[ Pobierz całość w formacie PDF ]
upadł na dywan.
Amanda instynktownie sięgnęła po niego. Był zimny, czarny i
śmiercionośny. Trzęsła się, musiała uchwycić broń oburącz.
- Będę strzelać! - krzyknęła.
Mę\czyzni kotłowali się przez chwilę w zawziętej, za\artej walce,
słychać było tylko ich głośne sapanie. Wreszcie w pewnym momencie
David znalazł się na górze, uniósł rękę do ciosu, trafił napastnika w
szczękę, a kiedy poczuł przewagę, nic ju\ nie mogło go powstrzymać.
Uderzał, dopóki przeciwnik nie znieruchomiał niczym szmaciana
kukła.
Niedoszły zabójca le\ał rozciągnięty na dywanie. David zerwał z
jego twarzy kominiarkÄ™.
- Znasz go? - wydyszał.
To był młody człowiek, niewiele po dwudziestce.
- Nigdy go nie widziałam.
- Znajdz coś, \eby go skrępować. Stała jak sparali\owana.
- Amando, pospiesz siÄ™!
- Nie mam \adnej linki. Chyba tylko sznurek do pakowania
paczek.
- Jakaś taśma izolacyjna?
- Niby skÄ…d? Przecie\ mieszkam w bloku i nie ja zajmujÄ™ siÄ™
naprawami w mieszkaniu.
W drzwiach pojawiła się Vonnie. Na widok le\ącego na podłodze
mę\czyzny i broni w dłoni Amandy zaczęła rozpaczliwie krzyczeć.
- Zamknij się! - rozkazała Amanda.
- Zabiłaś go!
- Cicho, Vonnie. Obudzisz Laurel. David podszedł do
dziewczyny.
- Wszystko w porzÄ…dku, panujemy nad sytuacjÄ…. Idz do telefonu,
wezwij policję. Mo\esz to zrobić?
Nie powiedziała ani słowa, tylko skinęła głową.
- Idz ju\ - ponaglił ją. - Ale najpierw daj mi ten pasek od
szlafroka.
Spełniła prośbę i uciekła z pokoju. Napastnik wcią\ był
nieprzytomny. David obmacał swoją prawą rękę i skrzywił się z bólu.
- Wszystko w porządku Davidzie? Nic ci się nie stało?
- Poczułbym się lepiej, gdybyś odło\yła tę spluwę. Wcią\
trzymała broń oburącz, lecz opuściła lufę.
- Co się właściwie stało? Kim jest ten człowiek?
- Nie mam pojęcia. - David zbadał puls napastnika, obrócił go na
brzuch i mocno związał mu ręce za plecami. - Słyszałem, jak
wchodził. Miał klucze.
- Moja torebka. Nie odzyskałam jej. Ktoś musiał ukraść klucze.
David skończył krępować więznia.
- A ty? Nic ci się nie stało? - zapytał i chwycił Amandę w
ramiona, spojrzał głęboko w oczy, z prawdziwą troską i lękiem. -
Zmarzłaś.
- Ogrzej mnie.
Objęły ją mocne ramiona. Ten mę\czyzna, ten wspaniały
mę\czyzna uratował jej \ycie, a ona kiedyś go odtrąciła.
Z dziecinnego pokoju dobiegł płacz Laurel. Tak, tylko kilka
metrów dalej spało jej dziecko. A gdyby napastnik pomylił drzwi?
Przera\ona Amanda wyswobodziła się z objęć Davida i wpatrywała
się w trzymany w ręce pistolet. Co by się stało, gdyby napastnik
wszedł do innego pokoju?
David delikatnie odebrał jej broń.
- Nie mo\esz tu zostać.
Rozejrzała się, szacując zniszczenia. Porozbijane flakony.
Przewrócony fotel.
- To jest moje mieszkanie. Nie chcę się stąd nigdzie ruszać,
rozumiesz?
- Amando, twój dom pokazywali w wiadomościach. Mo\e ktoś
dorobił sobie klucze? - Rzucił pistolet na łó\ko. - Gdy tylko odjedzie
policja, zabieram was wszystkie do siebie do domu.
Jeszcze nigdy, ona, kobieta sukcesu, nie czuła się taka zagubiona.
Ten zamach zupełnie wytrącił ją z równowagi. Marzyła jedynie, aby
przytulić się do piersi Davida i całkowicie zdać na niego, wiedząc, \e
ochroni ją i jej córkę. Ich córkę.
- Daj spokój, Amando. Wez się w garść.
Skinęła głową na znak, \e się postara i spróbuje być znowu silna.
Lecz strach zupełnie ją sparali\ował. Nie potrafiła myśleć logicznie.
David kazał jej wyjść z sypialni.
- Zajmij się Laurel, zaraz powinna dotrzeć tu policja. Ja popilnuję
tego gościa.
Odwróciła się jeszcze, by ponownie na niego spojrzeć. Opalony,
od pasa w górę nagi, owłosiona klatka piersiowa, biodra ciasno opięte
d\insami... Tak, on potrafiłby obronić ją i Laurel.
Mo\e, gdy David pozna prawdę, odwróci się na pięcie i odejdzie,
a to była ostatnia rzecz, której by sobie \yczyła.
Rozpaczliwie go potrzebowała, teraz bardziej ni\ kiedykolwiek
wcześniej. Nie zasłu\ył na to, by go okłamywała.
Przeprowadzka w środku nocy przebiegła znacznie sprawniej, ni\
mo\na by przypuszczać. Wszystkim zajęli się David i Vonnie, mając
na uwadze opłakany stan Amandy. Popędzali policję, która
przyjechała aresztować napastnika, rozmawiali z agentami Metcalfem
i Hessem, spakowali walizki i przyprowadzili samochód Amandy z
parkingu.
O czwartej nad ranem wyruszyli przez University Boulevard w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]