[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Och! - wyrwało mi się, bo byłam wytrącona z równowagi. Bo wiecie, chociaż
wczoraj wieczorem napisał do mnie maila, i tak dalej, rozmawianie z Markiem Finleyem oko
w oko... Cóż, to zupełnie coś innego. To przez te jego oczy, które z jakiegoś powodu
wydawały się jeszcze bardziej zielone niż zwykle.
- Taa, to nic takiego - powiedziałam.
To nie było nic takiego.
Opracowanie tej reklamy - zachęcającej do udziału w czwartkowej wieczornej aukcji -
zajęło mi pół nocy. Lekcje odwaliłam po łebkach, ale było warto, bo udało mi się stworzyć
coś niemal profesjonalnego... A to dobrze, bo musiałam wykupić przestrzeń reklamową w
miejscowej gazecie, żeby nagłośnić imprezę, i potrzebowałam czegoś szczególnie
przyciÄ…gajÄ…cego uwagÄ™.
Mogłabym, jak sądzę, poprosić o pomoc mamę, bo reklama i dekorowanie wystaw to
jej najsilniejsze strony - jej jedyne silne strony, prawdę mówiąc, jeśli chodzi o prowadzenie
księgarni. Zwietnie potrafi domyślić się, co w naszym mieście będzie się sprzedawało jak
gorące bułeczki - biografie i lalki Madame Alexander - a co nie będzie - zwierzenia gwiazd i
Sanrio - i znakomicie zajmuje się samą obsługą klientów.
Ale jeśli chodzi o rachunkowość i księgowość, jest do niczego... Więc to dobrze, że
ma pod ręką mnie teraz, kiedy nie dopuszcza dziadka do interesu.
Ale i tak nie pałałam szczególną chęcią, żeby natychmiast wtajemniczać mamę w
moje zamiary... Wydaje mi się, że już patrzy na mnie podejrzliwie, zwłaszcza kiedy dziś rano
zeszłam po schodach w jednej ze swoich wąskich spódnic, a ona powiedziała:
- A ty się wybierasz... Dokąd? Do szkoły? W takim stroju?
Widziałam wyraznie, że już o wiele za długo nosi wyłącznie dżinsy i bawełniane
bluzy.
- Reklama powinna ukazać się jutro - powiedziałam Markowi. Przefaksowałam ją do
nich dziś z samego rana. Mam nadzieję, że będziemy mieli wielu zainteresowanych aukcją.
- Och, na pewno. - Mark uśmiechnął się tym asymetrycznym uśmiechem, od którego
moje serce na moment przestało bić. Spojrzałam mu przez ramię i zauważyłam, że Lauren
udaje, że jest pogrążona w wielce ożywionej rozmowie z Alyssą Krueger na temat swojej
ulubionej opery mydlanej, Passions.
Ale co chwila zerkała nerwowo w moją stronę. I na Marka.
- Będzie niesamowicie - stwierdził Mark. - Ludzie aż się palą. Całe miasto mówi o tej
aukcji.
- Zwietnie - powiedziałam. I obdarzyłam go swoim najbardziej olśniewającym
uśmiechem.
Niestety, chyba tego nie zauważył. Może dlatego, że w tej samej chwili Todd
powiedział:
- Hej, Mark. Przychodzisz na imprezę przy kamieniołomach w piątek wieczorem?
- Jasne, że tak - odpowiedział Mark ze swoim typowym, krzywym uśmieszkiem. -
Nigdy jeszcze nie opuściłem żadnej z imprez Todda Rubina z okazji powrotu do szkoły,
prawda?
- Piątek? - Darlene na moment przerwała staranne sprawdzanie stanu swoich skórek
przy paznokciach. - W piątek ma padać.
Wszyscy popatrzyliśmy na Darlene, bo to taka rzadkość, żeby była na bieżąco z
jakimikolwiek ostatnimi informacjami.
Widać pogoda to co innego niż pozostałe wydarzenia czy aktualności, bo widząc
nasze zaskoczenie, Darlene wyjaśniła:
- Zawsze sprawdzam pięciodniową prognozę pogody, żeby zaplanować weekendowy
harmonogram opalania nad jeziorem.
Co, oczywiście, wszystko wyjaśniało.
- Nie możemy zrobić tej imprezy w deszcz, człowieku - rzekł Jeremy Stuhl, marszcząc
czoło.
Todd zrobił zatroskaną minę.
- Coś jeszcze wymyślę - obiecał bez specjalnego przekonania.
I wtedy nagle u boku Marka stanęła Lauren.
- Och, Mark - powiedziała. - Masz ze sobą kluczyki do samochodu? Chyba
zostawiłam u ciebie swój kompakt Carrie Underwood, a Alyssa chce go pożyczyć. - A potem,
udając, że dopiero teraz mnie dostrzegła, dodała: - O, cześć, Amy.
- Cześć, Lauren - odpowiedziałam. I czekałam, aż zaczną się złośliwości. Co to będzie
tym razem? Zliczny naszyjniczek. To nie jest prawdziwe złoto, prawda? Boże, ale z ciebie
Amy albo: Widzę, że jesz Sałatkę Szefa. Co się stało, boisz się, że twój tyłek nie zmieści się
w stołówce? Ale Amy odwalasz .
Nie powiedziała żadnej z tych rzeczy. Zamiast tego odezwała się, obie dłonie
zaplatajÄ…c na bicepsie Marka:
- Mój tata naprawdę interesuje się tą aukcją. Zgadnij, kogo będzie chciał wylicytować?
Mark spojrzał na nią z zachwycającym zdziwieniem.
- Kogo?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]