[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wzrokiem, ale nagle zamrugała powiekami i
stłumiła ziewnięcie.
Okrążył biurko i podszedł do niej, wyciągając
rękę.
Jest pózno.
Widocznie nie zauważyła, jak się zbliża, bo z
przerażenia prawie nie wyskoczyła ze skóry.
Co takiego?
Spójrz na zegar.
Posłusznie zerknęła na tarczę.
Musimy iść na górę.
140
Dlaczego? Znowu te oczy. Przerażone,
czujne.
Bo pora położyć się do łóżka.
141
Nie powinieneÅ› nigdy
przywłaszczać sobie niczego,
nad czym nie potrafisz zapanować.
Mark Twain
Georgina nie spojrzała nawet na wazon, który
przeleciał MacTumanowi nad głową i rąbnął o
ścianę. Rozglądała się za czymś innym, czym
mogłaby rzucić.
Najbliżej była poduszka.
Nie zaboli pomyślała z żalem.
Kiepsko, Georgie. Następnym razem otwórz
oczy.
Wbiła rozpłomieniony wzrok w misę z
jabłkami i znów zerknęła w jego kierunku. Ruszył
ku niej z uśmiechem na ustach, jakby działo się
coś zabawnego. A przecież zrujnował jej życie!
Rzuciła w niego jabłkiem.
Wszystko zepsułeś!
Odskoczył.
O wiele lepiej. Ale za każdym razem
chybiasz o dobre pół metra.
Kolejne jabłko plasnęło o ścianę. Potrząsnął
głową.
142
Nic cię to nie obchodzi, prawda? Wyjęła z
misy następny owoc i zamachnęła się.
Zniszczyłeś mi życie.
Złapał jabłko.
Tym razem było o wiele bliżej pochwalił.
Zmignęło mi tuż koło ucha. Myślę, że po prostu
powinnaś się bardziej skupić
Miała ochotę rzucić się na niego z pięściami,
wyć, krzycząc i wrzeszczeć, dopóki by nie
zrozumiał, co właściwie narobił. Alei stała tylko i
patrzyła na niego bezsilnie, chwytając
spazmatycznie powietrze, świadoma, że jest
bliska załamania.
Powiedz, w jaki sposób je zniszczyłem.
Westchnęła głęboko, nim spojrzała mu w oczy.
W altanie czekał na mnie pewien mężczyzna.
Chciałaś zostać sam na sam z mężczyzną,
Georgie? spytał udając zgorszenie.
Nam również nikt nie towarzyszył.
Aye. Uśmiechnął się leniwie.
W spotkaniu w altanie nie ma nic
niestosownego.
W nocy? W opustoszałej części ogrodu?
Patrzył na nią.
Ale ten mężczyzna zamierzał prosić mnie o
143
rękę.
Wzruszył ramionami.
Nie widzÄ™ problemu. ZresztÄ… to najlepsze
rozwiązanie. Rozparł się na krześle. Ja się z
tobą ożenię.
Przestań, bo zemdleję z wrażenia.
Roześmiał się głośno.
Chcę wyjść za Johna Cabota.
Znów ryknął śmiechem, więc cisnęła w niego
jabłkiem, ale ten szubrawiec pochwycił je w locie
z dziecinną łatwością.
Rozumiem. Skinął głową i z
zainteresowaniem obejrzał jabłko pod światło.
JesteÅ› w nim zakochana.
Tak! skłamała.
Wolno opuścił wzrok, a potem popatrzył na
nią tak, jakby jej wierzył. Uniosła lekko
podbródek.
Kocham go do szaleństwa. Po prostu do
szaleństwa. Myślę o nim dniami i nocami. On jest
moim życiem. Moją przyszłością, on...
Zatoczyła dłonią zgrabny łuk. John Cabot
spełnia wszystkie nadzieje, jakie wiązałam z
małżeństwem.
Podrzucił jabłko jak piłkę i wytarł je o koszulę.
144
Ugryzł kawałek, przez chwilę przeżuwał
szkaradnie, po czym połknął wreszcie większy
kęs. Jadł sobie po prostu jabłko, jakby czekał, że
rzuci w niego następnym, chybiając o milę.
Chcesz wiedzieć, co tym myślę, Georgie?
Nie, ale daję głowę, że mi powiesz.
Uśmiechnął się.
Może jednak nie.
Wzięła do ręki jabłko, starając się przybrać
równie nonszalancką pozę.
Myślę, że i bez dekoltu podobasz się
mężczyznom.
Zrozumiała, co ma na myśli, jak również co
udało mu się dostrzec w ciemnościach ogrodu.
Zapragnęła nagle zapaść się pod ziemię.
Oczywiście muszę przyznać, że to był
wyjątkowo piękny widok. Uśmiechnął się do
niej ciepło. Zresztą w dalszym ciągu mi się
podoba, ale ja wiedziałem, że cię pragnę, jeszcze
zanim opuściłaś suknię prawie do pasa.
Nie pozwolę się wyprowadzić z równowagi.
Nie pozwolę myślała, z trudem opanowując chęć
podciągnięcia sukienki pod szyję, która była
równie czerwona, jak jej płonąca ze wstydu twarz.
Sekundy wlokły się jak minuty. Zyskując na
145
czasie, wpatrywała się w jabłko.
A więc takie jest twoje zdanie powiedziała
w końcu.
Skrzyżował ręce na piersiach, jakby zachęcał ją
do kolejnego ataku.
Aye. Właśnie takie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]