[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jednak traciła oddech i myślała, \e łomot własnego serca zabije ją.
Przestań, to szaleństwo wyszeptała.
Wiem. Jego wargi okrywały szybkimi pocałunkami jej ciało, a gwałtowny
oddech oblewał \arem szyję.
Meg przesunęła dłonie w dół, pieszcząc uda Reda. Pomiędzy ich ciasno
splecionymi ciałami poczuła twardy kształt.
Nie mo\emy wyszeptała, ale zaczęła rozpinać guziki koszuli Reda.
Jesteśmy mał\eństwem.
Wło\ył ręce w jej d\insy i gładził nagie pośladki.
Ktoś mo\e tu wejść szepnęła.
Zawahał się tylko na moment, sprawdzając jedną ręką, czy drzwi są zamknięte.
Po krótkiej chwili znów wpił się w jej usta.
Nie mo\emy tego robić powtórzyła słabo, a on zgodził się, zdyszany. Oboje
wiedzieli, \e jest ju\ za pózno, aby się wycofać.
Ostatni raz, myślała, jeden raz w odwecie za te wszystkie przyszłe samotne
noce... I gdy na moment przestał ją całować, szepnęła:
Zrobimy to, nikt się przecie\ nie dowie.
Tak, Megan.
To nie ma znaczenia, jesteśmy dorośli.
To niczego nie zmieni.
Niczego.
To tylko seks.
Kłamca!
Patrzyła w jego przymglone oczy, w tę podnieconą twarz i jeszcze raz
wyszeptała:
Tak.
Pod sobą czuła szorstki koc, a wewnątrz ciała przeszywającą rozkosz. Objęła
Reda konwulsyjnie ramionami i nogami, gotowa wyjść mu na spotkanie.
Prze\ywała udrękę oczekiwania i nadzieję na spełnienie. Otrzymała ju\ tak wiele,
teraz, w tej chwili, ale pragnęła jeszcze więcej i zupełnie nie czuła się nasycona.
Oczekiwała tej ostatniej chwili palącej przyjemności, która mogła być zawsze
jeszcze większa.
Pogrą\yła się w nim. Cały był płomieniem i wspaniałą męską stanowczością.
Wszystko, o czym chciała teraz pomyśleć, stawało się jego imieniem. Red nale\ał
do niej, był jej częścią.
Przez długi czas oddychali cię\ko, spleceni ramionami tak ciasno, a\ uścisk stał
się bolesny. Otwarte usta Meg dotykały ramion Reda, palce zaciskała wcią\ na jego
pośladkach. Nie otwierała oczu, aby jeszcze przedłu\yć stan rozkoszy. Nadal czuła,
\e Red nale\y do niej i nie mogła powstrzymać w myśli gwałtownie powracającego
błagania. Nie zostawiaj mnie Red, nie...
Jednak w końcu stało się. Napięcie opadło i w milczeniu, z trzęsącymi się
rękoma, pospiesznymi ruchami zaczęli szukać swoich ubrań. Maudie z pewnością
była zaciekawiona, co się z nimi stało. Ktoś mógł tu wejść lada moment.
Meg czuła się rozbita i oszołomiona. To było ich ostateczne po\egnanie
szaleństwo w ponurym magazynku. Chyba zasługiwali na coś więcej? Zacisnęła
usta, aby się nie rozpłakać.
Powinni po tym wszystkim poczuć się lepiej, tak się jednak nie stało. Tęsknota i
pragnienie dokuczały Meg jeszcze bardziej. Myślała na przemian: powiedz coś,
Red, dotknij mnie, obejmij, to znów: nie, nic nie mów i niczego nie rób.
O czym on teraz myśli i czy tak\e cierpi?
Oczywiście, \e nie. Mę\czyzni nie reagują na seks w ten sposób, nie zawracają
sobie głowy sentymentami. Akceptują wszystko, co im się przydarza.
To, co zrobili, było szaleństwem, ale Meg postanowiła niczego nie \ałować. To
nie miało znaczenia. Jeśli mę\czyzni w takich chwilach po prostu wstają i
odchodzą, to dlaczego ona nie mogłaby zrobić tego samego?
Ale\ mogła!
Zapięła pasek, przeczesała palcami włosy.
Czy wszystko w porządku? Długo nie odpowiadał.
Taak, wspaniale.
Wstała z dr\ącymi kolanami, \ar wcią\ przenikał jej ciało. Jednak powoli
zaczęła się ju\ kontrolować.
Wyjdę pierwsza powiedziała, wcią\ nie mogąc spojrzeć mu w oczy.
Red wstał równie\, a jego głos był szczególnie zmieszany, gdy wyszeptał:
A więc to jest to...
Poczuła się dotknięta, ale umiała być przecie\ równie chłodna jak on.
Czy chcesz, abym ci powiedziała, \e to było dobre? To zawsze było dobre
między nami, Red. Głos jej się łamał i posłała mu wymuszony uśmiech.
Dlatego cię poślubiłam, pamiętasz?
Na chwilę jego oczy zapłonęły gniewem.
W porządku odpowiedział beztrosko. Gdybym miał tę świadomość
wcześniej, mógłbym brać za to forsę od godziny .
Meg rzuciła się do drzwi.
Poczekaj chwilę.
Wstrzymała oddech, ale Red tylko poprawił jej skręcony pasek i odszedł.
Dzięki odpowiedziała bezbarwnym głosem.
Zawsze do usług.
Wcią\ oczekiwała, \e zrobi coś wa\nego, ale nie miała pojęcia, co by to mogło
być.
Kłaniając się głęboko, otworzył przed nią drzwi.
Zdusiła łzy i wyszła.
Red poczekał, a\ zostanie sam, potem z całych sił zaczął walić w ścianę
pięściami. Nie była tak twarda, jak sobie wyobra\ał, a tylko dotkliwy ból mógł w
nim stłumić rodzącą się potrzebę krzyku.
Zacisnął powieki i oparł głowę o ścianę.
Cholera szepnął. Niech ją diabli wezmą, ją, mnie i te wszystkie szalone
bóstwa, które zetknęły nas razem na nowo. Czy to wspólne obcowanie nie mogłoby
być trochę łatwiejsze?
yle podszedł do sprawy. Nie powinien wracać do Adinorack. Skąd wzięła się w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]