[ Pobierz całość w formacie PDF ]
warknął Tarascus. Z miejsca przejrzałem jego zamysły.
Zamierzył trzymać Conana więzniem, by go użyć jako pałki
na nas na Amalrica, na Valeriusa, na mnie. Póki Conan
żyje, stanowi zagrożenie jako ośrodek jednoczący
Aquilonię i może zostać wykorzystany, by pchnąć nas
szlakiem, jakim w żadnym innym razie nie bylibyśmy
podążyli. Nie dowierzam temu wskrzeszonemu
Pythonijczykowi. Ostatnio zacząłem się go lękać. Ruszyłem
za nim kilka godzin po jego odjezdzie na wschód. Chciałem
się dowiedzieć, co zamierza uczynić z Conanem.
Stwierdziłem, że osadził go w lochach. Chcąc dopilnować,
by wbrew woli Xaltotuna barbarzyńca został zgładzony,
uczyniłem&
Rozległo się ostrożne pukanie do drzwi.
To Arideus burknął Tarascus. Wpuść go.
Oczy posępnego giermka płonęły skrywanym podnieceniem.
Cóż, Arideusie? zakrzyknął Tarascus.
Znalezliście człeka, co mnie napadł?
Czyś go nie widział, panie? zapytał Arideus tonem
kogoś, kto chce się upewnić co do faktu, o którym już
wie, że został stwierdzony. Czyś go nie rozpoznał?
Nie. Tak szybko się to stało, i zaraz zgasła świeca&
zdołałem ledwie pomyśleć, że to jakiś demon przywołany
magiÄ… Xaltotuna na mÄ… zgubÄ™&
Pythonijczyk śpi w swej okratowanej i zaryglowanej
komnacie. Ale ja byłem w lochach. Chude barki Arideusa
drżały z podniecenia.
Strona 45
Howard Robert E - Conan. Godzina smoka.txt
Nuże! Gadaj, człecze! wrzasnął Tarascus
niecierpliwie. Coś tam znalazł?
Pustą ciemnicę wyszeptał giermek i ścierwo
wielkiej małpy!
Co!? Tarascus usiadł gwałtownie, a z jego otwartej
rany trysnęła krew.
Tak jest! Ludożerca zginął z przekłutym sercem, a
Conan zbiegł!
Tarascus spopielały był na twarzy, gdy jak manekin
Pozwalał się Orastesowi na powrót położyć i gdy kapłan
Ponownie przystąpił do roboty nad pokiereszowanym ciałem
króla.
Conan!& powtórzył. Nie zmiażdżony ze & uciekł!
Mitro! Nie człek to, a szatan we własnej osobie
Sądziłem, że Xaltotun stoi za tą raną. Teraz pojmuję.
Bogowie i demony! Conan mnie dzgnÄ…Å‚! Arideusie!
Tak jest, Wasza Wysokość!
Przeszukać każdy zakątek pałacu. Może się te skrada
po mrocznych korytarzach jak zgłodniały tygrys. Niechaj
żadna wnęka nie umknie waszej uwadze. I strzeż się. Nie
na cywilizowanego człeka będziecie wieść łowy, na
oszalałego z żądzy krwi barbarzyńcę, mocarnego i
drapieżnego jak dzika bestia. Przeczesać tereny wokół
pała i miasto. Rozciągnąć kordon wokół murów. Jeśli
stwierdzisz, że zemknął z miasta, co z powodzeniem mógł
uczynić, wez oddział jezdnych i ścigaj go. Za murami łowy
nań będą jak pościg za wilkiem pośród wzgórz. Spiesz się,
a może zdążysz go pojmać.
Zadanie to wymaga czegoś więcej niż ludzkiego sprytu
wtrącił Orastes. Może powinniśmy zwrócić się o radę
do Xaltotuna?
Nie! zakrzyknął Tarascus gwałtownie. Niechaj
żołnierze za nim ruszają, a dopadłszy zarąbią. Xaltotus
nie będzie miał nam za złe, jeśli ubijemy więznia, by
zapobiec jego ucieczce.
