[ Pobierz całość w formacie PDF ]
coś robić muszę. Nie mam pojęcia, czy moje gesty w czymkolwiek pomagają. Draco w zasadzie
uspokaja siÄ™ szybko, z mojÄ… ingerencjÄ…, lub bez niej.
W momentach rozbudzenia zastanawiam się, o czym może śnić. Może o tym, jak ułożyło się jego
życie i co musiał robić, żeby przetrwać? Albo o mnie? Być może to ja jestem jego koszmarem. A
może chodzi o coś zupełnie innego, o czym nie mam pojęcia?
Jakiekolwiek by nie były, sny nie trwają długo i nigdy go nie budzą. Albo nie budziły - do ostatniej
nocy. Tym razem wszystko dzieje siÄ™ inaczej. Zaczyna siÄ™ normalnie, przyspieszonym oddechem,
wierceniem i niewyraznym szeptaniem. Aż w pewnej chwili, zupełnie niespodziewanie, padają
słowa, w które w pierwszym momencie nie chcę uwierzyć. Uznałbym, że się przesłyszałem, gdyby
ich nie powtórzył. Brzmią, jak łamiąca serce, wypływająca z jego ust prośba.
Nie, mamo. ProszÄ™... nie.
Leżę cicho, w zupełnych ciemnościach, czując się niesamowicie zaintrygowany i wcale nie
przeszkadza mi ta odrobina podglądacza we mnie. Draco nie przestaje ni to szeptać, ni to jęczeć, aż
w końcu cichy głos przeradza się w krzyk. Gwałtownie siada, z wyciągniętymi rękami i
zakrzywionymi palcami, desperacko Å‚apiÄ…cymi powietrze.
Podnoszę się także, choć nie mam żadnego pomysłu, co powinienem zrobić. Decyduję się jedynie
na dotknięcie jego ręki i ciche słowa uspokojenia.
- Draco, to tylko sen.
Jego ciało odpręża się, choć nie sądzę, że z powodu mojego dotyku. Mamrota coś w stylu wiem i
opada z powrotem na poduszkę, prawie natychmiast pogrążając się we śnie. Ja wręcz przeciwnie,
kręcę się i wiercę, nie mogąc zasnąć. Moje myśli krążą wokół tego, co usłyszałem i - żeby być
uczciwym - męczy mnie gryfońska ciekawość.
Mija godzina, a ja ciągle siedzę w ciemnościach, czekając na poranek. W końcu promienie słońca,
wpadające przez okno, zaczynają oświetlać pokój, a Draco budzi się niedługo pózniej.
Kilka razy mruga, zanim otwiera szeroko oczy. Ziewa, przeciąga leniwie, tak powoli, jakby miał na
tę odrobinę przyjemności cały czas świata. To są chyba jedyne chwile, kiedy pozwala swojemu
ciału aż tak się rozluznić. Wydaje się nawet nie pamiętać, że jestem obok.
- Nie idziesz dzisiaj do pracy? - pyta po chwili.
- Nie, jest sobota - odpowiadam z roztargnieniem.
Przeciąga się znowu, z wdziękiem ogromnego kota, pełnego gracji i próżności.
Zmuszam się do skoncentrowania na tym, o co chcę zapytać.
- Draco?
- Mmm? - mruczy w odpowiedzi.
- O czym śniłeś dzisiaj w nocy?
- Nie pamiętam. Dlaczego pytasz? - jego wzrok jest zwyczajny, bez śladu niepokoju.
- Mówiłeś przez sen... coś, czego nigdy wcześniej nie słyszałem.
- Naprawdę? - swobodny sposób, w jaki to mówi pasuje do wyrazu oczu, ale nie mogę się pozbyć
wrażenia, że jest w tym jakiś fałsz.
Biorę głęboki wdech, jakbym chciał zanurkować w głębokiej, niespokojnej wodzie. Cała sytuacja
sprawia, że tak właśnie się czuję.
