[ Pobierz całość w formacie PDF ]
told ? Ktoś ją wprowadził w błąd.
Mężczyzna szepcze teraz do bławatkowej kobiety, że trzeba jak
najszybciej pozbyć się go z miasta. Muszą natychmiast uciekać.
Kobieta kiwa głową, mówiąc, że wszystko zostało już zorganizo-
wane i wóz z sianem czeka na rannego. Chodzi tylko o to, by po-
móc przenieść go na dół.
Muszę dać mu zastrzyk mówi mężczyzna. Bez niego nie
przeżyje.
Po chwili czuje potworny ból, kiedy oboje targają go na dół. Dla-
czego nie dadzą mu spokoju? Potem jest jeszcze gorzej, bo wóz za-
czyna podskakiwać na drodze. Bławatkowa przykrywa go szczel-
nie sianem i siada obok.
Boli? pyta, a on ma zaciśnięte usta, żeby nie wyć z bólu.
Za chwilę przestanie. Co mówisz? Nachyla ku niemu twarz.
Lila siada przy nim i delikatnie ujmuje jego rękę. Zaczyna ją
gładzić. Robi mu się błogo.
Nie żyję, prawda? pyta ją. To pytanie wydaje mu się tak
śmieszne, że zaczyna parskać.
%7łyjesz, mój kochany. Nie martw się o nic. Jak będzie trzeba,
to przyjdÄ™ po ciebie. Kocham ciÄ™.
Kocham ciÄ™.
Co ty mówisz, Witold . Mnie kochasz?
Ale odpowiedzi nie ma, bo WÅ‚odek po zastrzyku morfiny zasy-
pia.
Szukam cię wszędzie, a ty tu sobie śpisz w najlepsze? Zięcka
szarpała rękaw Feliksa z całych sił.
Czego ode mnie chcesz? Otworzył zaspane oczy.
Ona nie da rady sama urodzić. Trzeba lekarza, nie rozumiesz
tego? Myślałam, że pojechałeś po niego.
Tyś, kobieto, oszalała zupełnie. Nie mogę teraz wrócić do mia-
sta. Ale ty możesz iść do najbliższej wioski i przyprowadzić jakąś
akuszerkÄ™.
244
Dlaczego ja?
Tak smacznie spał, a ta baba znów doprowadziła go do szewskiej
pasji.
Bo ciebie nikt jeszcze nie szuka. Możesz powiedzieć, że ciężar-
na po drodze zaczęła rodzić. Wieś jest godzinę drogi stąd. Zdążysz
przed zmierzchem. Dopiero siódma. Spojrzał na zegarek.
Zięcka, która wyglądała teraz jak obraz nędzy i rozpaczy, nadal
w kapeluszu, tkwiącym na jej głowie jak przyklajstrowany, spoglą-
dała nerwowo to na stodołę, to na drogę przez las.
Pójdę, ale daj mi jakieś pieniądze.
Feliks sięgnął do kieszeni i wydzielił wdowie parę monet.
Reszta pózniej.
%7łachnęła się, lecz potykając się na swoich obcasach, ruszyła
w stronÄ™ szosy.
Feliks schylił się po garnek z wodą. Orzezwił się i postanowił zaj-
rzeć do stodoły. Już przy wejściu usłyszał krzyki bólu.
Włodek, pomóż mi!
Momentalnie go to rozwścieczyło. Czy ona nigdy nie przestanie
go wspominać? Z całych sił ściskała trzonek od grabi, więc na wszel-
ki wypadek postanowił nie podchodzić bliżej. Lecz po chwili zaczę-
ło się dziać coś dziwnego. Lilka wygięła się do tyłu i wrzasnęła tak
donośnie, że aż go zmroziło.
Lilka? Postawił garnek z wodą i zbliżył się do niej.
Z przerażeniem dostrzegł, że spod podciągniętej koszuli coś się
wysuwa.
Pomóż mi syknęła przez zaciśnięte zęby.
Posłusznie pochylił się nad nią, powstrzymując wymioty. Jeszcze
jeden potworny wrzask i trzymał w rękach ciało noworodka.
To była dziewczynka. Miała zamknięte oczy, więc zaczął nią lekko
potrząsać, by je otworzyła. Wciąż połączona była pępowiną z matką,
więc Feliks postanowił ją położyć na jej piersi. Wówczas zobaczył, że
również Lilka ma zamknięte oczy.
Lilka, odezwij siÄ™.
Wołał na próżno. Nachylił się ku niej i dotknął ręki. Nie wyczuł
pulsu. Twarz Lilki była popielatoszara, a usta pogryzione do krwi.
Lila. Ton jego głosu stał się łagodniejszy i jakby przerażony.
245
Gdy przeniósł wzrok na noworodka, stwierdził, że nadal ma za-
mknięte oczy. Sięgnął po leżący obok ręcznik i zaczął pośpiesznie
wycierać dziecko z krwi i śluzu.
Dziewczynka nie wyglądała zbyt dobrze. Była szara jak jej matka
i zdaje się... Tak, to była prawda. Ona nie żyła. Odciął ją jednak od
matki, wydajÄ…cej ostatnie tchnienie, a potem bardzo delikatnie, jak-
by nie chcąc ich budzić, położył jedną przy drugiej.
Powstał, ocierając pot z czoła, i zauważył, że ma zakrwawione ca-
łe ręce.
Lilka i jego córka leżały zupełnie spokojnie, przypominając por-
celanowe lalki jego sióstr. Włosy Lilki były przemoczone potem
i przylepiały się do jej policzków. W zagłębieniu ramienia leżało
martwe dziecko.
Nienawidziła go od samego początku. Przeklęła je jeszcze w swym
łonie. Tyle razy odgrażała się, że je zabije. Nic dziwnego, że nie mia-
ło żadnych szans na przeżycie.
Mimo początkowego obrzydzenia do swojej córki Feliks poczuł
ogromny smutek z powodu jej śmierci. Nawet chyba większy niż
po Lilce. Jeśli chodzi o nią, to już od dłuższego czasu był w pewien
sposób pogodzony z jej stratą. Skoro tak uparcie go odrzucała, to
w końcu spotkało ją to, na co zasługiwała. Nie, wcale jej nie niena-
widził. Nadal pamiętał ten blask włosów, który ukazał się spod jej
czapki w tej samej stodole. To było jak wbicie szpilki w serce. Gdyby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]