[ Pobierz całość w formacie PDF ]
polskich mapach.
- Zaraz, zaraz, czemu zacząłeś mówić o osadach palowych, a potem mówisz mi o
grodzisku nad jeziorem Orzysz? - zaciekawiłem się.
- W 1863 roku, po obniżeniu wód jeziora Orzysz osuszono także wody jezior Czarne i
Tulewo. Wtedy odkryto te osady palowe. Max Toeppen, autor Historii Mazur , jako
odkrywcę osad palowych podaje Eduarda Balduhna, miejscowego właściciela ziemskiego. W
jeziorze Czarne znalazł on dwa równoległe rzędy pali, wbitych w dno jeziora w odległości
około dwóch metrów od siebie na długości stu sześćdziesięciu kroków, mogących być
resztkami mostu łączącego brzegi jeziora. W odległości sześćdziesięciu kroków od brzegu
znaleziono czworokąt pali o wymiarach około 24 na 12 metrów. Na nich to miano
wybudować domostwo. Podobną budowlę ten sam człowiek odkrył na jeziorze Tulewo. Jak
mogło powstać coś takiego w czasach, gdy nasi przodkowie nie znali jeszcze ani koła
garncarskiego, ani przedmiotów metalowych, historycy nie potrafią odpowiedzieć.
- Nadal nie rozumiem, jaki to ma zwiÄ…zek ze Spychowem?
- W zagajniku leżącym na podmokłym gruncie, koło przystani gospodarz stanicy
znajdował podobne zabytki, tyle że z okresu wczesnego średniowiecza. Twierdził również, że
kopiąc tam odkrył wbite pale na głębokości podsiąkania wód. Prawdopodobnie mamy tu
osadę palową i moim zdaniem w najbliższej okolicy należy poszukać nieznanego jeszcze
grodziska pruskiego. Nie zapominaj, że Spychowo, nazywane dawniej Puppen, a po
spolszczeniu Pupy, znajdowało się na granicy ziem mazowieckich i pruskich. Pózniej tędy
prowadziły szlaki handlowe...
- Kupcy zazwyczaj poruszali się trasami znanymi od wieków - zauważyłem.
- Tak jest - przyznał Piotr. - Skoro można podejrzewać tu obecność osady palowej, to
od dawna był to atrakcyjny osiedleńcze teren. Zapewne Prusowie założyli w tej okolicy
grodzisko. Pytanie tylko gdzie?
- Czy rozkopanie grodziska przyniesie wam wiele cennych zabytków?
- Patrzysz na sprawę jak poszukiwacz skarbów - tym razem odpowiedział Szymon. -
Po pierwsze, takie wykopaliska potrwają kilka sezonów. Po drugie, grodziska w życiu Prusów
odgrywały rolę schronienia w czasie wojny. Jedynie naczelników było stać na utrzymanie
własnego grodu. Grupa nobili w społeczności pruskiej liczyła mniej niż pięć procent
populacji. Do obowiązków naczelników, którzy przez średniowiecznych kronikarzy byli
uważani za książęta, należało także utrzymywanie grodzisk - warowni. W czasie wojny gród
musiał pomieścić od 500 do 1500 ludzi z dobytkiem ruchomym, którego obfitość odróżniała
nobili od pospólstwa. Nie powinna dziwić fascynacja Guisego Prusami, skoro w tym
społeczeństwie każdy wolny człowiek był równy innemu i każdy głos był równie ważny w
czasie wieców, kiedy zapadały najważniejsze decyzje. Najczęściej naczelnika od reszty
odróżniały lepsze uzbrojenie i lepsze konie. Część tego cennego dobytku palono i chowano ze
zmarłym, a resztę dzielono między wspólnotę. Każdy mógł zostać nobilem, wystarczyło
wrócić ze szczególnie obfitej w łupy wyprawy wojennej. %7łyciem Prusów nie rządziła wbrew
pozorom chęć walki i łupienia. Do XII wieku nie ma żadnych śladów takiej działalności
Prusów. Wręcz przeciwnie, sąsiedzi bardzo interesowali się Prusami począwszy od śladów
wypraw skandynawskich z IX wieku do podboju części ziem pruskich przez Bolesława
Kędzierzawego, zakończonego powstaniem pruskim w 1166 roku i wyprawami odwetowymi.
Dopiero wtedy Prusowie zasmakowali w wizytach na Mazowszu. Po trzecie, na miejscu
takich grodzisk Krzyżacy stawiali swoje strażnice lub zamki. W tradycji zachowała się
informacja, że w okolicach Spychowa był taki zamek zamieniony z czasem na pałacyk
myśliwski.
- A na czym polega moje zadanie? - dociekałem.
- Zaraz zejdziemy do baru i porozmawiamy - odpowiedział Piotr.
- My też możemy? - zalotnie spytała Renata. - Nie będziemy podsłuchiwać. Obiecuję!
- Zejdzcie, to ostatni wieczór, kiedy daję wam luzy - zgodził się Piotr. - Od jutra ostro
bierzemy siÄ™ do roboty.
Skończyliśmy posiłek i schodami zeszliśmy razem do piwnicy. Zciany korytarza
wymalowano w barwy sugerujące, że znajdujemy się pod wodą. Miejscami na ścianach
przebijały elementy fosforyzujące w ultrafioletowym świetle. Bywalcy świetnie wiedzą, że w
tym świetle doskonale widać wszystko co białe: zęby, siwe włosy i zwłaszcza górną część
damskiej bielizny. Barek był urządzony w stylu rustykalnym. Toalety przypominały
drewnianą wiejską chałupę, na ścianach wymalowano typowe mazurskie pejzaże, a bar
wybudowano z brzozowych bali. Archeolodzy usiedli w kącie i zamówili ulubione trunki. Z
Piotrem ograniczyliśmy się do soczków i na jakiś czas odseparowaliśmy się od towarzystwa.
- Mów! - popędzałem Piotra.
Ten sięgnął do bocznej kieszeni spodni i wyjął gruby plik kartek.
- To fotokopie kartek pewnego pamiętnika - oznajmił.
Szybko przejrzałem odbitki.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]