[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na przeszkodzie, \ebyśmy pojechali do Monaco. Tam Nicky'emu nie zagro\ą \adne kruczki
prawne cwanych adwokatów. Nie jestem biedna. Mo\emy zostać w Europie tak długo, jak długo
będzie trzeba. Nawet jeśli zrujnuję sobie przez to karierę. Niestety, Mack ma rację. Uciekanie od
problemów nie jest \adnym rozwiązaniem. Wreszcie się tego nauczyłam, choć przyswojenie
sobie tej wiedzy zajęło mi całe dziesięć lat.
Marisa małymi łykami popijała gorącą herbatę. Dojrzewała do podjęcia \yciowej decyzji.
Jeśli naprawdę kocham Macka, to muszę mu zaufać, postanowiła w końcu. Muszę uwierzyć, \e
bezpiecznie przeprowadzi mnie i Nicky'ego przez rafy i dotrzemy do najspokojniejszego z
istniejących na świecie portów. Boję się strasznie, ale jeśli on mnie nie opuści, jeśli będzie mnie
kochał, to nie ma takiej rzeczy, z którą bym sobie nie poradziła. Pozostało mi tylko przekonać o
tym Macka.
Chwilę pózniej usłyszała wycie terenowego samochodu. Podbiegła do okna. Mack zaparkował
wiśniowego d\ipa tu\ przy wjezdzie do gara\u.
Marisa sprawdziła, co robi Nicky. Poniewa\ wcią\ był zajęty rysowaniem, ubrała się i wyszła
przed dom. Chciała jak najszybciej powiadomić Macka o swojej decyzji. Modliła się tylko, \eby
zechciał wysłuchać i zrozumieć jej racje.
Znieg topniał. Gdzieniegdzie widać ju\ było gołą ziemię. Nawet samochód Gwen ze zwykłymi,
letnimi oponami bez trudu mógł pokonać górskie drogi i dowiezć ich bezpiecznie da domu.
A mo\e Mack zechce tu jeszcze kilka dni zostać? pomyślała Marisa i zaczerwieniła się na myśl o
kolejnej nie przespanej nocy. Mo\e będzie chciał porozmawiać ze mną, zaplanować strategię?
Zasapana dobiegła wreszcie do d\ipa. Wokoło nie było nikogo.
 Mack?  zawołała.
Brama do gara\u była zamknięta i nic nie wskazywało na to, \eby ktokolwiek wchodził do
środka w ciągu kilku ostatnich dni. Otaczający dom las tak\e był cichy. Marisa rozglądała się na
prawo i lewo. Pomyślała ju\, \e Mack wszedł niepostrze\enie do domu, gdy ona obserwowała
Nicky'ego, kiedy usłyszała głos. Przyduszony i niewyrazny, ale na pewno był to glos Macka.
Marisa nie wiedziała, czy zdziwaczał i mówi do siebie, czy te\ wcią\ tak się na nią wścieka, \e
klnie na osobności. Zaciekawiona i trochę zdenerwowana poszła w kierunku, z którego ten głos
dochodził.
 Przecie\ ci mówię. Dlaczego mnie nie słuchasz, Tom?  Mack opierał się plecami o ścianę
gara\u. Jedną ręką wymachiwał w stronę kępy drzew, a drugą przytrzymywał przy uchu maleńki
telefon komórkowy. Najwyrazniej gorączkowo coś komuś tłumaczył.  Nic mnie nie obchodzi,
co powie dyrekcja! Ju\ ci mówiłem, \e przeprowadzę z Marisą Rourke wywiad w taki sposób,
jaki ja uznam za właściwy. Dostaną to, na czym im zale\y, ale dopiero wtedy, kiedy wszystko
będzie gotowe. Ani sekundy wcześniej. Jasne?
Myśli jak błyskawice przelatywały przez głowę oniemiałej Marisy. Dopiero po chwili
zrozumiała, co się naprawdę obok niej dzieje. Ten zakłamany, zdradliwy łowca sensacji przez
cały czas był w kontakcie ze swoją obrzydliwą stacją telewizyjną!
Zanim zdą\yła pomyśleć, ju\ znalazła się obok Macka. Wyrwała mu z ręki telefon i rzuciła go
daleko, w porastające zbocze zarośla.
 Co jest, do cholery?  Mack odwrócił się do niej.
 Jak mogłeś!?  Marisa czuła się zdradzona i oszukana.
 To nie to, co myślisz  powiedział spokojnie Mack, choć policzki nagle mu poczerwieniały.
 Myślę, \e jesteś najwstrętniejszym typem reportera, jaki chodzi po świecie, i strzelasz bez
ostrze\enia do wszystkich, którzy staną ci na drodze  mówiła Marisa zimnym głosem.  Aowca
tanich sensacji o naturze grzechotnika!
 Mariso, dosyć!
 Mam do ciebie prośbę, Mahoney.  Oczy Marisy ciskały błyskawice.  Wynoś się stąd.
Natychmiast.
ROZDZIAA DZIEWITY
 Nic a nic się nie zmieniłaś. Kiedy tylko znajdziesz się trudnej sytuacji, zaraz podwijasz ogon
pod siebie i uciekasz.
Marisa podniosła głowę znad walizki, do której pakowała ranka Nicky'ego. Mack stał w
drzwiach sypialni jej syna.
Kurtkę miał rozpiętą, a na kolanach d\insów widać było mokre plamy. Musiał wło\yć trochę
wysiłku w odnalezienie telefonu komórkowego, który znów trzymał w dłoni.
 Jeszcze tu jesteś, Mahoney?  zapytała Marisa.  Radzę ci milczeć.
Starannie zło\yła kolejną pi\amkę Nicky'ego i wpakowała ją do walizki. Doskonale wiedziała,
czuła, \e Mack ani na chwilę nie spuszcza z niej oka. Całą siłą woli zmusiła się do opanowania.
Nie chciała, \eby zauwa\ył, jak trzęsą jej się ręce albo, co gorsza, jak płacze.
 Mo\e pozwolisz mi wytłumaczyć  powiedział Mack tak cicho, \e ledwie go usłyszała.
 Jest tylko jedna rzecz, jaką powinieneś zrobić, Mahoney. Wynieś z domu tę przeklętą choinkę.
Najlepiej jÄ… spal.
 Posłuchaj, Mariso&
 Poniewa\ nie masz ze sobą \adnego baga\u, chyba zdą\ysz się stąd wynieść w ciągu godziny.
Ten hotel zaraz zamykajÄ….
 Uspokój się, do jasnej cholery!  Mack wszedł do pokoju i poło\ył telefon na łó\ku Nicky'eg'o.
 Trochę zbyt pochopnie wyciągasz wnioski. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl