[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niego wariata.
Och, Aniu, gdyby wiedział, przebaczyłby mi&
Nie. Znam go. Nie zamierza pozwolić ci igrać z sobą bez końca. Doroto, czy chcesz,
żebym osobiście wyrzuciła cię z łóżka?
Dorotka wstrząsnęła się i westchnęła.
Nie mam żadnej odpowiedniej sukienki.
Masz pół tuzina ładnych sukienek. Włóż różową.
Nie mam żadnej wyprawy. Morrowowie będą mi to wyrzucali do końca życia.
Dostaniesz wyprawę pózniej. Czy nie zastanawiałaś się nad tym wszystkim przedtem?
Nie, i właśnie to jest cały kłopot. Zaczęłam o tym myśleć ubiegłej nocy. I ojciec& Ty
go nie znasz, Aniu!
Zostawiam ci dziesięć minut czasu na ubranie się! Dziewczyna była gotowa co do
minuty.
Ta sukienka jest za ciasna wyszlochała. Jeśli jeszcze bardziej utyję, Jurek
przestanie mnie kochać. Chciałabym być wysoka i szczupła, i blada, jak ty, Aniu. Och, co
będzie, jeśli ciotka Maggie nas usłyszy?
Nie usłyszy. Zamknęła się w kuchni, a jest przecież trochę głucha. Oto twój płaszcz i
kapelusz. Zapakuję jeszcze kilka drobiazgów.
Och, jak mi serce wali. Czy bardzo zle wyglÄ…dam?
Wyglądasz ślicznie rzekła Ania szczerze. Kremową buzię Doroty zabarwił
rumieniec, a łzy nie ujęły uroku jej oczom. Lecz Jurek w mroku nie dostrzegł tego i był tak
rozgniewany na ukochaną, że zachowywał się w stosunku do niej raczej chłodno.
Na miłość boską, nie miej takiej przerażonej miny, jakby cię zmuszano, żebyś za mnie
wyszła rzekł niecierpliwie, gdy podjechali pod dom Stevensów. I nie płacz, bo będziesz
miała czerwony nos. Jest dziesiąta. Musimy zdążyć na jedenastą na pociąg.
Dorota przestała płakać, gdy tylko połączono ją nierozerwalnym węzłem małżeńskim z
Jurkiem.
Aniu, kochanie, zawdzięczamy to tobie. Nigdy tego nie zapomnimy, prawda, Jurku? I
czy mogłabyś jeszcze coś dla nas zrobić? Zawiadom ojca o naszym ślubie. Jutro wraca do
domu, a ktoś musi mu powiedzieć. Jeśli w ogóle istnieje człowiek zdolny go ułagodzić, ty
nim jesteś. Proszę, zrób wszystko, żeby mi przebaczył.
Ania poczuła, że jej samej przydałby się ktoś, kto by ją ułagodził. Lecz czuła również, że
jest odpowiedzialna za tę sprawę, więc obiecała, że porozmawia z Frankiem.
On będzie okropny, po prostu okropny, Aniu. Ale nie zabije cię rzekła Dorota
uspokajająco. Och, Aniu nie wiesz, nie możesz wiedzieć, jak bardzo bezpieczna czuję się z
Jurkiem.
Gdy Ania wróciła do domu, Rebeka Dew była bliska obłędu z ciekawości. Okręciła szyję
kawałkiem flaneli i w koszuli nocnej przyszła] na wieżę, by wysłuchać całej historii.
Sądzę, że to jest właśnie coś, co można nazwać życiem rzekła j sarkastycznie.
Ale szczerze się cieszę, że Franklin Westcott dostał wreszcie nauczkę. Pani MacComber też
będzie rada. Lecz nie zazdroszczę 1 pani obowiązku zaniesienia tej wieści Frankowi. Będzie
wściekły i usłyszy J pani moc niemiłych rzeczy o sobie. Gdybym była w pani skórze, panno
Shirley, nie spałabym przez całą noc.
Obawiam się, że nie będzie to najprzyjemniejsza wizy ta przyznała żałośnie Ania.
VIII
Nazajutrz wieczorem Ania poszła do Elmcroft. Niepokój nie pozwalał jej cieszyć się
spacerem w listopadowej mgle, która przystroiła świat nierealną szatą. Czekało ją niełatwe
zadanie. Oczywiście, że Franki Westcott jej nie zabije. Ania nie bała się fizycznej przemocy,
chociaż jeśli w opowiadanych o nim historiach tkwiło zdzbło prawdy, może w nią czymś
rzucić. Pewnie Frank popisze się przed nią swą słynną sztuką ironizowania, a ironii Ania bała
się bardziej niż czegokolwiek. Sarkastyczne uwagi raniły ją boleśnie i zostawiały w jej sercu
ślad na długie miesiące.
Elmcroft był to staroświecki dom z czterema wieżyczkami i kopułką na dachu. A na
szczycie frontowych schodów siedział pies.
Te psy nie puszczają, gdy już raz schwycą przypomniała sobie Ania. Może
spróbować wejść kuchennymi drzwiami? Ale myśl, że Frank Westcott pewnie obserwuje ją
przez okno, dodała jej odwagi. Nie da mu tej satysfakcji. Niech nie myśli, że ona boi się jego
psa. Z dumnie uniesioną głową weszła po schodach, minęła psa i zadzwoniła do drzwi. Pies
ani drgnął. Rzuciwszy na niego okiem Ania stwierdziła, że śpi.
Frank jeszcze nie wrócił, ale ciotka Maggie spodziewała się go lada chwila, gdyż o tej
porze przychodził pociąg z Charlottetown. Zaprowadziła Anię do, jak powiedziała,
bibliotyki i zostawiła samą. Pies wstał, wszedł za nimi do domu i wygodnie ułożył się u
stóp Ani.
Bibliotyka spodobała się Ani. Był to pogodny, wesoły pokój. Na kominku trzeszczał
ogień, a zniszczony czerwony dywan zakrywały skóry niedzwiedzie. Widocznie Frank
Westcott przychylnie odnosił się do palenia fajki i czytania książek. Chętnie spędzał tu czas.
Usłyszała, jak wszedł do domu. Zostawił w korytarzu kapelusz i płaszcz, po czym ze
zmarszczonymi brwiami stanął w drzwiach biblioteki. Ania nagle przypomniała sobie, że po
pierwszej rozmowie z Frankiem stwierdziła, że ma on w sobie coś z eleganckiego pirata.
O, to pani? powiedział dość ponuro. Czego pani chce?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]