[ Pobierz całość w formacie PDF ]
I dlaczego tego wieczora Liam wybrał właśnie tę
restaurację? To się po prostu nie mieści w głowie. To
szczyt okrucieństwa! Cóż, życie potrafi czasami z nas
zadrwić...
A teraz Cat musiała wytrwać przy stoliku, udając,
że sprawia jej przyjemność towarzystwo Tony'ego
i smakują potrawy i wino. I nie dać po sobie poznać,
że czeka tylko, aż do tej sali wejdzie Liam.
Restauracja składała się z kilku pomieszczeń
w amfiladzie. Zwiatła były przyćmione, rozmowy
prowadzono ściszonymi głosami, przy pianinie sie
dział muzyk w średnim wieku i grał wiązanki roman
tycznych standardów. W sumie było to idealne miejs
ce dla kochanków, ale niezbyt odpowiednie na kola
cję z nieodpowiednim partnerem. A już zupełnie
nieodpowiednie, jeśli lada chwila ma koło ciebie
przejść właśnie ten mężczyzna, z którym chciałabyś
tu być, pomyślała Cat.
- Zdobyłem twój adres od Freddiego - ciągnął
niezmordowany zadowolony z siebie Tony. - Był
bardzo przejęty, kiedy się dowiedział, że będziemy
tutaj razem.
Ale my wcale nie jesteśmy razem. I nigdy nie
będziemy, chociaż jesteś całkiem przystojny, dobrze
ubrany, sympatyczny i dużo zarabiasz.
W tym momencie Cat usłyszała zbliżające się
kroki. Była absolutnie pewna czyje. Zmusiła się, by
nie odwrócić głowy.
Liam przeszedł koło niej, nie rzuciwszy nawet
okiem w jej stronę. Oczywiście, nie przyszedł tutaj
sam...
Jego towarzyszka była wysoka i szczupła, o dłu
gich kasztanowych włosach spiętych z tyłu kokardą
z czarnej wstążki. Miała na sobie krótką czarną
spódniczkę i jedwabną tunikę w czarno-białe pasy.
Trudno było nie podziwiać jej uderzająco pięknych
nóg. Cat nie widziała jej twarzy, ale mogłaby przy
siąc, że jest wyjątkowo ładna. Całe szczęście Liam
i długonoga piękność usiedli kilka stolików dalej.
Cat musiała przyznać, że jej małże, a potem kur
czak po prowansalsku były znakomite, ale niewiele
mogła przełknąć przez ściśnięte gardło. Nie tknęła
też prawie wina. Zamiast niego popijała wodę mine
ralnÄ….
Tony natomiast przeciwnie, wina sobie nie żało
wał. Skończywszy pierwszą butelkę, zaraz zamówił
następną.
Wino rozwiązało mu język. Na początku rozma
wiali o pracy, ku zadowoleniu Cat, która nie miała
ochoty poruszać osobistych tematów. Potem jednak,
gdy mimochodem wspomniała coś o adwokatach,
Tony nie wytrzymał i uraczył ją niekończącą się
opowieścią o szczegółach zaciętej walki, jaką stoczył
podczas swojej sprawy rozwodowej. Uznał widocz
nie, że go ciężko skrzywdzono i musiał podzielić się
szczegółami z Cat, która z trudem wytrzymywała
jego wynurzenia.
- Ktoś na pewno namówił Cheryl, żeby aż tyle
zażądała. Ona wcale nie potrzebuje tych pieniędzy.
Po drugiej butelce Tony zaczął lekko bełkotać,
a potem coraz bardziej się rozklejał i jął zalecać się do
Cat, która wreszcie miała tego powyżej uszu. Nie
czekając na deser, dyskretnie przywołała kelnera,
zapłaciła rachunek i przy jego pomocy, modląc się,
by Liam nie był świadkiem tej sceny, udało jej się, nie
wywołując większego zamieszania, wyprowadzić
Tony'ego na zewnątrz i wsadzić do przejeżdżającej
taksówki. Stanowczo odmówiła, kiedy, podchmielo
ny, usiłował ją namówić, żeby z nim pojechała. Dla
siebie złapała drugą taksówkę. Nareszcie mogła wró
cić do domu, wprawdzie pustego, ale bezpiecznego.
Następnego wieczora weszła do mieszkania, za
mknęła za sobą drzwi, oparła się o nie i znużona
opuściła ramiona. Miała przed sobą weekend, który
przypominał bezkresną pustynię, urozmaiconą jedy
nie takimi podniecajÄ…cymi rozrywkami jak sprzÄ…ta
nie, pranie i porzÄ…dki w szufladach. Pewnie kolejnÄ…
atrakcją będzie uporządkowanie płytek DVD według
kolejności alfabetycznej. Istny raj na ziemi!
Jednego była pewna: dzisiejszej nocy nie pójdzie
spać, zalewając się łzami, tak jak poprzedniej, kiedy
cała poduszka zrobiła się mokra. A gdy o świcie się
zbudziła, łzy znowu popłynęły niepowstrzymanie.
Wobec tego ten wieczór Cat postanowiła dokład
nie sobie zaplanować. Najpierw wezmie relaksującą,
długą kąpiel w lawendowej piance, a potem otuli się
ukochanym welurowym szlafrokiem, w którym czuje
się zawsze tak miło, ciepło i bezpiecznie. Nastawi
muzykę, coś miłego dla ucha, może Mozarta. A po
nieważ jadła już lunch z potencjalnym klientem,
przygotuje sobie lekką kolację. Może omlet z serem
i do tego kieliszek wina.
A potem otworzy laptopa i popracuje nad wstęp
nym projektem pomieszczeń biurowych zamówio
nym przez klienta, który ją zaprosił na lunch. To
wszystko z pewnością wypełni jej wieczór.
Nastawiła jeden z koncertów skrzypcowych Mo
zarta, wyciągnęła się w wonnej, ciepłej wodzie i z za-
mkniętymi oczami wsłuchiwała się w błogą muzykę,
czując, jak przegania jej z duszy dręczące demony.
Po kąpieli, już w szlafroku, szła właśnie do ku
chni, kiedy odezwał się dzwonek u drzwi. Przy
stanęła w pół kroku, zastanawiając się, kto to może
być. Oby tylko nie Tony, z przeprosinami.
Wahała się, czy w ogóle otworzyć, ale przypo
mniała sobie, że to może być sąsiadka, u której
posłaniec zostawił zamówione niedawno przez inter
net książki. Po drugim dzwonku zawołała więc:
- Tak, już otwieram!
Szybko uporała się z zamkiem i szeroko otworzyła
drzwi.
- Przepraszam - zaczęła, po czym zamarła z wra
żenia.
- Dobry wieczór - powiedział cicho Liam. Ubra
ny był jak przystało na biznesmena w granatowy
garnitur w prążki, nieskazitelnie białą koszulę i jed
wabny krawat. Twarz miał zmęczoną, pozbawioną
uśmiechu.
- Co... co ty tu robisz? - zapytała chropawym
głosem Cat.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]