[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Mam nadzieję, że nie uznasz tego za nieuprzejmość czy
brak dyskrecji, jeśli pozwolę sobie zadać pytanie, gdzie byłaś i
co robiłaś przez ostatnie dziesięć minut? Nie myśl, że jestem
wścibska, ale to mnie interesuje. Pewnie nie zdajesz sobie
sprawy, że przez ciebie czeka tu pół miasta. To jest publiczna
budka telefoniczna, z której najwyrazniej korzysta dziewięć
dziesiątych mieszkańców; takie przynajmniej mam wrażenie,
kiedy patrzę na tę kolejkę. Rany boskie, przekaż mi wreszcie
informacje, których potrzebuję! O reszcie porozmawiamy
pózniej.
Anne odczytała jej najistotniejsze fragmenty listu. Kiedy
Jane odłożyła słuchawkę, Anne usiadła przy biurku.
Wciąż jeszcze drżała. Scena w pokoju pana Jerome'a była
po prostu okropna. Co jej strzeliło do głowy, żeby wyciągnąć
to zdjęcie? Miała wrażenie, że działała pod wpływem cudzej
woli.
Jane zjawiła się po godzinie. Jej złość, wywołana
zachowaniem Anne, była teraz jeszcze większa, ponieważ
rozmowa z fabryką zakończyła się fiaskiem.
- Nie jestem dzieckiem, żeby przypisywać ci winę za to,
że nie dogadałam się z tamtejszym menedżerem - oświadczyła
na wstępie. - A jednak nie byłoby to tak dalekie od prawdy.
Cholernie się wściekłam, że kazałaś mi wisieć na telefonie...
do diabła, cóżeś ty wtedy robiła? Wiem przecież, że David
wpina takie ważne listy do segregatora...
- Pan Jerome nie wpiÄ…Å‚ tego listu do segregatora, tylko
zamknął go w środkowej szufladzie swojego biurka.
Jane zmarszczyła czoło.
- Ale przecież mówiłaś, że jego tu nie było? - stwierdziła
krótko. Anne mimo woli zaczerwieniła się; wiedziała, że to na
pewno nie ujdzie uwagi Jane.
- Rzeczywiście - odparła zakłopotana. - Ale przyszedł,
kiedy szukałam listu.
Jane znacząco uniosła brwi.
- Rozumiem - powiedziała chłodno. - A wtedy ty
natychmiast o wszystkim zapomniałaś, o mnie, o liście i o
telefonie. Powiem ci coś, Anne: jeśli wydaje ci się, że
możesz...
Urwała, gdyż w tej samej chwili otworzyły się drzwi i do
środka zajrzał David Jerome.
- Ach, tu jesteś, Jane! - powiedział. - Waśnie zajmuję się
tymi planami, o których wczoraj dyskutowaliśmy. Gdybyś
znalazła dla mnie kilka minut, moglibyśmy dokończyć całą tę
sprawÄ™.
- Ale przecież już to skończyliśmy - odparła Jane
podenerwowanym głosem. - Co tu jest jeszcze do omawiania?
No dobrze - niecierpliwie wzruszyła ramionami - jeśli już
koniecznie chcesz, to chodz!
Anne popracowała do wpół do pierwszej, po czym
postanowiła pójść coś zjeść w pobliskiej restauracji. Zanim
wyszła, uprzedziła o tym Jane, która właśnie prowadziła
rozmowÄ™ z jakimÅ› wyjÄ…tkowo trudnym klientem.
- Tak, tak, idz! - mruknęła do Anne. - Widzisz, że teraz
jestem zajęta.
Restauracja jak zwykle była przepełniona, i Anne musiała
poczekać kilka minut, zanim zwolniło się miejsce. W
powietrzu unosił się zapach wilgotnych ubrań i przypalonego
tłuszczu, tak że Anne z trudem przełknęła kilka kęsów.
Zaczęła żałować, że nie poprosiła matki o przygotowanie
kanapek.
Kobieta, siedząca przy jej stoliku, wstała i odeszła, i
natychmiast ktoś zajął jej miejsce. Anne nie zwróciła na niego
najmniejszej uwagi. Przyniosła ze sobą książkę, i choć lektura
nie była szczególnie zajmująca, to jednak pozwoliła jej
odizolować się od reszty gości.
- Anne...
Zlękła się i podniosła wzrok. Ku swojemu
bezgranicznemu zdumieniu ujrzała obok siebie Davida
Jerome'a. Na jego ustach pojawił się przepraszający uśmiech.
- Wcale pani nie zauważyła, że usiadłem przy tym
stoliku? - spytał.
- Oczywiście, że nie. Nie miałam pojęcia, że pan też tu
przyjdzie.
- Ja również - odrzekł. - Nigdy tu jeszcze nie byłem. Ale
widziałem, że pani tu zmierza, więc poszedłem za panią.
- Poszedł pan za mną? - powtórzyła z naiwnym
zdziwieniem; spoglądając na kelnerkę, która właśnie podeszła
do stolika i czekała na zamówienie pana Jerome'a. - Na miłość
boską, dlaczego miałby pan to robić?
David Jerome złożył zamówienie, poczekał, aż kelnerka
odejdzie, po czym odpowiedział:
- A dlaczego nie? Jane czeka na jakiś telefon, więc nie
mogliśmy wyjść razem. A ponieważ nie lubię jeść samotnie...
- Ach, rozumiem. Ale jedzenie tutaj nie jest najlepsze.
- Widzę to po pani talerzu - stwierdził sucho. - Czy nie
mógłbym zamówić dla pani czegoś innego? Co pani właściwie
czyta?
Zapewniła go pośpiesznie, że jest najedzona i czyta
kryminał.
- Lubi pani taką lekturę? - spytał, najwyrazniej
zdecydowany podtrzymywać konwersacje. - Moim zdaniem to
osobliwy znak naszych czasów, że tak wielu ludzi ucieka od
rzeczywistości w świat przestępstwa. - Czy widziała pani
[ Pobierz całość w formacie PDF ]