[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Chłopiec podniósł na nią wzrok znad dużej książki z obrazkami zwierząt, którą do-
stał od pielęgniarek. Neef myślał przez moment, że Neil nie poznał Ewy, ale oczy malca
nagle zalśniły, a z jego ust wydobył się dzwięk wyrażający radość. Odłożył książkę i ro-
zejrzał się za swoim samochodem strażackim. Podniósł go z podłogi i pokazał Ewie.
Skinęła głową z wyrazem ulgi i zadowolenia, że ją pamięta. Kiedy zaczęli się bawić, Neef
wycofał się dyskretnie.
Godzinę pózniej do jego gabinetu zajrzała Kate Morse z informacją, że chcą się z nim
widzieć rodzice Jane Lees. Poprosił, by ich wprowadziła.
Chciałbym wiedzieć, co tu się dzieje, do cholery?! zawołał od progu mały, wo-
jowniczo nastawiony człowieczek w blezerze i flanelowych spodniach, który pierwszy
wkroczył do pokoju.
Bojazliwie wyglądająca żona dreptała za nim z przepraszającym wyrazem twarzy.
Nerwowo bawiła się zapięciem torebki przewieszonej przez ramię.
Neef poprosił gestem, żeby usiedli.
Lees usadowił się na krześle nie spuszczając Neefa z oka.
Najpierw w jednym szpitalu mówią nam, że Jane ma zapalenie płuc, potem twier-
dzą, że to rak, a teraz nachodzą nas ludzie z Wydziału Zdrowia i zadają dziwne pytania!
Co siÄ™ dzieje?!
Neef poczuł złość. Dlaczego Lennon nie wytłumaczył temu facetowi wszystkiego jak
należy, do diabła?! Po chwili pomyślał, że może jednak wyjaśnił o co chodzi.
Jak zapewne mówił pan doktor Lennon, panie Lees zaczął, ale mężczyzna mu
przerwał.
Jaki znowu Lennon?! Nie widziałem żadnego doktora! %7łona powiedziała mi, że
przyszedł jakiś pajac z Wydziału Zdrowia, kręcił się, oglądał mieszkanie! A przecież
u nas w domu jest wszystko w porządku! Kto go przysłał, do cholery?! %7łona się wystra-
szyła!
Neef spojrzał na potulną kobietę, która najwyrazniej nie zrozumiała, o co Lennonowi
chodziło. Teraz siedziała ze wzrokiem utkwionym w podłodze. Zapewne w mniemaniu
pani Lees wizyta kogoś z Wydziału Zdrowia oznaczała, że nie dba należycie o dom i jest
złą matką.
Myślę, że zaszło nieporozumienie odezwał się Neef.
Jasne, że nieporozumienie! Jak cholera! wyrzucił z siebie Lees.
Przygotowywał się do następnego ataku, ale Neef powstrzymał go gestem uniesio-
nych dłoni.
Panie Lees, bardzo proszę... Niech pan da mi dojść do słowa.
Mężczyzna zamilkł i westchnął. Kilkakrotnie poruszył ramionami i rozmasował
sobie kark.
76
Wizyta doktora Lennona nie miała nic wspólnego z żadnymi niedociągnięciami
z państwa strony. Nikt wam nic takiego nie zarzuca przemówił Neef stanowczym
tonem, kładąc nacisk na każde słowo.
Odniosło to widoczny skutek. Lees zaczął się uspokajać.
Nareszcie wszystko jasne powiedział.
Niestety, Jane rzeczywiście ma raka ciągnął Neef. Doktor Lennon i jego ko-
ledzy starajÄ… siÄ™ dociec, z jakiej przyczyny.
Co to znaczy, z jakiej przyczyny?
Uważamy, że Jane była narażona na działanie silnej substancji rakotwórczej i dla-
tego zachorowała. Wydział Zdrowia próbuje ustalić, co to było, zanim zdarzą się na-
stępne takie wypadki.
Oczy Leesa zrobiły się okrągłe ze zdumienia. Spojrzał na żonę, potem znów na
Neefa.
Niech pan to powie wprost. Pan myśli, że Jane zachorowała na raka z czyjejś
winy? To nie taki zwykły przypadek, o jakich się słyszy?
Neef zorientował się nagle, że niepotrzebnie wpakował się w tę dyskusję, ale było już
za pózno.
Sądzimy, że Jane zetknęła się z jakimś gazem lub środkiem chemicznym, który
spowodował chorobę.
Gaz albo środek chemiczny? powtórzył Lees. Jasna cholera!
Ale w dzisiejszych czasach można dużo zrobić, żeby wyleczyć raka, prawda, panie
doktorze? To nie to, co kiedyś zapytała nieśmiało pani Lees.
Jasne, że można wtrącił się jej mąż. Mają te różne lekarstwa.
Neef patrzył na nich oboje ze ściśniętym sercem. Znów nadchodziła ta cholerna,
straszna chwila.
Niestety, Jane ma raka płuc powiedział. Nastąpiły rozległe zmiany choro-
bowe na obu płucach. Prognozy są bardzo złe.
Chce pan nam powiedzieć, że nasza Jane umrze? zapytał Lees, jakby sam nie
wierzył we własne słowa.
Obawiam się, że tak.
Lees w milczeniu potrząsnął głową. Otwierał i zamykał usta nie wydając z siebie żad-
nego dzwięku. Starał się coś powiedzieć, ale zaniemówił. Jego żona wyciągnęła z torebki
chusteczkę i ukryła w niej twarz. Nagle Lees odzyskał głos i wybuchnął wściekle.
Jeżeli to, co pan powiedział jest prawdą, dlaczego policja nie szuka tego choler-
nego gazu, chemikaliów czy cokolwiek to jest?! Ukrywają to, tak?! To umieją dobrze
robić, cholera jasna! Poderwał się z krzesła, oparł o biurko i pochylił nad Neefem.
Nie ma mowy, żeby ktokolwiek coś ukrywał odrzekł ze spokojem Neef.
Więc dlaczego tego nie szukają, co?! Wszyscy to powinni robić, a nie jeden zafaj-
dany inspektor sanitarny! Sam gówno zdziała!
77
Doktor Lennon jest epidemiologiem, nie inspektorem sanitarnym, panie Lees.
To ekspert od wykrywania zródeł chorób. Policjanci nimi nie są. Doktor Lennon przy-
szedł do pańskiej żony i zadawał jej wiele pytań, by ustalić, czy Jane miała coś wspól-
nego z pierwszÄ… dziewczynkÄ….
Z pierwszą dziewczynką?! wykrzyknął Lees. To znaczy, że jest jeszcze
jedna?!
Jane stała się drugą ofiarą przyznał Neef czując, że grzęznie coraz bardziej.
Lees ujął żonę za ramię i poprowadził w kierunku drzwi. W progu się odwrócił.
Wie pan, co zamierzam zrobić, doktorze?
Nie. Proszę mi powiedzieć.
Idę prosto do tych cholernych gazet, ot co. One się tym zajmą. To skandal, że
dzieci dostajÄ… raka od jakiegoÅ› cholernego gazu i nikt nic nie robi!
Państwo Lees wyszli, mijając czekającą za drzwiami Ewę Sayers.
Mogę wejść? zapytała stukając lekko we framugę.
Neef zdał sobie sprawę, że musiała słyszeć, co mówił Lees.
Oczywiście odrzekł.
O nic nie będę pytać zapewniła Ewa.
Całe szczęście uśmiechnął się Neef. Jak poszło z Neilem?
Doskonale. Zwietnie siÄ™ rozumiemy.
Miło mi to słyszeć. Podobał mu się nowy samochód strażacki?
Bardzo. Mogę przyjść jutro?
Naturalnie.
Przy drzwiach Ewa się zawahała.
Mówiłeś, że w tym tygodniu zaczynacie próby z nową terapią genową.
Musieliśmy to odłożyć odrzekł Neef.
Czy Neil będzie jednym z pacjentów?
Nie. Choroba Neila chwilowo nie postępuje naprzód. Nowotwór przestał rosnąć.
Na razie zostawimy go w spokoju. Poza tym, mam pewne wątpliwości, czy ten rodzaj te-
rapii byłby dla niego odpowiedni.
Rozumiem. Tak tylko zapytałam.
Neef zauważył wyraz rozczarowania na jej twarzy.
Obecnie pewnie ty jesteś dla niego najlepszym lekarstwem powiedział.
Ja?
Stan psychiczny pacjenta często może mieć duże znaczenie przy prognozowaniu
jego szans w walce z rakiem wyjaśnił Neef. Weseli, zadowoleni z życia ludzie ro-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]