[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pieszczota. Naprawdę, nie mam pojęcia, co będzie dalej.
Jedno wiem jednak na pewno  nie będę uciekać. Na pewno nie
będzie tak zle, pocieszam się, zanim w końcu zapadam w niespokojny
sen.
* * *
Następnego dnia okazuje się, że jest gorzej, niż myślałam. Annie
budzi się z gorączką i bólem gardła. Nie idzie więc do pracy i zostaje w
łóżku. To oznacza, że nie może mi towarzyszyć i do firmy jadę sama.
Marcus w dalszym ciągu nie panuje nad emocjami. Siedzi zamknięty w
swoim pokoju. Kiedy spotkaliśmy się w korytarzu, mruknął coś w
odpowiedzi na moje powitanie i z kamiennÄ… twarzÄ… zniknÄ…Å‚ w Å‚azience.
Nawet Ian nie ma czasu na niezobowiÄ…zujÄ…cÄ… rozmowÄ™ w czasie
śniadania, bo ma urwanie głowy z chorą Annie. Zaparza jej herbatki i
przygotowuje lekarstwa. Potem pędzi do pracy, a ja zostaję sama ze
swoimi obawami.
Staję przed lustrem i przez dłuższą chwilę zastanawiam się, co na
siebie włożyć. W końcu decyduję się na brązową sukienkę w stylu
vintage, którą wyszperała dla mnie Annie. W połączeniu z eleganckimi
butami wygląda lepiej niż dobrze. Nie jest nudna, ale też nie rzuca się
w oczy tak bardzo jak czarna, którą miałam na sobie wczoraj. Dobrze
siÄ™ w niej czujÄ™, a to na pewno nie zaszkodzi, gdy umieram ze strachu.
 Trzymam kciuki  chrypi Annie, kiedy przychodzÄ™ siÄ™
pożegnać. Uśmiecha się, choć jest rozpalona gorączką. Słyszę, jakie ma
trudności z mówieniem. W duchu przepraszam ją za to, co sobie
pomyślałam, kiedy powiedziała, że nie idzie do pracy. Nie zmyśla i jest
naprawdę chora, a w takim stanie nie może przecież pokazywać się w
biurze.
Na dole, przed drzwiami, spodziewam się fotografów. Na
szczęście wszędzie panuje cisza i spokój. Być może, myślę z nadzieją,
Jonathan przesadził. Prasa może znalazła już znacznie ciekawsze
tematy niż ja.
W czasie podróży metrem do City wszystko jest dokładnie takie
samo jak wcześniej, lecz kiedy w końcu staję przed budynkiem
Huntington Ventures, czeka tam już tłumek dziennikarzy i reporterów.
Na mój widok zaczyna się ruch i zanim udaje mi się dotrzeć do foyer,
otaczają mnie szczelnym kordonem. Unoszę dłonie i zasłaniam oczy
oślepione błyskami fleszy.
 Panno Lawson, kiedy poślubi pani lorda Huntingtona? 
krzyczy ktoÅ›.
 Czy bardzo go pani kocha?
 Jak to jest spotykać się z najbardziej pożądanym kawalerem w
całej Anglii?
Zewsząd padają kolejne pytania, słyszę trzask migawek aparatów.
Przepycham się w stronę wejścia, żeby dostać się do budynku. Drzwi
jednak nie ustępują. W końcu ktoś popycha je od wewnątrz, na
ramionach czuję czyjeś dłonie i w jednej chwili jestem w środku, z dala
od reporterów. Szklane drzwi są granicą, której nie wolno im
przekraczać, lecz nie powstrzymują ich przed robieniem mi zdjęć.
Mężczyzna, który wciągnął mnie do środka, to potężny facet w
niebieskim mundurze przypominającym ubrania amerykańskich
policjantów. Popycha mnie dalej, w stronę wind, a jego kolega w
identycznym uniformie zostaje przy drzwiach i pilnuje, by nikt z
zewnątrz nie wszedł do firmy.
 Wszystko w porządku?  pyta mój wybawca, wciąż osłaniając
mnie przed dziennikarzami.
PotakujÄ™ niepewnie.
 Tak, już teraz tak. Dziękuję.
 Nie ma za co  odpowiada.  Nie wolno im wchodzić do
biurowca. Dostaliśmy polecenie, by trzymać ich na zewnątrz.
Potakuję z wdzięcznością. Jonathan nie przesadził, kiedy mówił,
że będzie znacznie gorzej. Nie mam pojęcia, co dalej, więc rozglądam
się po foyer. Napotykam spojrzenie blondynki z recepcji, która lustruje
mnie chłodnym spojrzeniem.
 Jeszcze nie mieliśmy tutaj takiego zbiegowiska  mówi
Caroline z wyrzutem w głosie.  Na szczęście pan Huntington
wszystko przewidział i zamówił firmę ochroniarską. Inaczej nie dałoby
się tu normalnie pracować. Mimo wszystko jest znacznie gorzej niż na
co dzień  wyjaśnia przez zatkany nos.
 Bardzo mi przykro  mamroczę. Co jeszcze miałabym
powiedzieć? Przeprosić? Mowy nie ma, przecież to nie ja zamawiałam
fotografów. Dlatego bez sensu byłoby się usprawiedliwiać. Szybkim
krokiem ruszam do windy. Zamiast na czwarte piętro, jak wcześniej
planowałam, odruchowo jadę na najwyższe. Czuję ogromną potrzebę,
by porozmawiać z Jonathanem.
Kiedy wysiadam w przestronnym holu, Catherine Shepard wita
mnie takim samym kwaśno-pogardliwym uśmiechem, jak blond
Caroline na dole.
 Pana Huntingtona nie ma w firmie  oznajmia z zadowolonÄ…
miną. Nie przyszło mi do głowy, że Jonathana może nie być w pracy.
Pewnie jest przy siostrze, myślę.
 Czy wie pani, kiedy wróci?
 Dzisiaj w ogóle go nie będzie  odpowiada i nawet nie stara się
ukrywać swojej wrogości.  Poza tym prosił, by przekazać, że od dziś
wraca pani na praktyki w dziale inwestycyjnym.
Przełykam ciężko, bo jeszcze nigdy nie czułam się tak głupio. Po
co w ogóle jechałam na to piętro?! W końcu to było moje życzenie,
żeby wrócić do Annie i pozostałych. Zgoda, nie spodziewałam się, że
Jonathan bez sprzeciwu na to przystanie. Jego słowa brzmiały
przerażająco ostatecznie, jakby wszystko się między nami skończyło.
 Zgadza się  potakuję.  Chciałam tylko& się pożegnać. 
Słaba wymówka, wiem o tym. Wie o tym też piękna Catherine, bo
unosi znaczÄ…co brwi.
 Do widzenia, panno Lawson  odpowiada i uśmiecha się
chłodno.
Milczę. Odwracam się na pięcie, wracam do windy i zgarbiona
zjeżdżam na czwarte piętro.
Uśmiech, którym wita mnie Veronica Hetchfield, jest znacznie
przyjazniejszy niż ten, którym obdarzyła mnie Catherine Shepard.
Widzę w nim sporo współczucia. Nie zaskakuje jej wiadomość, że
mam wrócić do działu inwestycyjnego i tutaj dokończyć praktyki.
 Kochanie, nie przejmuj się tym wcale  mówi i głaszcze mnie
po ramieniu. Zaczynam rozumieć, że wszyscy uważają, że to Jonathan
wyrzucił mnie ze swojego biura i odesłał do dawnego działu.
 Ale przecież ja sama chciałam tu wrócić  zapewniam ją [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl