[ Pobierz całość w formacie PDF ]

S
R
- Myślę, że powinniśmy jeszcze zaczekać - starała
się, żeby brzmiało to rozsądnie. - Za kilka miesięcy...
- Jade! - przerwał jej ostro. - Jesteś trzęsącym się
ze strachu tchórzem.
- Ja tylko próbuję...
- Nie wciskaj mi głupot - nie pozwolił jej dokoń-
czyć. - Wmawiasz mi, że mnie chronisz, a w rzeczywi-
stości chronisz siebie. Jeśli nie wiesz przed czym, to ci
powiem: przed ryzykiem. Myślisz, że zamierzam spoty-
kać się z tobą po dwa razy w tygodniu przez całe mie-
siące? Czekać, aż przykroisz to coś wielkiego i wspa-
niałego, co stało się między nami, do rozsądnych, według
ciebie, rozmiarów? Jesteś w błędzie. Sama powiedziałaś,
że miłość nie ma nic wspólnego z rozsądkiem. Nie pa-
miętasz?
- Miłość i życie to nie to samo!
- Mam inne zdanie. Miłość i życie to jedno i to samo.
Miłość to życie, a życie to miłość. Biedna jesteś, skoro
tego nie rozumiesz.
Nie rozumiała. Patrzyła na Jacka jak na obraz z da-
lekiego kosmosu przesłany teleskopem Hubella. Chciał
nią potrząsnąć albo ponownie się z nią kochać - tak dłu-
go, aż pojmie jego argumenty. Wiedział jednak, że żaden
z tych sposobów nie poskutkuje, więc pozostało mu tylko
jedno. Podał Jade torebkę.
Wzięła ją i wybiegła.
S
R
ROZDZIAA JEDENASTY
Dzieci Jacka nie odzywały się do niego.
Ashley, usłyszawszy, że nie wiadomo, czy Jade
w ogóle wróci, wybuchnęła płaczem i zamknęła się
w swoim pokoju.
Andy wykazał się twardszym charakterem.
- Co ty jej zrobiłeś? - dopytywał.
- Nic. Nie mogliśmy dogadać się co do paru istotnych
rzeczy.
- Zawsze przecież namawiasz ludzi do kompromisu
- nie dawał za wygraną chłopiec.
Pewnie, myślał gorzko Jack. Pamiętają o moich naukach
tylko wtedy, kiedy mogą wykorzystać je przeciwko mnie.
- Jest jednak parę sytuacji, kiedy nie można iść na
kompromis, synu. Szczególnie, kiedy zamierzasz przeżyć
z kimś resztę życia.
- O jakie sprawy chodzi?
- Na przykład, jak kochać się nawzajem.
- Przecież kochasz nas przez cały czas. To chyba sa-
mo przychodzi. - Andy był wyraznie zdziwiony.
Jack poczuł się niezmiernie wdzięczny za te słowa
otuchy.
- Tak, ale ona uważa, że nie byłaby do tego zdolna,
bo nigdy nie miała ani męża, ani dzieci.
S
R
- Chcesz powiedzieć, że kochałaby ciebie, gdyby nie
my?
- Nie - Jack szybko zaprzeczył, widząc, że Andy po-
czuł się urażony taką ewentualnością. - Myślę, że jest
odwrotnie: ona was kocha i poradziłaby sobie z tym
wszystkim, gdyby nie ja.
- W takim razie odeślemy cię do babci.
Jack zwinął tylko niedzielną gazetę i żartobliwie
zdzielił nią syna po głowie.
Tymczasem w salonie pojawiła się Ashley. Ubrana by-
ła, jak przystało w niedzielę, odświętnie, przynajmniej
w jej mniemaniu. A więc - w pożyczone od przyjaciółki
trykot i spódniczkę baletnicy oraz papierową koronę od
Burger Kinga. Oparła łokieć o blat kuchennego stołu
i spojrzała na ojca z wyrzutem.
- Jestem na ciebie wściekła - zakomunikowała.
- Nie żartuj. Nie mam pojęcia, dlaczego.
Dziewczynka przyjrzała się ojcu podejrzliwie.
- No co, wesoło ci? - zapytała.
- Zupełnie mi nie dośmiechu. Chcecie coś na lunch?
- Nie. Ja chcę Jade - naburmuszyła się Ashley.
- Ja też - przyznał Jack - ale nie ode mnie to zależy.
- Wiem, dlaczego jest na nas wściekła - powiedziała
dziewczynka.
- Nie jest zła ani na ciebie, ani na Andy'ego - spro-
stował - tylko na mnie.
- Wiem, dlaczego - powtórzyła Ashley z uporem.
- To powiedz.
- Bo nic od nas nie dostała na walentynki.
- No jasne! - Andy poderwał się gwałtownie. - Co
S
R
można by jej dać na dowód, że naprawdę ją kochamy
i że odpowiada nam jej miłość?
Jack popatrzył na dzieci i uśmiechnął się do siebie.
Z wolna zaczynał układać mu się w głowie pewien sce-
nariusz. Był dumny z własnych dzieci jak paw. Są na-
prawdę błyskotliwe i potrafią zainspirować do działania.
Ten pomysł zawdzięczał właśnie im.
Jade z zapałem odkurzała pojemniki na przyprawy
stojące na kuchennej półeczce. Dziwna robota jak na nie-
dzielne przedpołudnie, ale wcześniej zdążyła już posprzą-
tać biuro, wypełnić zamówienia na nowe bibułki i wstąż- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl