[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się obniżyła - tłumaczył z kpiącym uśmiechem. Wzruszył
ramionami. - W końcu zrozumie, że nie jest w stanie mną dłużej
manipulować, i przyjmie do wiadomości, że jej nie kochałem. -
Znowu rozejrzał się wokół. - Widzisz, jak tu pusto?
Gina od razu spostrzegła, że na półkach brakuje książek, w
salonie nie ma wieży, telewizora ani magnetowidu; nawet mebli
było niewiele.
- Dostała hojną odprawę - powiedziała z naciskiem.
- W tamtym związku liczyła się tylko forsa - przyznał z
goryczą. - Pozwoliłem jej stąd wywiezć niemal wszystko.
Zachowałem tylko rodzinne pamiątki.
- I obraz Knudsena.
- Owszem. Zawsze mówiła, że to ohydny bohomaz, i miała do
mnie pretensje, że godzinami się w niego wpatruję. Próbowała
ukraść to płótno. Uznała pewnie, że to doskonała lokata
kapitału. A może w ten sposób chciała mi dokuczyć? Nie mogła
przeboleć, że ją rzuciłem. Sam nie wiem... Przed sześcioma
miesiącami wyprowadziła się stąd, więc zamknąłem dom na
cztery spusty i kupiłem mieszkanie w Kopenhadze. Odwiedziła
mnie po kilku dniach. Płakała, twierdząc, że złamałem jej serce,
i prosiła, żebym do niej wrócił. Wysłuchałem jej przez
grzeczność. Gdy zadzwonił telefon i poszedłem odebrać, kątem
oka spostrzegłem, że zdejmuje obraz ze ściany. - Uśmiechnął się
drwiąco. - Zwiewała, aż się kurzyło, ale dogoniłem ją na
schodach. Twarz miała jeszcze mokrą od łez. Potem się
dowiedziałem, że sama poprosiła jednego z moich znajomych,
aby do mnie zadzwonił o określonej godzinie.
RS
106
- Teraz rozumiem, dlaczego byłeś taki nieufny, gdy przyszłam
do ciebie bez uprzedzenia - wtrąciła Gina, a Rune natychmiast
spochmurniał.
- Zachowałem się wtedy jak ostatni gbur - przyznał szczerze. -
Na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć tylko, że pobyt
na Bliskim Wschodzie mocno dał mi się we znaki, więc byłem
okropnie zmęczony i mocno rozkojarzony po paru godzinach
snu. Naprawdę sądziłem, że to kolejny podstęp Lotty. - Podszedł
do siedzącej na kanapie Giny, ujął jej dłonie i przyciągnął ją do
siebie. Wstała i przytuliła się, nie stawiając oporu. - Wróćmy do
moich zwierzeń... Obiecałem sobie, że przestanę zawracać sobie
głowę pięknymi kobietami, ale kiedy cię objąłem, stało się dla
mnie jasne, że jesteś zupełnie inna niż Lotta.
Gina czuła, że pod wpływem jego bliskości mąci jej się w
głowie, ale dla ich wspólnego dobra musiała się zdobyć na
stanowczość.
- Nie, Rune - zaczęła z najwyższym trudem. - Chyba widzisz,
że historia się powtarza. Wystarczyło jedno spojrzenie i
postanowiłeś zdobyć Lottę. Raz jeden mnie objąłeś i to
wystarczyło, żebyś mnie uznał za ideał łagodnej kobiecości.
Znowu wyciągasz pochopne wnioski. Powinieneś uczyć się na
błędach, a nie powtarzać je w nieskończoność. - Odepchnęła go,
zaciskając powieki, żeby nie widzieć jego smutnej twarzy.
- To nie była pomyłka - zapewnił, drżąc z przejęcia. - Gdy
zdecydowałem, że chcę mieć Lottę, to była chłodna kalkulacja.
Potrzebowałem kobiety stanowiącej ładne dopełnienie moich
sukcesów, więc traktowałem ją przedmiotowo. Teraz wiem, że
nie miałem prawa tak postępować i słusznie zostałem za to
ukarany. Nie zdawałem sobie sprawy, że cierpiała z mojego
powodu. Daleko jej do ideału, ale nie jest pozbawiona ludzkich
uczuć. Naprawdę chciałbym, żeby się szczęśliwie zakochała,
chociaż mam do niej mnóstwo pretensji, bo jest chciwa, a poza
tym z czystej złośliwości okłamała cię, gdy spotkaliśmy ją w
RS
107
klubie. Gino, wyznałem szczerze, co mi leży na sercu. Jak długo
będę musiał pokutować? Darujesz mi winy?
- Nie jestem twoim sędzią. Nie mam prawa cię oceniać -
odparła zduszonym szeptem. Intuicja podpowiadała jej, że każde
jego słowo było prawdziwe, a Lotta kłamała bez mrugnięcia
okiem, żeby zatruć życie mężczyznie, którego nie była w stanie
odzyskać. - Chyba zdajesz sobie sprawę, że ja do ciebie nie
pasujÄ™!
- Niby dlaczego? - spytał opryskliwie. - Jesteś szczera,
lojalna, kochająca... - Rozłożył ręce, jakby poczuł się bezradny.
Głos mu drżał. - Wyprowadz się z hotelu i zamieszkaj u mnie.
Jeśli dasz mi szansę, na pewno zdołam cię przekonać, że we
dwoje będziemy szczęśliwi!
Nie mogła się na to zgodzić. Proponował jej przelotny
romans. Już teraz miała wrażenie, że jest od niego uzależniona,
a co będzie po tych kilku dniach, które spędziliby razem?
Byłaby jak człowiek pozostawiony na pustyni bez kropli wody.
Wolała nie wiedzieć, co traci, więc wolno pokręciła głową.
- Nic z tego nie będzie - odparła zdławionym głosem i cofnęła
się, gorączkowo szukając przekonujących argumentów. -
Wczorajszej nocy popełniliśmy błąd. Rano byłeś zły. Pewnie
żałowałeś tego, co się stało.
- Tak. - Rune podszedł bliżej i znowu ją objął. -Wściekałem
się na siebie, bo ta noc powinna wyglądać inaczej.
Niepotrzebnie się pospieszyłem. Nie okazałem ci dosyć
czułości, ale chciałem jak najszybciej wymazać z twojej pamięci
wspomnienie o tamtym głupku, który nie potrafił ciebie docenić,
a ty przez niego cierpiałaś, bo wydawało ci się, że to miłość.
- I to ci się udało - odparła, mrugając powiekami, żeby się nie
rozpłakać, i dodała z pozorną wesołością: - Jestem ci bardzo
wdzięczna, ale nie ma powodu, żeby powtarzać tamto
doświadczenie. Jestem głodna. Znajdzie się tu coś do jedzenia?
Przez chwilę przyglądał jej się badawczo, a potem ruszył w
stronę kuchni i rzucił obojętnie:
RS
108
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.
RS
109
ROZDZIAA DWUNASTY
Na krótko przed zmierzchem granatowy mercedes wjechał na
przedmieścia Kopenhagi. Ostatnie promienie słońca lśniły na
miedzianych dachach zabytkowych budowli. Gina wspominała
popołudnie spędzone w nadmorskim domu Rune'a.
We dwoje przygotowali obiad, który zjedli w ogrodzie. Gina
stanowczo odmówiła, gdy zaproponował, żeby popływali
jachtem po morzu, chociaż zapewniał, że jak większość
Duńczyków, jest mistrzem sportów wodnych i jednym tchem
wymienił kilka uprawianych dyscyplin: pływanie, jazda na
nartach wodnych oraz żeglarstwo. Nie kwestionowała jego
umiejętności, lecz nadal upierała się przy swoim zdaniu.
Zgodziła się natomiast na krótki objazd po wyspie Zelandii.
Kiedy jechali bocznymi drogami, podziwiała klasyczny profil
Rune'a, boleśnie świadoma jego bliskości, i przyglądała się z
ciekawością urokliwemu wiejskiemu krajobrazowi. Chwilami
czuła na sobie uporczywe spojrzenie, bo zerkał na nią raz po raz.
Bywało, że ich oczy się spotykały.
- Zastanawiałaś się, jak chcesz spędzić dzisiejszy wieczór? -
zapytał uprzejmie. - Tivoli jest dzisiaj otwarte do północy, ale
nie będzie pokazu ogni sztucznych, więc proponuję, żebyśmy
zmienili miejsce. Co myślisz o restauracji usytuowanej w
murach opuszczonego średniowiecznego opactwa? Salę
oświetlają pochodnie i świece, a dania są pierwsza klasa. Można
tam zamówić potrawy ze wszystkich stron świata. A może
nabrałaś ochoty na wędrówkę po nocnych klubach?
- O, nie! - Wzdrygnęła się na samą myśl o kolejnym spotkaniu
z Lotta. - Szczerze mówiąc, nie jestem głodna.
- Zbliżali się do centrum miasta. Niedaleko stąd mieszkał
Rune. - Najchętniej poszłabym do teatru na balet albo
pantomimę. Wiele słyszałam o kopenhaskich spektaklach i
chciałabym zobaczyć przynajmniej jeden.
RS
110
[ Pobierz całość w formacie PDF ]