[ Pobierz całość w formacie PDF ]
minęło dobre pięć minut, zanim przyszedł do głównego wyjścia. Tuż przed
nim szła jakaś dama w otoczeniu czterech panów. Wszyscy oni zdążali ku
wielkiemu automobilowi, który na nich czekał i którego drzwiczki lokaj
trzymał już otwarte, wolną lewą rękę wyciągnąwszy sztywno, w bok, co
wyglądało niezwykle uroczyście. Lecz Karl na próżno spodziewał się,
że nie zauważony wyjdzie za tym wytwornym towarzystwem. Starszy
Portier już go złapał za rękę i spomiędzy dwóch panów, których poprosił
o wybaczenie, przyciÄ…gnÄ…Å‚ go do siebie.
To miało być ćwierć minuty powiedział i spojrzał na Karla z
boku, jakby patrzył na zle chodzący zegar. Chodz na tutaj powiedział
potem i zaprowadził go do dużej loży portiera, którą Karl co prawda już
od dawna miał ochotę obejrzeć, lecz do której teraz, wciągnięty przez
portiera, wszedł nieufnie. Był już w drzwiach, gdy odwrócił się, spróbował
odsunąć portiera i odejść.
Nie, nie, tędy się wchodzi powiedział Starszy Portier i odwrócił
Karla.
Przecież jestem już zwolniony powiedział Karl, dając do
zrozumienia, że nikt już w hotelu nie może mu nic rozkazywać.
Dopóki ja cię trzymam, nie jesteś zwolniony powiedział Starszy
Portier, co zresztą rzeczywiście było prawdą.
Ostatecznie Karl także nie widział powodu, dla którego miałby się
bronić przed portierem. Cóż w gruncie rzeczy mogło mu się jeszcze
stać? Ponadto ściany loży portiera składały się wyłącznie z ogromnych
szyb, przez które widać było tłum ludzi, przepływających we wszystkich
kierunkach przez westybul, tak dokładnie, jakby się było między nami.
Tak, zdawało się, że w całej loży portierskiej nie ma kąta, w którym
można by się ukryć przed oczyma ludzi. Mimo że wszystkim tam na
zewnątrz bardzo się śpieszyło, gdyż z wyciągniętą ręką, opuszczoną
głową, wytężonym wzrokiem, wysoko trzymając pakunki szukali
przejścia, prawie żaden nie omieszkał rzucić okiem na lożę portiera, gdyż
za jej szybami zawsze były wywieszone obwieszczenia i informacje,
ważne zarówno dla gości, jak i dla personelu hotelowego. Poza tym istniał
jeszcze bezpośredni ruch między lożą portiera i westybulem, gdyż przy
dwóch wielkich, odsuwanych oknach siedzieli dwaj Młodsi Portierzy i
bezustannie udzielali informacji w najrozmaitszych sprawach. Byli to
ludzie wprost przeciążeni pracą i Karl skłonny był sądzić, że Starszy
Portier, jak go znał, wykręcił się w toku swej kariery od tego stanowiska.
Ci dwaj informatorzy z zewnątrz nie można było sobie tego dokładnie
wyobrazić mieli zawsze przed sobą w otworze okiennym co najmniej
dziesięć twarzy. Wśród tych dziesięciu pytających, którzy wciąż się
zmieniali, zdarzał się często zamęt rozmaitych języków, jakby każdego
z gości przysłano z innego kraju. Wciąż kilka osób pytało równocześnie,
poza tym wciąż mówiły one między sobą. Większość chciała coś z loży
portiera odebrać lub coś w niej zostawić, wciąż więc widać było także
niecierpliwie wymachujące ręce, sterczące z tłoku. Raz ktoś zażądał jakiejś
gazety, która znienacka rozwinęła się w górze i na moment zakryła twarze
innych. Temu wszystkiemu musieli sprostać tylko dwaj Młodsi Portierzy.
Do wypełnienia ich zadań nie wystarczyłoby zwykłe mówienie, oni gadali
jak katarynki, zwłaszcza jeden z nich, ponury człowiek z ciemną brodą,
okalającą całą twarz, udzielał informacji bez chwili przerwy. Nie patrzył
ani na blat stołu, gdzie ustawicznie przyjmował to, co mu podawano, ani
na twarz tego czy owego z pytających, lecz wzrok miał wlepiony przed
siebie, widocznie po to, żeby zaoszczędzać i zbierać siły. Zresztą broda z
pewnością przeszkadzała trochę w rozumieniu jego słów i przez chwilkę,
kiedy Karl stał przy nim, bardzo mało mógł zrozumieć z tego, co tamten
mówił, choć możliwe też, że mimo angielskiego akcentu rozmawiał
po prostu w obcych językach. Oprócz tego zbijało z tropu to, że jedna
wiadomość tak zazębiała się z drugą i tak w nią przechodziła, że często
pytający słuchał z napięciem w twarzy, gdyż sądził, że chodzi jeszcze o
jego sprawę, a dopiero po chwili orientował się, że już został załatwiony.
Trzeba się też było przyzwyczaić do tego, że Młodszy Portier nigdy nie
prosił o powtórzenie pytania, nawet jeśli zostało zadane zrozumiale,
a tylko trochę niewyraznie; ledwie zauważalne potrząśnięcie głową
zdradzało wtedy, że nie ma zamiaru na to pytanie odpowiedzieć, i rzeczą
pytającego było zrozumieć swój błąd i sformułować pytanie dokładniej.
Właśnie dlatego niektórzy ludzie spędzali przed okienkiem bardzo wiele
czasu. Każdemu z Młodszych Portierów dodano do pomocy gońca, który z
regału na książki i z rozmaitych pudeł przynosił biegiem wszystko, czego
Młodszy Portier właśnie potrzebował. Były to w hotelu najlepiej płatne,
jakkolwiek też najbardziej wyczerpujące posady dla młodych ludzi, w
pewnym sensie były one jeszcze gorsze niż posady Młodszych Portierów,
gdyż ci musieli tylko myśleć i mówić, podczas gdy młodzi ludzie musieli
równocześnie gdy młodzi ludzie musieli równocześnie myśleć i biegać.
Jeśli czasem przynieśli coś niewłaściwego, wtedy naturalnie Młodszy
Portier nie mógł przerywać pracy w pośpiechu i udzielać im długich
pouczeń, raczej gwałtownym ruchem po prostu strącał na podłogę
to, co mu kładli na stole. Bardzo interesująca była zmiana Młodszych
Portierów, która nastąpiła właśnie wkrótce po wejściu Karla. Zmiana taka
musiała naturalnie, przynajmniej w ciągu dnia, następować często, gdyż
z pewnością nikt nie mógłby wytrzymać w okienku dłużej niż godzinę.
W porze zmiany rozbrzmiewał więc dzwon i równocześnie z bocznych
drzwi wchodzili dwaj Młodsi Portierzy, na których wypadała kolej, a
za każdym z nich postępował jego goniec. Stawali na razie bezczynnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]