[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Obawiając się, że zacznę się głośno śmiać z tego imienia, przegryzłam wargi i zaczęłam się drapać
w wyimaginowane ukÄ…szenie na kolanie.
To chyba pchła powiedziałam, przenosząc wzrok z jednego na drugiego. Obaj odwzajemnili
moje spojrzenie, nie pozwalając mi wyśmiewać się z nich. Na ich twarzach malowała się taka powaga,
że śmiech zamarł mi na ustach.
Gumersindo Evans-Pritchard wyciągnął dłoń po moją wiszącą bezwładnie u mojego boku i
potrzÄ…snÄ…Å‚ niÄ… energicznie.
~ Jestem zachwycony, że mogę cię poznać powiedział doskonałym angielskim z ^centem
brytyjskiej wyższej klasy średniej. Przez chwilę wy dawało mi się, że jesteś jedną z tych
zarozumiałych cipek.
Jednocześnie wytrzeszczyłam oczy i rozdziawiłam buzię. Chociaż uznałam, że jego słowa miały
być komplementem, a nie zniewagą, mój szok był tak silny, że przez jakiś czas stałam jak
sparaliżowana. Nie byłam pruderyjna w odpowiednich okolicznościach potrafiłam kląć gorzej od
innych ale w słowie cipka było coś tak straszliwie obrazliwego, że aż odjęło mi mowę.
Joe pośpieszył mi z pomocą. Przeprosił za przyjaciela tłumacząc, że Gumersin-do jest
ekstremalnym obrazoburcą. Zanim jednak zdążyłam powiedzieć, że Gumer-sindo ugodził w moje
poczucie przyzwoitości, Joe dodał, że pęd Gumersindo do tego, żeby szargać wszelkie świętości,
związany jest z faktem, iż jego nazwisko brzmi Evans-Pritchard.
Nie powinno to nikogo dziwić zauważył Joe. Jego ojciec był Anglikiem, który jeszcze przed
narodzinami Gumersindo porzucił jego matkę, Indiankę z plemienia Jalisco.
Evans-Pritchard? powtórzyłam ostrożnie, po czym odwróciłam się do Gumersindo i spytałam
go, czy nie ma nic przeciwko temu, by Joe pokazywał obcej osobie jego rodzinnego trupa w szafie.
Nie ma żadnych trupów w szafie Joe odpowiedział za przyjaciela. A wiesz, dlaczego? Utkwił
we mnie spojrzenie swych błyszczących, ciemnych oczu, które nie były ani brązowe ani czarne, lecz
miały kolor dojrzałych wiśni.
Bezradnie pokręciłam głową. Moją uwagę całkowicie przykuwało jego intensywne spojrzenie.
Jedno oko zdawało się śmiać ze mnie, drugie było śmiertelnie poważne, złowróżbne i grozne.
Dlatego, że to co ty nazywasz trupami w szafie, jest zródłem siły Gumersindo ciągnął Joe.
Wiesz, że jego ojciec jest teraz słynnym angielskim antropologiem? Gumersindo go nienawidzi.
Gumersindo niemal niezauważalnie pokiwał głową, jakby był dumny ze swej nienawiści.
Nie mogłam uwierzyć we własne szczęście. Mówili nie o kim innym, jak tylko o E.E. Evansie-
Pritchardzie, jednym z najsłynniejszych antropologów dwudziestego wieku. I właśnie w tym semestrze
na UCLA * studiowałam pracę na temat historii antropologii społecznej i o najbardziej znaczącym
rzeczniku w tej dziedzinie.
Ale bomba! Musiałam się hamować, żeby nie zacząć krzyczeć i skakać z radości. Natrafić na tak
okropną tajemnicę! Wybitny antropolog uwiódł i porzucił Indiankę. Ani trochę mnie nie niepokoiło to, że
Evans-Pritchard nie prowadził żadnych badań w Meksyku znany był głównie ze swych badań w
Afryce byłam bowiem pewna, że dowiem się, iż podczas jednego ze swych pobytów w Stanach
Zjednoczonych pojechał do Meksyku. Miałam na to żywy dowód.
Uśmiechając się słodko spojrzałam na Gumersindo i obiecałam sobie w duchu, że bez jego
zezwolenia niczego nie ujawnię. No, może wspomnę coś tylko jednemu z moich profesorów. W końcu
nie codziennie dociera siÄ™ do takich informacji.
* Uniwersytet Kalifornijski w Los Angeles
W głowie aż mi się kręciło od różnych możliwości. Może krótki wykład dla paru wybranych
studentów w domu jednego z moich profesorów. W wyobrazni już wybrałam profesora. Nieszczególnie
go lubiłam, ale doceniałam jego dość dziecinne próby imponowania studentom. Co jakiś czas
spotykaliśmy się u niego w domu. Za każdym razem, kiedy tam byłam, odkrywałam na jego biurku
liścik, niby to zostawiony przypadkiem, od słynnego antropologa, Claude'a Levi-Starussa.