Cóż rzekł Orastes nie będąc Acherończykiem,
posiadłem jednak pewne kunszta tajemne, jako to
kierowanie niektórymi duchami, co przyodziały się w
cielesną powłokę. Może zdołam wam pomóc w tym zadaniu.
Fontanna Thrallosa biła wśród kolistej gęstwiny dębów
rosnących przy drodze o milę od murów miejskich.
Melodyjne jej szemranie dobiegało uszu Conana przez ciszę
rozgwieżdżonej nocy. Popił do woli z lodowatego
strumienia, któremu dawała początek, a potem pospieszył
na południr ku zbitemu zagajnikowi, jaki tam wypatrzył.
Obszedłszy wokół, dostrzegł ogromnego białego rumaka
przywiązanego wśród zarośli. Wydawszy głębokie
Strona 46
Howard Robert E - Conan. Godzina smoka.txt
westchnienie dopadł go w paru krokach, gdy kazał mu się
gwałtownie odwrócić kpiący śmiech. Spojrzał groznie.
Z cieni wyłoniła się połyskująca matowo pancerna
postać. Nie jeden z owych wypolerowanych i
przyozdobionych pióropuszami strażników pałacowych, lecz
rosły mąż w szyszaku i szarej kolczudze Awanturnik,
członek wyłącznie nemedyjskiej kasty wojowników, ludzi,
którzy nie dobili się jeszcze dostatków i przywilejów
stanu rycerskiego, bÄ…dz ze stanu tego spadli, hartownych
rębaczy poświęcających życie wojnom i przygodom. Tworzyli
własną klasę, dowodząc niekiedy oddziałami i od nikogo
poza królem rozkazów nie przyjmując. Conan wiedział, że
nie mógł go przyłapać niebezpieczniejszy przeciwnik.
Rzucone w mrok szybkie spojrzenie powiedziało mu, że
tamten jest samotny, nabrał więc w piersi powietrza,
mocniej stanął na nogach i napiął mięśnie.
Jechałem do Belverusu z misją od Amalrica rzekł
Awanturnik przybliżając się czujnie. Gwiazdy skupiały
swój blask na ostrzu długiego oburęcznego miecza, który
dzierżył w gotowości. Z zagajnika usłyszałem parskanie
rumaka. Zboczyłem z drogi, by rzecz zbadać. Dziwne,
pomyślałem sobie, że ktoś tu konia przywiązał, poczekałem
więc i patrzcie, jaki rzadki ptaszek wpada mi w sidła!
Awanturnicy żyli z tego, co przyniósł im miecz.
Znam cię mruknął Nemedyjczyk. Jesteś Conan, król
Aquilonii. Zdawało mi się, że widziałem, jak giniesz w
dolinie Valkii, ale&
Conan skoczył jak śmiertelnie raniony tygrys. Będąc
wojownikiem doświadczonym, Awanturnik nie zdawał sobie
jednak sprawy z przyczajonej w barbarzyńskich ścięgnach
rozpaczliwej szybkości. Dał się zaskoczyć z na pół
uniesionym ciężkim mieczem. Nim zdołał cios zadać albo
się przed nim zasłonić, sztylet króla zatonął w jego szyi
tuż nad kryzą i podążył w dół ku sercu. Ze zdławionym
charkotem zachwiał się Nemedyjczyk i jął osuwać na
ziemię, a gdy ż padł, Conan obojętnie wyswobodził z jego
gardła swój oręż. Czując zapach krwi rumak parskał
gwałtownie i napierał na tręzle.
Spoglądając posępnie na martwego przeciwnika Conan
zastygł jak posąg z ociekającym sztyletem w dłoni i
kroplÄ…cym siÄ™ na szerokiej piersi potem. Czujnie
nasłuchiwał, ale poza sennym świergotem rozbudzonych
ptaków z zagajnik nie dobiegał żaden dzwięk. Natomiast z
odległego o mil miasta niósł się przerazliwy zgiełk trąb.
Pospiesznie pochylił się nad zabitym. Krótkie
poszukiwanie przekonało go, że jakąkolwiek wieść niósł
wojownik, miał ją przekazać ustnie. Nie zwlekał ani
chwili. Do świtu nie pozostało wiele godzin. Kilka minut
Strona 47
Howard Robert E - Conan. Godzina smoka.txt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]