- Mówiłeś o matce.
- Naprawdę? - pyta znowu, ale teraz w jego głosie dzwięczy ślad ostrożności. - Co mówiłem?
- Wołałeś ją i byłeś bardzo zdenerwowany.
Wzrusza ramionami i chowa ręce pod kołdrą.
- Zabawne, nic nie pamiętam.
Robi ruch, jak gdyby chciał wstać z łóżka, ale szybko łapię go za nadgarstek.
- Powiedz, co się z nią stało.
- Nie - odpowiada i próbuje wyrwać rękę. Nie pozwalam na to.
- Powiedz mi, co się wydarzyło.
Znowu chce się uwolnić, ale moja dłoń trzyma go mocno.
- Umówiliśmy się, że nie będziemy o tym rozmawiać. Nie pamiętasz?
- Draco...
- Daj spokój.
- Nie! Chcę wiedzieć.
Teraz szarpie ręką na tyle mocno, że udaje mu się uwolnić. Szybko wstaje z łóżka.
- Gdzie idziesz? - pytam i także się podnoszę.
Zabiera z podłogi spodnie od piżamy i ubiera je tak szybko, że aż dziwię się, w jaki sposób udaje
mu się utrzymać równowagę.
- Odchodzę! - krzyczy. - Ostrzegałem cię. Powiedziałem, że jeżeli spytasz mnie o nią jeszcze raz, to
koniec z naszą umową. Spytałeś. Ja odchodzę!
Kończy ubieranie i dopada drzwi.
Nadeszła chwila prawdy. Mógłbym pozwolić mu wyjść. Mieliśmy umowę i złamałem ją. Nie
powinienem spodziewać się niczego innego. Ale wtedy nachodzi mnie myśl - dlaczego naciskam
tak bardzo? Dlaczego nie chcę odpuścić? Myśl odpływa i wiem, że muszę podjąć decyzję. Nie ma
czasu na wątpliwości, czy domysły. Muszę coś zrobić teraz.
Więc robię. W przeciwieństwie do niego mam w nosie skromność. Wyskakuję z łóżka i nagi biegnę
do drzwi, dopadam ich w momencie, w którym Draco już je otworzył. Uderzam je tak mocno, że
zamykajÄ… siÄ™ z trzaskiem.
Nawet się nie obraca, żeby na mnie spojrzeć. Wzdycha tylko i patrzy na sufit.
- Co ty, do diabła, wyprawiasz?
Nie waham się już. %7ładnego owijania w bawełnę. W końcu wskoczyłem na głęboką wodę.
- Powiedz, co się stało z twoją matką.
- Zabierz tę cholerną rękę z drzwi - mówi i szarpie energicznie za klamkę, ale udaje mu się
zaledwie je uchylić.
- Nie, dopóki nie odpowiesz na pytanie - zatrzaskuję drzwi z powrotem.
- Pierdol się! - wrzeszczy, odwraca się i odpycha mnie z całych sił. Powinienem się tego
spodziewać, a jednak udaje mu się mnie zaskoczyć. Chwilę desperacko młócę rękami powietrze,
zanim nie upadam ciężko na tyłek.
Gapi się na mnie nie dłużej niż sekundę, po czym odwraca i ponownie otwiera drzwi. Ale ja jestem
szybszy. Jestem diabelnie szybki. Podsycany niewypowiedzianÄ… potrzebÄ… zrywam siÄ™ i doskakujÄ™
do niego. Tym razem nie zaprzątam sobie głowy zamykaniem drzwi. Rzucam się i przyciskam do
nich jego ciało.
- Oszalałeś?! - krzyczy.
- Powiedz... - zaczynam, ale przerywa mi jego wrzask.
- Kurwa, ona nie żyje, w porządku?! Nie żyje! To właśnie chciałeś usłyszeć?! Jesteś teraz
szczęśliwy?!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]