[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ktokolwiek nad nim panował. To umniejszało radość, jaką dawało mu czynienie zła.
28
Ostry rozkaz trafił go mocno niczym cios wymierzony przez ogromną pięść. Sfruń na dół,
nędzna kreaturo! Nie pozostawało mu nic innego jak usłuchać głosu, mógł pocieszać się
jedynie nadzieją na kolejne złe uczynki.
Stał tam - cień, duch czy też obraz wywołany myślą, na półce skalnej, tak jak stał wówczas,
tamtej nocy, gdy toczył śmiertelną walkę z Heikem i Tulą. Tengel Zły mógł wtedy wygrać, a
zresztą czy tak się nie stało? Heike przecież zmarł z powodu odniesionych ran. Ale właśnie
wówczas Tengel Zły został najmocniej upokorzony. Tej piekielnej Tuli przyszły z pomocą
cztery nieznane demony i strąciły go ze skały. Pózniej Tula zniknęła wraz z nimi; w sumie
więc wydarzenia te należy zapisać na jego korzyść jako zwycięstwo.
Tamlin jednak nie wiedział nic o tym, co tu zaszło.
Tengel Zły już wcześniej rozegrał w tym miejscu niedużą bitwę. Było to wtedy, gdy jego
wasal Kolgrim pchnął nożem najgrozniejszego z ówczesnych wrogów, Tarjeia, wybranego,
by stawić czoło Tengelowi i go pokonać. Tarjei nigdy się nie dowiedział, jaki los był mu
przeznaczony, pozostał jedynie niezwykle uzdolnionym potomkiem Ludzi Lodu. Poprzez
Kolgrima Tengelowi udało się powstrzymać dłoń, która miała mu zadać śmiertelny cios.
Niedaleko stąd ukazał się też Ulvhedinowi, strasząc niemal do szaleństwa straszliwego
olbrzyma, który ośmielił się odwrócić od swego złego przodka. Ulvhedin, taki dobry materiał
na kogoś, kto mógł spowodować, by zło dalej kwitło! Tu w pobliżu także Sol spotkała raz
Tengela. Ale ta mała nigdy nie miała dość rozumu, by odczuwać poddańczy lęk. Szkoda, że
nie udało mu się przeciągnąć jej na swą stronę, doskonale potrafiłaby służyć złu.
Tengel postanowił właśnie w tym miejscu spotkać swego nowego niewolnika. Tu, gdzie
zwykle przebywał, jego duch był najsilniejszy, nie musiał więc tracić sił na śledzenie swych
potomków.
A teraz Demon Nocy, który pozostawał pod jego wpływem, potrafił latać. To nędzne
stworzenie nie było jeszcze dorosłe, nie w pełni rozwinięte, ale miało skrzydła, a to bardzo
istotne. Tengel Zły nie musiał więcej przenosić się za pomocą myśli do Lipowej Alei, mógł
wygodnie wysłuchiwać raportów tu, na miejscu.
Lilith tym razem się popisała. Widać było, że potomek, którego wydała na świat, jest
spadkobiercą najpiękniejszej ze wszystkich Demonów Nocy. Oczywiście, mierząc ludzką
miarą, wyglądał przerażająco, ale jako demon był jednym z najprzystojniejszych, a w
każdym razie na takiego się zapowiadał.
No, ale to nie takie ważne.
- Nędzny robaku - syknął obraz Tengela Złego, a z ust prastarego, ohydnego stwora
buchnęły kłęby zielonkawego, cuchnącego pyłu. - Co masz mi do przekazania?
29
Tamlin, z natury dumny, nienawidził czołgania się przed tą istotą. Obrzydzenie budziło w nim
traktowanie go, jak gdyby był niczym, ale władza Tengela Złego była tak potężna, że mógł
tylko paść przed nim na kolana i ze spuszczoną głową oddawać mu cześć.
- Nie ma żadnego zagrożenia, o którym mógłbym ci opowiedzieć, panie i władco.
- O żadnym z nich? - Tengel zapytał tak ostro, że tuman zgnilizny buchnął na demona. -
%7łądam, byś przekazał mi sprawozdanie na temat każdego z nich. Najstarsi?
- Ci w Szwecji już nie żyją.
- Wspaniale! - Tengelowi Złemu zadrżały kąciki ust. Tylko na taki uśmiech potrafił się
zdobyć. - A pozostali dwoje?
- Ci, których zwą Viljarem i Belindą, są słabi. Belindą nie należy zawracać sobie głowy, a jej
mąż Viljar także utracił swą siłę. Niedługo już pożyją. Nie wypowiedzieli ani jednego
niebezpiecznego słowa, ich myśli zajęte są tak ziemskimi sprawami, jak jedzenie i
panowanie nad wszystkimi durnymi funkcjami ludzkiego ciała.
- Ale jest wśród nich ktoś silny - zaprotestował Tengel tak ostro, że Tamlin ze strachem rzucił
się w tył. - Benedikte. Co z nią?
Tengel nie mógł się pogodzić, że wtedy, w Fergeoset, obróciła wniwecz jego plany.
- Benedikte? - powtórzył Tamlin w zamyśleniu. - Ona nie jest niebezpieczna. Nawet mnie nie
widzi.
- Nie opowiadaj głupstw, żaden człowiek nie może cię zobaczyć! - z krzykiem przerwał mu
Tengel.
Tamlin pojął, że wyraził się bardzo nierozważnie.
- Zgodnie z twym życzeniem, panie, śledziłem Benedikte szczególnie starannie. Nie
dostrzegam w jej zachowaniu niczego godnego uwagi, a jej myśli krążą jedynie wokół syna,
Andre. Zapomniała o tym, czemu służy dotknięcie przekleństwem, tak bardzo przejmuje się
rolÄ… matki.
- Miej nadal oczy otwarte! Ten syn... Czy istnieje bodaj cień podejrzenia, że jest dotknięty
albo... wybrany?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]