Nie przedstawiłaś się nam powiedział grzecznie Joe, lekko ciągnąc mój rękaw.
Carmen Gebauer powiedziałam bez wahania, podając imię i nazwisko koleżanki z dzieciństwa.
Aby złagodzić nieco dyskomfort i wyrzuty sumienia wywołane tym, że znowu skłamałam z taką
łatwością, spytałam Joego, czy pochodzi z Argentyny. Widząc jego zaintrygowaną minę, czym prędzej
dodałam, że ma argentyńską modulację głosu. Chociaż nie wyglądasz na Argentyńczyka
zauważyłam.
Jestem Meksykaninem powiedział. A sądząc po twoim akcencie, to wychowałaś się albo na
Kubie, albo w Wenezueli.
Nie miałam ochoty kontynuować tej linii rozmowy, więc szybko zmieniłam wątek.
Wiesz, jak wrócić na szlak? spytałam, nagle zaniepokojona, że znajomi będą się o mnie
martwić.
Nie, nie wiem wyznał Joe z dziecięcą szczerością. Ale Gumersindo Evans-Pritchard wie.
Gumersindo poprowadził mnie przez zarośla, ścieżką prowadzącą drugim zboczem góry. Niedługo
potem usłyszeliśmy głosy moich znajomych i szczekanie ich psa.
Poczułam ogromną ulgę, lecz jednocześnie byłam rozczarowana i zaintrygowana tym, że żaden z
mężczyzn nie próbował dowiedzieć się, jak można się ze mną skontaktować.
-Na pewno jeszcze się spotkamy powiedział od niechcenia Joe, żegnając się ze mną.
Gumersindo Evans-Pritchard zadziwił mnie, z galanterią całując mnie w rękę. Zrobił to tak
naturalnie i z takim wdziękiem, że nawet mi nie przyszło do głowy, żeby się roześmiać.
Ma to w genach wyjaśnił Joe. Chociaż jest tylko w połowie Anglikiem, to jego wytworność jest
bez zarzutu. To prawdziwy dżentelmen!
Bez słowa, czy spojrzenia, obaj zniknęli we mgle. Bardzo wątpiłam, czy jeszcze kiedykolwiek ich
zobaczę. Ogarnięta wyrzutami sumienia spowodowanymi tym, że Podałam im nieprawdziwe
nazwisko, już miałam za nimi pobiec, kiedy pies moich znajomych niemal powalił mnie na ziemię, gdy
na mnie skoczył, usiłując polizać mnie po twarzy.
VI
Z osłupieniem gapiłam się na mówcę. W trzyczęściowym garniturze, z krótkimi, Nęconymi włosami
i gładko ogoloną twarzą, Joe Cortez wyglądał jak ktoś 2 mnej epoki pośród tłumu długowłosych,
brodatych studentów obwieszonych korali
karni i w niedbałych strojach, zgromadzonych w jednej z ogromnych sal wykładowych na
Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles.
Pośpiesznie wśliznęłam się na puste miejsce w tylnym rzędzie zapchanego audytorium, miejsce
zajęte dla mnie przez koleżankę, z którą wędrowałam po górach Santa Susana.
Kto to taki? spytałam ją.
Z niedowierzaniem kręcąc głową spojrzała na mnie niecierpliwie, po czym nagryzmoliła na kartce
Carlos Castaneda.
A kto to, kurka wodna, jest ten Carlos Castaneda? spytałam, chichocząc mim woli.
Dałam ci jego książkę syknęła, po czym dodała, że to znany antropolog, który prowadził
zakrojone na szerokÄ… skalÄ™ badania w Meksyku.
Już miałam wyznać koleżance, że naszym gościem jest ten sam mężczyzna, którego poznałam w
górach tego dnia, kiedy zabłądziłam, lecz z jakiegoś ważnego powodu, nic nie powiedziałam.
Mężczyzna ten był odpowiedzialny za grozbę rozpadu naszej przyjazni, którą wielce sobie ceniłam.
Przyjaciółka była nieugięta w swej opinii, że ta historia o Evan-sie-Pritchecie to stek bzdur. Upierałam
się, że ci mężczyzni nie mieli żadnego interesu w tym, żeby mi opowiadać bajki. Wiedziałam, że
mówili szczerąprawdę. Przyjaciółka, wściekła na mnie za to, że im uwierzyłam, nazwała mnie naiwną
idiotkÄ….
%7ładna z nas nie chciała ustąpić, kłóciłyśmy się na dobre. Jej mąż, chcąc nas nieco ostudzić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]