honorowy.
Myślałem, że szabla paradna cara będzie wysadzana brylantami zauważył szef.
Michaił wyciągnął ją z pochwy. Na głowni połyskiwały przylutowane złote literki.
Nie szkodzi. Jest autentyczna powiedział.
Pochylił się nad torbą i wydobył z niej okrągły pakunek wielkości pudła na kapelusze.
Rozwinął go i naszym oczom ukazała się korona. Nie była ukończona. Brzegiem biegł
ornament z drobnych kolorowych kamieni. Powyżej, nad czołem znajdowała się mapa Rosji
wyłożona z tysięcy brylancików. Większe miasta zaznaczono rubinami. Ocean Lodowaty
ułożono z małych szmaragdów, a pustynie Azji Zrodkowej z żółtych cytrynów. Z tej
podstawy dzwigał się jakby do lotu dwugłowy orzeł. Jego pióra, bardzo realistycznie oddane,
wykonano z misternie spiętych złotym drutem czarnych brylantów. Oszlifowano je w
jaskółczy ogon i tak umieszczono, by wrażenie to uczynić najpełniejszym. Ukończono tylko
jedną głowę. Patrzyła na nas czerwonymi rubinami oczu, a dziób wykonany ze złota krył
wewnątrz rubinowy języczek. Dzieło wyglądało niezwykle realistycznie. Na głowie orzeł
miał malutką koronę ze złota. Druga głowa i grzbiet ptaka czekały na wykonanie.
Całkowite zerwanie z kanonem wytwarzania koron powiedział szef w zadumie.
Mimo to po ukończeniu byłoby to dzieło sztuki rzadkiej urody...
Chyba wiem, dlaczego w latach 1907-1924 cena czarnych brylantów tak potwornie
skoczyła w górę powiedział Michaił. Samo wykonanie tych piór...
Nagle znieruchomiał.
Aódka powiedział. Przy niej był silnik.
Był potwierdziłem. Kluczyk tkwił w stacyjce, tak jak go zostawiliśmy uciekając.
Nasz silnik leży tam wskazał gestem kąt hali.
Założyli nam silnik? zdziwiłem się. I zostawili kluczyk... Po co?
Lepiej zapytaj, czego napchali do środka. Wiejemy. Natychmiast.
Zawinął koronę w szmaty. Ja i pan Tomasz pośpiesznie porwaliśmy swoje graty i
wrzuciliśmy je jak popadło do bagażnika samochodu. Spakowałem też laptop Michaiła.
Będziemy pakować powiedział. Skocz na wieżę. Zobacz, czy nie widać czegoś
podejrzanego.
Wdrapałem się na wieżyczkę i cicho zakląłem. Między naszym brzegiem a drugą
stroną rzeki zacumowało pięć motorówek. Po moście przetaczała się kolumna ciężarówek.
Zbiegłem na dół.
Do samochodu! zarządziłem. Jadą po nas.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]