[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Mama spojrzała na mnie zaintrygowana znad okularów do czytania.
- Och, wymieniła gdzieś swoje nazwisko? Oboje z Andym byliśmy ciekawi.
Nie znalezliśmy go. De Silva, powiadasz?
Zamrugałam szybko.
- Eee - mruknęłam. - Nie. Có\, nie wymieniła. Ale Profesor i ja... to jest
David, opowiedział mi o tej rodzinie de Silva, która mieszkała w Salinas w tym
czasie, i mieli córkę o imieniu Maria i po prostu... - Głos mi zamarł, kiedy do pokoju
wszedł Andy.
- Hej, Suze - powiedział zaskoczony moją obecnością w swoim pokoju, jako
\e nigdy przedtem moja stopa w nim nie postała. - Widziałaś listy? Słodkie, co?
Słodkie. O mój Bo\e. Słodkie!
- Taak - powiedziałam. - To ja ju\ pójdę. Dobranoc.
Nie mogłam się doczekać, \eby stamtąd zniknąć. Nie wiem, jak radzą sobie
dzieciaki, których rodzice wiele razy zmieniają partnera. Moja matka wyszła za mą\
dopiero drugi raz i to za bardzo miłego człowieka. Ale i tak dziwnie się z tym czuję.
Jeśli jednak sądziłam, \e będę mogła wycofać się do swojego pokoju, \eby
przemyśleć pewne sprawy w samotności, myliłam się. Jesse siedział na ławie pod
oknem.
Wyglądał jak zawsze: cudownie. W białej rozpiętej pod szyją koszuli i
czarnych spodniach torreadora, które zwykle nosi - po śmierci nie tak łatwo się
przebrać - z ciemnymi, krótkimi włosami wijącymi się na karku i lśniącymi, czarnymi
oczami spoglądającymi spod równie smolistych brwi, z których jedną przecina cienka
biała blizna...
Blizna, po której częściej ni\ mam ochotę się do tego przyznać, pragnęłabym
przesunąć palcami.
Kiedy weszłam, podniósł głowę. Na kolanach trzymał Szatana, mojego kota.
- Tę ksią\kę strasznie trudno zrozumieć - powiedział. Czytał Rambo. Pierwszą
krew Davida Morrella, na której oparto scenariusz filmu.
Zamrugałam energicznie, usiłując otrząsnąć się ze stanu dziwnego
oszołomienia, w które jego widok zawsze wydawał się mnie wprawiać na jakąś
minutę czy coś koło tego.
- Skoro Sylvester Stallone ją zrozumiał - stwierdziłam - to ty chyba te\
powinieneÅ›.
Jesse puścił tę uwagę mimo uszu.
- Marks przewidział, \e sprzeczności i słabości w łonie systemu
kapitalistycznego spowodujÄ… wzrastajÄ…cy kryzys ekonomiczny oraz zubo\enie klas
pracujących - powiedział - które ostatecznie podniosą rewoltę i przejmą kontrolę nad
środkami produkcji... jak to zdarzyło się w Wietnamie. Co skłoniło rząd Stanów
Zjednoczonych do przekonania, \e ma prawo mieszać się w walkę tego rozwijającego
się narodu o osiągniecie niezale\ności ekonomicznej?
A\ mnie przygięło do ziemi. Doprawdy czy zbyt wiele wymagam, mając
ochotę na relaks po powrocie do domu po dniu pracy? O nie. Muszę wrócić do domu,
\eby przeczytać stos listów zaadresowanych do miłości mojego \ycia przez jego
narzeczoną, która, o ile się nie mylę, kazała go zabić sto pięćdziesiąt lat temu.
A potem, jakby tego było mało, on ka\e mi wyjaśniać zawiłości wojny w
Wietnamie.
Naprawdę muszę zacząć chować przed nim podręczniki. Rzecz polega na tym,
\e on je czyta i zapamiętuje, co w nich piszą, a potem łączy z tym, co znajdzie w
innych ksiÄ…\kach wyszperanych w domu.
Dlaczego nie mo\e po prostu oglądać telewizji jak ka\dy normalny człowiek,
tego nie rozumiem.
Podeszłam do łó\ka i rzuciłam się na nie, chowając twarz w poduszkach.
Pozwolę sobie wspomnieć, \e wcią\ miałam na sobie te koszmarne hotelowe szorty.
Nie byłam jednak w stanie przejmować się w tym konkretnym momencie tym, co
Jesse sądzi o rozmiarach mojego tyłka.
Myślę, \e to było widać. Nie chodzi mi o tyłek, ale o to, jak bardzo jestem
nieszczęśliwa, spędzając wakacje w taki a nie inny sposób.
- Dobrze się czujesz? - zapytał Jesse.
- Tak - burknęłam w poduszkę.
Po minucie Jesse odezwał się ponownie:
- Có\, nie sprawiasz takiego wra\enia. Jesteś pewna, \e wszystko w porządku?
Nie wszystko jest w porządku, miałam ochotę krzyknąć mu w twarz. Właśnie
spędziłam dwadzieścia minut, czytając korespondencję od twojej byłej narzeczonej i
czy wolno mi powiedzieć, \e uwa\am ją za wyjątkowo nudną osobę? Jak mogłeś
okazać się kiedyś na tyle głupi, \eby chcieć ją poślubić? Ją i jej głupi czepek?
Problem jednak polega na tym, \e wcale nie chciałam mówić Jesse'emu, \e
czytałam jego pocztę. No, jesteśmy współlokatorami i w ogóle, ale są pewne rzeczy,
których się nie robi. Na przykład Jesse taktownie nie pojawia się nigdy, kiedy się
przebieram czy kąpię. A ja zawsze dbam o \ywność i \wirek dla Szatana, który w
przeciwieństwie do normalnych zwierzaków, wydaje się przedkładać towarzystwo
duchów nad towarzystwo ludzi. Toleruje mnie tylko dlatego, \e go karmię.
Oczywiście Jesse nie wykazywał jednak \adnych oporów przed
materializowaniem się na tylnych siedzeniach samochodów, w których przypadkiem
zdarzało mi się z kimś całować.
Wiem jednak, \e nigdy nie dobrałby się do mojej poczty, której dostaję zresztą
niewiele, głównie w postaci listów od mojej najlepszej przyjaciółki Giny z Brooklynu.
Przyznaję, czytając jego korespondencję, czułam się winna, mimo \e pochodziła
sprzed prawie dwustu lat i z pewnością w \aden sposób nie mogła mnie dotyczyć.
Co mnie zaskoczyło to fakt, \e Jesse, który jest przecie\ duchem i mo\e
pojawiać się wszędzie, nie będąc widzianym - chyba \e przeze mnie i ojca Dominika
naturalnie, a teraz jeszcze Jacka - nie wiedział o tych listach. Powa\nie, wydawał się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl