[ Pobierz całość w formacie PDF ]
podnoszÄ…c oczu:
Myli się pan twierdząc, że każda praca jest cierpieniem. Wcale tak nie
jest. Pomijam to, że w dziedzictwie otrzymujemy po przodkach nałóg do
pracy, co możemy stwierdzić na bardzo wielkiej liczbie ludzi bogatych,
którzy po całych dniach bezinteresownie pracują, ale wezmy& Wezmy co
innego. Wszystkie poświęcenia, trudy, ofiary, bohaterstwa. Mickiewicz mówi
niech pan posłucha tych słów przedziwnie mądrych: Przez ofiarę ducha
rozumiem czyn człowieka, który otrzymawszy prawdę, utożsamiwszy się z nią,
roznosi ją, objawia, służy jej za organ, za twierdzę i za wojsko, nie
zważając na spojrzenia, na głosy i rysy nieprzyjaciela . Otóż, czy taka
ofiara ducha jest, czy nawet może być cierpieniem? On sam mówi, że to
jest najboleśniejsza ze wszystkich ofiar , ale wydaje mi się, że ma na
myśli tylko jej wysokość, jej wyniosłość. Człowiek, który utożsamił się z
prawdą, musi czuć radość, rozkosz, wtedy nawet, gdy został pobity. Tak
przypuszczam. Wtedy nawet, gdy został zmiażdżony&
To chyba paradoks& rzekł Judym. Zdaje mi się, że w istocie jest to
najboleśniejsza ze wszystkich ofiar.
Nie sądzę. Taki człowiek w czynie swoim doznaje szczęścia. Objawia
prawdę, którą otrzymał, to znaczy wyładowuje szczęście, które w nim jest. W
tym musi leżeć takie samo zadowolenie jak w zabiegach i matactwach skąpca
albo w szwindlach szachraja giełdowego.
Gdy się ta rozmowa toczyła, huczały ciągle gromy i zbliżający się łoskot
burzy wstrząsnął całą kamienicą. Nikt na to uwagi nie zwracał, tylko panna
Helena po każdym silniejszym ataku wichru spoglądała w okna. Pociski
nawałnicy biły w nie, jakby kilka pięści chciało skruszyć ramy. Było prawie
ciemno. Zaczął prać deszcz ulewny, ponury i bezlitosny. Kiedy niekiedy
przerazliwy blask oświecał pokój. Wtedy wszystkie brązy, okucia, świecidła
i lśniące powierzchnie rzucały się w oczy i nagle gasły jakby wchłonięte
przez szybkie westchnienie, które w głębi piersi twardy strach zapierał.
Odbiegliśmy od przedmiotu& rzekł młody. Głos jego wydał się czymś
dziwnym w pomruku napełniającym przestwór.
Nie odbiegliśmy wcale mówił Korzecki, którego burza, widać, podniecała,
bo mówił z jakąś wewnętrzną nagłością. Czy dla człowieka, który otrzymał
prawdę, istnieją pańskie kryteria? Czy pan postawisz je na drodze takiego
człowieka?
Rozumie się! Każdego obywatela należy przytrzymać za rękę, gdy coś
przedsiębierze, i zapytać, czy działa z pożytkiem, zbadać, czy nie idzie
wbrew, czy nie psuje tego, co ród ludzki pracowicie zbudował.
Na mocy takich zasad przybito Jezusa Chrystusa do krzyża. Powiedzieli
mężowie: My mamy prawo nasze i według prawa on umrzeć powinien .
Przez to cierpienie świat został zbawiony.
Potęga zbawienia nie leżała w cierpieniu, lecz w nauce.
Więc dla pana nie istnieją żadne pewniki? Czyliż nie wiemy na pewno, że
dzieciobójstwo albo chińskie mordowanie starców to są złe rzeczy, a
uczucie solidarności między ludzmi to jest rzecz dobra? %7łe mówić prawdę
jest dobrze, a kłamać zle? I kto by chciał propagować ideę dzieciobójstwa
albo niszczyć uczucie solidarności, powinien być usunięty&
%7łe mówić prawdę jest dobrze, a kłamać zle, tego ja, na przykład, który
tu z panem siedzę w jednym pokoju, wcale nie jestem pewny. Częstokroć
mówienie, a nawet wyznawanie kłamstwa jest najwyższą cnotą, zasługą i
bohaterstwem. Jest ono zupełnie takie samo jak mówienie prawdy. Pozostawiam
człowiekowi zupełną swobodę mówienia prawdy albo kłamania. Co jeden
człowiek może wiedzieć o prawdzie albo fałszu duszy drugiego człowieka? W
sercu ludzkim są takie oceany, pustynie, góry i wędrujące lodowce& Chrystus
powiedział: Nie sądzcie, abyście nie byli sądzeni . Oto wszystko. A co do
tych dzieciobójstw, niewolnictw, to dialektycznie pan mię pobije, bo z
takich pytań wywinąć się nie zdołam. Nie mam wyjścia. Istotnie, wszyscy
wiemy na pewno, że wypoliczkowanie paralityka to jest zła czynność. I kto
by to uczynił, powinien być skrępowany. To jest sylogizm nie ma co. Ale
czy pan sobie może wyobrazić człowieczeństwo, jakie mamy na myśli, i tego
rodzaju uczynek? Szerzenie idei niewolnictwa jest niemożliwe wśród takich
ludzi tak samo, jak niemożliwa to jest rzecz, żebyśmy dwaj weszli do
towarzystwa, gdzie zgromadziły się subtelnie wychowane kobiety, i żebyśmy
tam zaczęli prowadzić jakąś karczemną rozmowę albo, dajmy na to, pozrzucali
ubranie. Dialektycznie można dowieść, że jest możliwe takie nasze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]