[ Pobierz całość w formacie PDF ]

umowy, co i tak przysporzy jej aż nadto cierpień, i spróbować zaleczyć
rany w sercu.
Otworzyła drzwi i, nie zważając na zalane łzami policzki i
zasmarkany nos, stanęła w progu. Burke z ustami wygiętymi w podkowę i
zmrużonymi oczami również sprawiał wrażenie przybitego. Nieśmiało
pogłaskał ją po ramieniu.
- Dobrze się czujesz?
Pokręciła głową. Spod powiek spłynęły nowe łzy.
- Doceniam wszystko to, co powiedziałeś - odezwała się drżącym
głosem - i jeśli sprawy potoczyłyby się inaczej, z radością wyszłabym za
ciebie, zamieszkałabym z tobą i założyła rodzinę. Ale tak się złożyło, że
zakochałam się w tobie, a ponieważ cię kocham, nie mogę się zadowolić
namiastką uczucia z twojej strony.
- Shannon...
Nerwowo zacisnęła pięści w kieszeniach szlafroka, aby powstrzymać
się przed objęciem Bishopa za szyję. Zacisnęła powieki, wzięła głęboki
oddech i pokonała ostatni, najtrudniejszy odcinek drogi.
- Przestań, proszę. Nie komplikuj sytuacji. Chyba powinieneś po
prostu pójść.
Przez następną minutę stał w miejscu, głośno dysząc. Potem odwrócił
się na pięcie, błyskawicznie włożył spodnie i buty, chwycił płaszcz i
zatrzasnął za sobą drzwi.
Shannon czuła się tak, jakby uleciała z niej dusza. Osunęła się na
podłogę i utopiła złamane serce w potoku łez.
ROZDZIAA DWUNASTY
Każdy z ośmiu dni, które upłynęły od ich rozstania, wydawał się
Bishopowi tysiącleciem. Po części rozumiał jej decyzję, by zachować
dystans. Nie potrafił dać jej tego, czego pragnęła - wyznania wiecznej
miłości.
A przecież nie oczekiwała od niego niczego więcej.
Miał tylko nadzieję, że zdawała sobie sprawę, że gdyby to leżało w
jego mocy, powiedziałby jej to, co chciała usłyszeć. Mógł jej ofiarować
pieniądze i biżuterię, samochody, ubrania, domy i wycieczki dookoła
świata. Małżeństwo z nim dałoby jej prestiż i władzę.
To, czego pragnęła, nie kosztowałoby go ani grosza. Dwa słowa.
Skoro nie wiedział, co znaczą te dwa słowa, nie mógł ich wypowiedzieć w
dobrej wierze.
Z jego doświadczeń wynikało, że miłość to takie samo słowo jak
tysiące innych w słowniku. Ludzie używają go bez ograniczeń, aby komuś
pochlebić, kogoś do czegoś przekonać albo nawet kimś manipulować.
Miłość między rodzicem a dzieckiem to coś szczególnego. Tej formie
uczucia w większości wypadków można zaufać.
Chociaż sam nie doświadczył miłości od własnych rodziców, od razu
bezwarunkowo pokochał dziecko, które Shannon nosiła pod sercem. Miał
absolutną pewność, że każdego dnia swego życia dziecko będzie czuło siłę
tej miłości.
Ale ludzie dorośli, a zwłaszcza kobiety, to inny problem.
W przeszłości spotkał kilka kobiet, które powiedziały mu, że go
kochają. Raz czy dwa nawet dał się nabrać na słodkie kłamstwa, dopóki
się nie zorientował, że mówią mu to, co ich zdaniem chciałby usłyszeć,
czyli to, dzięki czemu dostaną więcej kosztownych prezentów, kartę
kredytową, a może nawet obrączkę.
Od tych kobiet nauczył się, że  kocham cię" to zwrot gładko
przechodzący przez gardło. Można nim zaspokoić próżność partnera lub
sprytnie wykorzystać czyjąś łatwowierność.
I dlatego nie mógł wyznać Shannon, że ją kocha.
W krótkiej historii ich znajomości był wobec niej całkowicie szczery.
Chciał się z nią kochać, lecz nie chciał kłamać, że ją kocha.
Odłożył długopis na stertę dokumentów zaścielających biurko i
przetarł zmęczone oczy. Czy w ogóle uwierzył w deklarację uczuć
Shannon? Zanim go wyprosiła z mieszkania, oznajmiła, że go kocha.
Poczuł ukłucie w sercu, lecz natychmiast odzyskał panowanie nad
sobą, ubrał się i wyszedł, nie dając po sobie poznać, jak bardzo go
dotknęła ta sytuacja.
A pózniej? Szydził z jej wyznania. Jak mogła oświadczyć, że go
kocha i zaraz potem wyrzucić go na korytarz? Jak mogła stwierdzić, że go
kocha, a jednocześnie odrzucić wszystko, czego on całym sobą pragnął -
rodzinę, dziecko, wspólną przyszłość?
Jego myśli zatoczyły krąg i wróciły do punktu wyjścia.
Ból w sercu stawał się nie do zniesienia. Nigdy jej nie okłamał i nie
miał najmniejszych wątpliwości, że i ona nie kłamała. Jeśli powiedziała,
że go kocha, to, do diabła, wysoce prawdopodobne było, że wcale nie
przesadzała. Powoli zaczynała dochodzić do niego prawda.
Czy mógł ją pokochać? Czy ją kochał?
Rozległo się natarczywe pukanie do drzwi. Niezapowiedziane wejście
Margaret przerwało jego gorączkową próbę porządkowania faktów.
- Powiedziałem: nie przeszkadzać - burknął, marszcząc czoło.
Ostatnio wciąż warczał na wszystkich, którzy się odważyli do niego
zbliżyć. Dziwne, że jeszcze ktokolwiek chciał z nim pracować, a
zwłaszcza Margaret, która nie znosiła grubiańskiego traktowania.
- Po pierwsze, w tym tygodniu powiedziałeś wiele nieprzyjemnych
rzeczy - wybuchnęła. - Nauczyłam się to ignorować. Po drugie, interesant
umówiony na drugą ma taką minę, że raczej nie będzie czekał do drugiej
piętnaście.
Zerknął na zegarek. Dziesięć po drugiej. Boże, co się z nim działo?
Nigdy w życiu nie zaniedbywał interesów tak jak w ciągu ostatnich kilku
dni, kiedy wciąż myślał o Shannon. Tylko idiota przepuściłby koło nosa
wspaniałą okazję, jaka właśnie się trafiła jego firmie. Cała dokumentacja
spoczywała przed nim na biurku.
Zmieszne. Przecież nigdy nie odzyska wewnętrznego spokoju, jeśli
nie stanie twarzą w twarz z Shannon i nie rozliczy się z własnych uczuć.
Energicznie odsunął fotel od biurka, chwycił płaszcz i ruszył do
drzwi.
- Muszę wyjść. Powiedz Petersonowi, że podwyższę ofertę o dziesięć
procent, jeśli się zgodzi wrócić tu za tydzień.
Usłyszał, jak Margaret mruczy pod nosem:
- Rychło w czas.
Pomachał ręką zirytowanemu Petersonowi i w parę sekund znalazł się
w windzie.
Dwadzieścia minut pózniej ze spoconymi dłońmi zaciśniętymi na
kierownicy mercedesa zaparkował przed budynkiem wydziału, na którym
studiowała Shannon.
Zatarasował samochodem wjazd dla straży pożarnej, ale w tej chwili
nie dbał o takie szczegóły. Szukał sali, w której niebawem powinna
skończyć zajęcia z literatury angielskiej.
W ciągu paru miesięcy stała się centrum jego świata. Myślał o niej tuż
po przebudzeniu i przed zaśnięciem. Wypełniała jego serce, umysł i duszę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl