[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Do tej pory nie mógł zapomnieć tamtego pocałunku. A ona tak się broniła, tak
się starała, żeby mu nie ulec. W końcu przegrała, ale ta walka... Rozkoszna.
Maximo już dawno nie był tak podniecony samą perspektywą uwiedzenia ko-
biety.
Dlatego się nie spieszył. Pozostał przy jednym pocałunku. Potem zaraz poje-
chali na lotnisko. W romansach, tak jak i w interesach, trzeba umieć wyczekać
właściwy moment.
Pobraliśmy się dosłownie w ostatniej chwili, pomyślał. I mało brakowało,
żeby nic z tego nie wyszło. Teraz już będzie dobrze. Zadbam oto, żeby do końca
życia nie brakowało jej ani pieniędzy, ani wygód, ani nawet poczucia bezpieczeń-
stwa. Spłacę wszystkie swoje zobowiązania. Z nawiązką.
To prawda, straci udziały w rodzinnej firmie, ale jaka kobieta chciałaby kie-
rować przedsiębiorstwem, jeśli może sobie kupować stroje i klejnoty, obsypywać
dziecko prezentami czy podróżować po świecie? A jeśli kiedyś zechce mieć rodzi-
nę, to ja jej znajdę odpowiedniego człowieka. Lucia będzie szczęśliwa, a ja wresz-
cie o niej zapomnÄ™.
Dziecko westchnęło przez sen.
R
L
Mała jest strasznie słodka, rozczulił się Maximo. A ten Wentworth to kom-
pletny idiota. %7łeby porzucić kochankę w ciąży, żeby wyprzeć się własnego dziec-
ka... Zasłużył sobie na to, co go czeka. Gdyby Lucia nosiła moje dziecko, to jedno i
drugie traktowałbym jak bezcenny skarb.
To była głupia myśl. Niepotrzebna. Po śmierci Giuseppe Ferrazziego Maximo
wypisze Lucii czek na gigantyczną kwotę i na tym koniec. Rozstaną się, pożegnają
na zawsze. Lucia będzie miała swoje życie, a Maximo wróci do wolnego od trosk i
niepokojów kawalerskiego życia.
Zwiat jest pełen pięknych kobiet. Nie ma sensu wiązać się z jedną. Maximo
lubił kobiety dojrzałe i doświadczone, takie, które potrafiły się cieszyć grą miłosną,
nie dorabiając do niej niepotrzebnej ideologii. Zresztą był pewien, że Lucia wkrótce
mu siÄ™ po prostu znudzi, tak jak wszystkie.
Otworzyła oczy. Jakby poczuła na sobie jego spojrzenie. Przez chwilę patrzy-
ła z taką miną, jakby uważała, że wciąż śni i usiłowała się z tego snu obudzić. A
potem delikatnie, żeby nie obudzić małej, odsunęła śpiącą córeczkę. Usiadła.
- Długo spałam? - spytała.
- Za chwilÄ™ podchodzimy do lÄ…dowania.
- Przespałam lot nad Atlantykiem? I Chloe też. - Popatrzyła z czułością na
dziewczynkę. - To jest nasza pierwsza podróż samolotem.
Jej tak, ale nie twoja, pomyślał Maximo.
- A jak ty znosisz lot? - zapytał.
Rozejrzała się po kabinie wyścielonej śnieżnobiałym dywanem, umeblowanej
kanapami i fotelami z białej skóry.
- To niesamowite - uśmiechnęła się do własnych myśli. - Kto to wszystko co-
dziennie sprząta? Ciebie jakoś nie umiem sobie wyobrazić w tej roli.
- I słusznie. - Maximo też się uśmiechnął. - Mam do tego ludzi.
Jak na komendę z pomieszczenia sąsiadującego z kabiną pasażerską wyszła
jedna z osób pracujących dla księcia.
R
L
- To jest Paola Andretti - przedstawił ją Maximo. - Moja asystentka, specja-
listka w sprawach mody. Pomoże ci wybrać stroje.
Krótkowłosa asystentka uśmiechnęła się miło do Lucy.
- Podoba mi siÄ™ to, co mam na sobie.
Maximo przyjrzał się ubiorowi Lucy. Sam miał na sobie spodnie z kantem
ostrym jak żyletka, szytą na zamówienie czarną koszulę i lśniące, czarne pantofle.
Lucy zaczerwieniła się aż po cebulki włosów.
Dobrze, pomyślał Maximo. Zorientowała się.
- Nie chcesz, żeby cię oszukiwano - zaczął. - No więc prawda jest taka, że
nigdy nie widziałem aż tak zle ubranej kobiety. To, co masz na sobie, nie nadawa-
łoby się nawet na posłanie dla psa. Jak cię ludzie zobaczą w takim stroju, to nie
uwierzą, że się zakochałem. Dlatego będziesz nosić to, co ode mnie dostaniesz.
- Ani mi się śni - warknęła Lucy po chwili bezbrzeżnego zdumienia.
Paola dyskretnie zniknęła w pomieszczeniu, z którego przed chwilą wyszła,
lecz Lucy chyba nawet tego nie zauważyła.
- Nikt mi nie będzie dyktował, jak mam się ubrać!
- Ja mam do tego prawo - odparł. - Przynajmniej tak długo, póki się nie na-
uczysz sztuki eleganckiego ubierania.
- Chcesz, żebym wyglądała jak striptizerka? - obruszyła się Lucy.
- Taki jest teraz trend w światowej modzie.
- Nic mnie to nie obchodzi!
- Uważasz się za arbitra elegancji?
- Ta bluzka należała do mamy - syknęła Lucy przez zaciśnięte zęby.
- Nie zdajesz sobie sprawy z obowiązków, jakie nakłada na ciebie twoja nowa
pozycja - tłumaczył Maximo już bez poprzedniej zgryzliwości. - Moje przedsię-
biorstwo ustala trendy mody na całym świecie, a ponieważ jesteś moją żoną, wy-
magam, żebyś się ubierała godnie.
R
L
- Godnie? Ubranie nie ma nic wspólnego z godnością. Nikogo nie powinno
obchodzić, jak się ubieram. Z wyjątkiem takich bogatych snobów jak ty.
- Ma-ma-ma - odezwała się Chloe. Obudziła się i wyciągała rączki do mamu-
si.
Z Lucy opadła złość, twarz jej się rozpogodziła.
- Dzień dobry, maleńka - powiedziała, z uśmiechem pochylając się nad có-
reczką. - Wyspałaś się?
A potem spojrzała na swego męża jak na najgorszego wroga, jak na jakiegoś
potwora, który każe się kobiecie modnie ubierać wbrew jej woli.
- Lucio, per favore... - zaczÄ…Å‚ Maximo.
- Nie nazywaj mnie tak - burknęła. - Ja mam na imię Lucy.
Maximo wreszcie zrozumiał, że sprawił jej przykrość.
- Jesteś bardzo piękną kobietą, cara - powiedział cicho, z rozwagą dobierając
słowa. - Chciałbym, żeby cały świat cię podziwiał. Pokaż ludziom to, co ja już
wiem: że jesteś wyjątkowa, zupełnie niepodobna do zwyczajnych kobiet. Masz do-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]