[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- A teraz, panowie, rzecz w tym, że matematyka jest niemal taka sama jak w zwykłej
rzeczywistości, lecz tutaj działa w oparciu o zasady biochemiczne... gdyż jesteśmy po prostu
wewnątrz jednego wielkiego psychogruczołu. Zbadałem ten fakt i odpowiednio nazwałem
narzędzia.
Postukał wskaznikiem w duże zero na wykresie. - Ten znak uważamy za zero, prawda? Tutaj w
matematyce Over-Glandu również nazywamy go zerem, lecz skrót ZERO oznacza Zenitową
Euklidesową Regułę Otworu. Naturalnie, żeńska zasada matematyki macierzy! Liczby 1, 2, 3, 4, 5 i
tak dalej są zwane członami - a raczej powinienem powiedzieć, że liczby całkowite są nazywane
stosunkowymi czy jakoś tak. W każdym razie, kiedy zbierze się te stosunkowe w jakiś zbiór
zawierający jedno czy więcej ZERO, następuje automatyczne mnożenie albo pomnażanie. Ta
macierzowa wersja teorii mnogości jest oczywiście nazywana teorią rozmnażania.
Doktor Krankenhaus zaczął kreślić liczby na tablicy.
- Boże, wolę nie wiedzieć, na czym polega tutaj dzielenie - jęknął Rick.
- Wynikiem takiego mnożenia - rzekł uczony, stawiając znak równości - są oczywiście frakcje i
w tym momencie schodzimy głębiej, w świat mechaniki kwantowej, którą tu w Over-Glandzie
nazywam mechaniką jąder. Jeżeli uważnie słuchaliście mojego wywodu, to powinniście już
zrozumieć jeden fakt, będący kwintesencją tutejszej fizyki! Końcowy wynik jest zupełnie
bezsensowny!
Rozwinął wykres, na którym zaznaczył niezliczoną ilość dziwnych matematycznych gryzmołów.
- Oto, panowie, wyniki moich obliczeń! Końcowym rezultatem powinny być dokładne
współrzędne poszukiwanego punktu, centrum Over-Glandu! Tak zwanej Fontanny Hormonów,
której wszyscy szukamy! Problem w tym, że za każdym razem, kiedy przepuszczam dane przez
mój biokomputer, otrzymuję inne koordynaty, ponieważ te przeklęte człony zawsze gromadzą się
wkoło zer, czego skutkiem są nowe frakcje. - Znużony potrząsnął głową. - No cóż, teraz, kiedy
wszystko wam wyjaśniłem... Czy macie jakiś pomysł, jak rozwiązać tę zagadkę? Pomyślcie, jakie
to będzie osiągnięcie! Ja zostanę uleczony, a Międzymorze Impotencji odzyska siły witalne. Znów
ujrzelibyśmy Irmę, Bill, a ty, Rick... no cóż, jestem pewien, że gdzieś w Fontannie znajdziesz
swojego "Zwiętego Graala"!
Bill spoglądał pustym wzrokiem na równania, drapiąc się po głowie. Potem spojrzał na
biokomputer, rozdymający się i kurczący, czemu towarzyszyły rozmaite sprośne dzwięki.
- Umiem dodawać i odejmować, a także trochę mnożyć i dzielić, jeżeli nie jestem zbyt
zmęczony. Przykro mi, baronie. Czy też doktorze. Albo jeszcze inaczej. To mnie przerasta. Sądzę,
że razem z Rickiem po prostu wrócimy na szlak i zaczniemy szukać. - Niekoniecznie! - rzekł Rick.
Zarówno Bill, jak i doktor Krankenhaus spojrzeli na niego. Nawet biokomputer wydał piskliwy
dzwięk przypominający hę? i mrugnął okiem.
- Masz jakiś pomysł? - szepnął Krankenhaus głosem nabrzmiałym rozpaczliwą nadzieją.
Rick miał dziwną, głupawą minę, błysk w oku i szczerzył zęby w uśmiechu. Bohaterskim? A
może...? - Te równania, doktorze - powiedział Rick, podchodząc do tablicy i stukając palcem w
wykresy. - Są naprawdę fascynujące. Prawdziwy przełom w matematyce nieliniowej, nie mówiąc
już o geometrii nieeuklidesowej.
- Znasz się na matematyce wyższej? - przerwał mu niecierpliwie Krankenhaus.
- Wrr! Troszeczkę - odparł niepewnie Rick.
- Jednak, co ważniejsze, uczyła mnie piękna matematyczka / gimnastyczka na Uniwersytecie
Organizmu. I uczyła na praktycznych przykładach, doktorze! - wskazał jedno z równań. - Chodzi o
pozycje! Całkowicie pominął pan znaczenie pozycji w matematyce macierzy. Zbyt łatwo jest
pogrążyć się w teoretycznych rozważaniach. Tymczasem w tutejszej matematyce najważniejsze
jest doświadczenie.
- Nie rozumiem.
- To bardzo proste. Wystarczy dodać do wszystkich tych równań jedną liczbę, a za każdym
razem otrzyma pan właściwe współrzędne.
- A jaka to liczba, jeśli można spytać?
Rick odchrząknął i ponuro pokiwał głową. - No, oczywiście 69.
Cofnięta szczęka doktora opadła mu do pasa. Jego asystenci podbiegli i pchając oraz ciągnąc
po'mogli umieścić ją na miejscu.
- To zdarza się od czasu do czasu - przeprosił gości. - Wspaniały pomysł, Rick. Wprowadzmy to
do komputera!
Rick i Bill z entuzjazmem obrócili tablicę z wykresami, po czym wepchnęli ją w wielki otwór
gębowy F! biokomputera. Ten chwycił ją i zaczął przeżuwać informacje przerośniętymi zębami
trzonowymi, jakie Bill dostrzegł w głębi jego pyska.
- Wrr! - rzekł Rick. - I mówi się o rozgryzaniu problemów!
- Mamy odpowiedz! - powiedział doktor Krankenhaus, zerknąwszy na swoje mechaniczne
rejestratory. - Nie wierzę własnym oczom, panowie, ale to naprawdę działa! Podaje wyniki, które
[ Pobierz całość w formacie PDF ]