[ Pobierz całość w formacie PDF ]

świątyni. Nawet mihrab, nisza, w której podczas nabożeństwa stoi duchowny
zwrócony w stronę Mekki, pozbawiona była wszelkiej dekoracji.
Daniel wyszedł nieco rozczarowany, choć z opowiadań Olaf-sona pamiętał, że
Mozabici są niezwykle surowi zarówno w życiu religijnym, jak i w służącej religii
sztuce. %7łałował trochę, że uległ Dżamalowi. Nie należało tracić czasu ani na
zwiedzanie meczetu, ani na oglądanie filmu, trzeba było starać się dotrzeć czym
prędzej do Ghardai. 131
Za bramą podwórca, przed świątynią, Dżamal przystanął, rozejrzał się uważnie. Z
dołu podążała gromadka wiernych. Chłopak wyciągnął z sakwy lśniącą puszkę po
konserwie i siadł pod
ścianą.
 Co ty robisz?  zagadnÄ…Å‚ Daniel.
 Będę żebrał. Odejdz stąd i nie przeszkadzaj. Daniel cofnął się zakłopotany.
Gromadka wiernych zbliżała
się szybkim krokiem. Dżamal jął zawodzić śpiewnym głosem.
 Wspomóżcie brata w nieszczęściu! Dajcie jałmużnę chłopcu, który musi
wędrować daleko, aby ocalić światło swoich zrenic. Spełnijcie święty obowiązek
muzułmanina, dajcie zakat, jałmużnę... Uratujcie wzrok chłopca, którego oczy
przebiegły
po stokroć cały Koran...
Kilku mężczyzn wrzuciło drobne monety do puszki. Dżamal głośno i kwieciście
wychwalał ich pobożny uczynek. Wierni weszli do meczetu, na uliczce znów zrobiło
się pusto^ Daniel skorzystał z tego, by szepnąć błagalnie:
 Dżamal, nie wygłupiaj się! Chodzmy na dół!
 Zaczekaj na mnie przed zajazdem. Teraz wielu z tych, co byli u lekarza, przyjdzie
się pomodlić. Użebrzę na autobus do Ghardai. No, idz już! Nie powinni nas tu razem
widzieć.
Daniel był tego samego zdania, choć z całkiem innego powodu. Oto znalazł się na
dnie upadku: będzie korzystał z żebraniny. Wyobraził sobie, co by powiedział
profesor Skinner, Szymon albo ojciec. Oto Daniel przyjmuje pieniądze z ręki
arabskiego żebraka, który wymusza współczucie dla swojej odrażającej choroby!
Zbiegł niemal w dół ulicy, by nie słyszeć zawodzeń Dżamala. Co za wstyd! Co za
upokorzenie! Zapragnął uciec stąd gdzie pieprz rośnie, zostawić chłopca jego
własnemu losowi,'odciąć się od niego, zapomnieć! Czuł jednak, że nigdy nie
potrafiłby wymazać z pamięci tej sceny, że dręczyłaby go ona znacznie bardziej,
gdyby stchórzył i opuścił Dżamala. Nie pozostawało nic innego niż czekać przed
zajazdem w cieniu palm, które wyrastały jakby z niewielkich sadzawek otoczonych
wałem ziemnym, aby woda pozostawała w nich jak najdłużej. Brudna, żółta, lecz
przecież życiodajna woda. 132 Usiadł na grobli myśląc w kółko o tym samym.
Ale im dłużej
roztrząsał tę sprawę, tym spokojniej na nią patrzył. Czyż Europejczyk nie żebrze,
zwracając się o zasiłek do opieki społecznej lub o stypendium jakiejś instytucji?
Różnica polega na formie pomocy, jaką społeczność okazuje potrzebującemu. W
wysoko zorganizowanych społeczeństwach urząd wyręcza swoich podatników i
przymusza ich, by spełniali obowiązek chrześcijański, muzułmański czy obywatelski,
udzielajÄ…c wsparcia chorym, niesprawnym, bezsilnym, lecz nie obiecuje w zamian
zbawienia wiecznego. A zatem ci, którzy wrzucą pieniążek do puszki Dżamala, będą
mieli więcej satysfakcji...
Mimo wszystko nie opuszczało go poczucie niesmaku. Był wściekły na siebie, że dał
się wrobić w tę całą przygodę. Co go właściwie skłoniło do takiego postępowania?
Współczucie? Miłość blizniego? Przeświadczenie, że trzeba ludziom pomagać nawet
kosztem własnej wygody? Czy tylko zwykły odruch solidarności z cierpiącym
chłopcem? I w świadczeniu dobrych uczynków musi istnieć jakaś granica, której
rozsądny człowiek nie przekracza, żeby samemu nie znalezć się w opałach.
Stwierdzał to wszystko nie pierwszy raz w życiu, bo gdy tylko sytuacja się
powtarzała, reagował tak samo, bez zastanowienia, jakby go pchała ku temu
niewidzialna siła. Skinner nazywał te odruchy polskim romantyzmem, lecz ich nie
pochwalał; matka dla nich właśnie wiele wybaczała Danielowi; ojciec mówił, że
dowodzą niedojrzałości, że przejdą z wiekiem, kiedy chłopak okrzepnie i uzbroi się
w zdrowy egoizm. Na tym tle dochodziło do sporów między rodzicami, kiedyś nawet
matka miała łzy w oczach, ojciec przeprosił ją za' zbyt ostre słowa i cały problem
zawisł znowu w próżni.
Dżamal nadszedł prędzej, niż można się było spodziewać. Pątnicy go zawiedli;
niewielu ich przyszło do meczetu, byli głusi na prośby chłopca. Garść drobniaków
nie mogła pokryć kosztu biletów do Ghardai.
 Starałem się, jak mogłem  stwierdził ponuro.  Ludzie mają twarde serca i
mało pieniędzy. Zjedzmy coś i pójdzmy obejrzeć film. Nie masz pojęcia, jak się na to
cieszę!  twarz mu się rozjaśniła, już nie myślał o tym, co było, wybiegał
marzeniem w przyszłość.
 A gdzie spędzimy noc?  zapytał Daniel.
 W zajezdzie. Tylko nie w żadnym tam gościnnym pokoju, ale na macie lub
wiązce palmowych liści, pod daszkiem. Wystarczy nam na to tych drobniaków, a
może właściciel nic nie wezmie, jeśli mu powiemy, że przybyłem do lekarza.
 Nie licz na to.
 Pewno masz jeszcze trochę papierosów...
 Dwie ostatnie paczki zachowuję dla kierowcy, który nas
zabierze do Ghardai. ,
 No, ale w najgorszym razie-.. Gdyby gospodarz się napierał...
- ^-----'
Dżamal, jak zwykle, chciał zażegnać najbliższe niebezpieczeństwo, pocieszając się,
że potem jakoś tam będzie... %7łe wszystko
się ułoży...
 Chodzmy go zapytać.
Na dziedzińcu zajazdu kręciło się mnóstwo ludzi, pod daszkiem stały konie i
wielbłądy. Dżamal wypatrzył rówieśnika, który siedział pod ścianą pilnując tobołów.
Przysiadł się do niego i wszczął pogawędkę. Daniel odszedł na bok i czekał, aż
chłopak zbierze garść użytecznych informacji. Miał do tego niewątpliwy talent.
 Szczęście nam sprzyja  oświadczył po dobrej godzinie.  Wiesz, czyja to
karawana? Nigdy byś nie zgadł! Stryja
Ahmeda.
 I co z tego?
 Jak to co? Zaraz pójdę go poszukać, obgadam wszystko,
niech nas odstawiÄ… do Ghardai.
 Sto kilometrów na wielbłądach?
 Najwyżej dwa dni drogi. Ale za darmo.
 Za darmo siÄ™ nie zgodzÄ….
 Powiem, że Ahmed rozliczy się ze stryjem.
 Akurat stary da się na to nabrać.
 Wcale go nie nabieram. Mają między sobą jakieś rozrachunki. Zresztą wiozą
mało towarów, zabiorą nas z pewnością.
 Spróbuj. Przyznam jednak,, że wolałbym jechać stopem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl