[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sycząc z bólu, gdyż żwir wbijał się w jej biedne, obolałe stopy.
- Ała, ała, ałaaa!
- Na Boga! - rzucił ostro Simon i podszedł do Polly, która wspierała się na masce samochodu,
niemiłosiernie wykrzywiając twarz.
- Nigdy nie widziałem, żeby ktoś robił aż taki problem z przejścia kilku metrów!
- Aatwo ci mówić - odparła Polly, dąsając się. - Jesteś w butach i nie masz obtartych stóp! Zobacz! - To
mówiąc, uniosła nogę, pokazując rozognione, czerwone rany.
Simon nie miał zamiaru oglądać stóp Polly. Oczywiście tylko
w jeden sposób można było ją uciszyć. Wzdychając, jedną ręką chwycił ją pod kolana, drugą objął za
szyję, po czym podniósł.
- Złap mnie za szyję - rozkazał, a Polly była tak oszołomiona faktem znalezienia się w jego ramionach,
że spełniła polecenie bez szemrania.
Jego tors i ramiona były twarde jak stal. Polly nerwowo przełknęła ślinę, skrępowana bliskością jego
ciała. Mając prawie metr siedemdziesiąt wzrostu i będąc dość szczodrze obdarzoną przez naturę, Polly
w żadnym wypadku nie zaliczała się do osób filigranowych. Jednak Simon niósł ją bez większego
wysiłku.
- Dziękuję - wymamrotała zawstydzona.
- Zrobiłbym wszystko, żebyś tylko już zamilkła - oświadczył, stawiając ją na ziemię. Dotyk
delikatnego i ciepłego ciała Polly poruszył go bardziej, niż się tego mógł spodziewać. Przecież drażnił
go jej chaotyczny styl życia. Wciąż była tą samą, irytującą Polly. Tyrń bardziej zaniepokoił go fakt, że
gdy teraz trzymał ją w swych ramionach, nie doświadczał żadnego z tych znanych mu uczuć. Kiedy
brał ją na ręce, jedna jego dłoń delikatnie musnęła jej pierś, a druga poczuła gładkość skóry pod
kolanami. - Chodzmy i znajdzmy ci pokój - odezwał się szorstko, po czym, nie czekając na nią, wszedł
na schody.
Gdy Polly znalazła się w hotelowym holu, poczuła zakłopotanie. Nigdy nie była w miejscu, które
chociaż w zbliżony sposób emanowałoby taką elegancją i bogactwem. Rozglądając się dokoła swymi
błękitnymi, szeroko otwartymi oczami, Polly pokuśtykała w kierunku recepcji, gdzie stał Simon.
- Ale super! - szepnęła mu do ucha, gdy witał się z recepcjonistką, która nieco zdziwiona widokiem
pogniecionego ubrania Polly i brakiem obuwia, szybko zatrzepotała rzęsami. Polly postanowiła
nadrabiać bezczelnością. Uśmiechnęła się więc słodko, patrząc recepcjonistce prosto w twarz.
Simon przeszedł na francuski. Mówił jednak zbyt szybko, by
Polly mogła cokolwiek zrozumieć. Dyskusja trwała długo. Towarzyszyło jej sporo dziwnych gestów i
mimiki, począwszy od wzruszeń ramionami, a skończywszy na kiwnięciach głowami. Z coraz
bardziej ponurego wyrazu twarzy Simona można było wywnioskować, że sprawy nie wyglądały
najlepiej.
- Co jest grane? - spytała w końcu Polly, znudzona przedłużającymi się pertraktacjami.
- Nie mają wolnego pokoju - wycedził Simon przez zaciśnięte zęby. - Nikt nie odwołał rezerwacji;
hotel jest pełen. Myślałem, że będą mogli cię gdzieś upchnąć, ale nie mają już nawet wolnej szafki na
szczotki.
- Aha. - Polly zapomniała o tym, że przecież wcześniej wcale nie chciała skorzystać z pomocy
Simona. Jednak hotel wyglądał tak lukśusowo i zachęcająco, że teraz, gdy już tu była, myśl o
poszukiwaniu taniego noclegu, na który byłoby ją stać, wydawała się bardziej niż przykra.
Spojrzała na Simona. Ze zmarszczonymi brwiami, tępo wpatrywał się w recepcyjny kontuar.
- Nie mogłabym spać z tobą? - zapytała.
- Słucham? - gwałtownie odwrócił głowę.
- Niepotrzebnie patrzysz na mnie, jakbym złożyła ci jakąś niemoralną propozycję - powiedziała, nieco
urażona przerażeniem malującym się na jego twarzy. - Przecież masz pokój, no nie? A często bywa, że
pojedyncze pokoje mają dwa łóżka.
- Muszę przyznać, że tak - odpowiedział Simon oficjalnie. - Ale w tym wypadku jest tylko jedno. Gdy
robiłem rezerwację, myślałem, że będę tu z Heleną - przypomniał jej.
- Aha... w takim razie masz podwójne łóżko, tak''
- Tak.
- No cóż, ja nie mam nic przeciwko temu, żebyśmy oboje na nim spali - zaproponowała Polly.
- Oboje? - Na twarzy Simona pojawiło się przerażenie.
- Założę się, że łóżka są tutaj tak ogromne, że pewnie zmieściłoby się na nich sześć osób, a co dopiero
dwie - uspokajała go. Była gotowa zrobić wszystko, byleby tylko tu zostać. Odświeżający prysznic i
czysta, pachnąca pościel były już tak kusząco blisko. - W zasadzie to nie wiem, czemu jesteś tak
śmiertelnie poważny i przerażony. Przecież już kiedyś spaliśmy razem. W dzieciństwie.
- Być może nie zauważyłaś - odparł Simon, starając się udawać obojętność - ale już nie jesteśmy
dziećmi.
- Nie wydaje mi się, żeby to miało jakieś znaczenie - powiedziała lekceważąco, zapominając - co
zresztą było dla niej wygodne - o tym, co poczuła, gdy wziął ją na ręce i mocno do siebie przycisnął. - [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl