[ Pobierz całość w formacie PDF ]
początku tak się nie zapowiadało. Aleca przyjęto dość chłodno.
Wprawdzie nikt nie buczał, gdy organizatorka konkursu go
przedstawiała, ale oklaski były dość rachityczne.
Julia chrząknęła.
Miałam na myśli, że teraz powinieneś wmieszać się w tłum, pokręcić
się wśród ludzi i zacząć rozdawać kupony. Sięgnęła do wielkiej torby,
wyjęła grubą kopertę i podała ją Alecowi. Rano przysłali z działu
marketingu. Wydrukowałam kupony u siebie.
Wziął kopertę, schował ją do tylnej kieszeni.
Mam wmieszać się w tłum. Dobra. Był w swobodnym stroju,
jednak i tak się wyróżniał. Przede wszystkim dlatego, że wśród zebranych
było niewielu panów, przeważały kobiety. Młode mamy biegały za
maluszkami, które próbowały uciekać. Dzieci śmiały się radośnie albo
rozdzierająco płakały, gdy zabraniano im zabawy. Jakbym był w zoo
wyszeptał.
Może przyznałaby mu rację, gdyby sama nie miała dzieci.
Potrzeba trochę czasu, żeby się przyzwyczaić powiedziała. A tak
między nami, to właśnie takich stwierdzeń staraj się unikać.
70
R
L
T
Nie martw się, nikt nic nie usłyszał, za duży tu harmider. Sam siebie
ledwie słyszę. Jednak mówiąc to, ściszył głos.
Zrobili rundę po parku. Minęli klauna skręcającego balony na kształt
zwierzÄ…t, potem kolejkÄ™ dzieci czekajÄ…cych na pomalowanie buzi. Gdy doszli
do straganu z hot dogami, Alec popatrzył na Julię i spytał:
Masz ochotę coś zjeść?
Nawet tak, bo nie jadłam lunchu, ale raczej nie teraz.
Nie jadłaś lunchu? Zmarszczył brwi. Już jest po drugiej.
Nie musiał jej przypominać. Kiszki już dawno grały jej marsza.
Złapię coś, zanim pojadę do szkoły po dzieci.
Colin gra dzisiaj w piłkę?
Nie, ale Danielle ma mecz o wpół do szóstej.
Alec popatrzył na niebo. Wciąż było niebieskie, ale od zachodu
nadciągały fioletowe chmury.
Wygląda na to, że zacznie padać dużo wcześniej.
Pewnie masz racjÄ™.
Czyli będziesz mieć wolny wieczór podsumował.
Raczej nie. Starała się nie patrzeć na jego usta.
Grają bez względu na pogodę, czy słońce, czy deszcz. Chyba że
przyjdzie burza z piorunami, wtedy sędziowie odwołują mecz.
Nie miałabyś nic przeciwko, gdyby błysnęło raz czy dwa, co?
Wygiął w uśmiechu kącik ust, co bardzo ją zaintrygowało.
Błyskawice... Dzisiaj już kilka razy się jej zdarzyły. I przywróciły jej pamięć
o tym, co ją omija w życiu.
Wiesz, chyba jednak bym się czegoś napiła powiedziała, czując
suchość w gardle.
No to podejdzmy do straganu. Ja stawiam.
71
R
L
T
Za wózkiem z lśniącej blachy stał mężczyzna ogolony na łyso, z
kolczykami w brwiach i długą rzadką kozią bródką. Po obu stronach szyi miał
wytatuowane azjatyckie symbole, również całe ręce, od dłoni do ramion, były
pokryte tatuażami. Bardziej pasował na paradę uliczną niż na sprzedawcę
przekąsek, jednak gdy podeszli, uśmiechnął się miło. W ogóle okazał się
bardzo sympatyczny. To tylko pokazuje, jak mylące mogą być pozory,
pomyślała Julia, choć w jej fachu wizerunek był podstawą.
Przesunęła wzrok na Aleca, popatrzyła na jego strój. Sama go
przyklepała, starannie dobierając każdą rzecz do obrazu, który chciała
wykreować. I reakcji, którą miał wywołać. Alec budził zaufanie, robił
wrażenie człowieka, przy którym każdy może czuć się bezpieczny. Tak to
pozory mogą mylić. Nie jest bezpieczny. Nie może mu ufać. A raczej to sobie
nie może ufać, gdy jest przy nim.
Już wiesz, czego chcesz? zapytał Alec, lekko obejmując ją w talii.
Trudno mi się zdecydować. Co było do niej niepodobne.
To może zobacz, co jest w menu zasugerował.
Racja. Opamiętała się. Musi wziąć się w garść.
Hm, poproszę dietetyczną colę. Do tego niech będzie precel.
Zamówił dla siebie normalną colę i kiełbaskę udekorowaną smażoną
papryką i cebulką. Julia starała się zdrowo odżywiać, jednak gdy trzymała
jego bułkę, podczas gdy Alec sięgał po portfel, ślinka jej pociekła. Alec
zapłacił i uśmiechnął się, biorąc od niej przekąskę.
Na pewno nie chcesz spróbować? spytał, a gdy pokręciła głową i
starła z precla kilka drobinek soli, dodał cichym, kuszącym głosem: No,
śmiało, przecież wiesz, że tego chcesz...
Ku swemu zażenowaniu zdała sobie sprawę, że wcale nie myśli o
jedzeniu. Po raz drugi dzisiaj silna wola ją zawiodła.
72
R
L
T
No to może skosztuję wymamrotała, ulegając pokusie.
Patrzył na nią z zuchwałą bezczelnością, póki nie ugryzła kęsa. Wtedy
jego mina się zmieniła. Czyżby też myślał o tamtym pocałunku?
Masz tutaj... Wskazał palcem, a zaraz potem wyciągnął rękę z
serwetką i otarł kącik jej ust. Julię zapiekły policzki, pewnie dlatego, że
poczuła się zawstydzona, co Alec oczywiście zauważył. Zarumieniłaś się
powiedział tym samym cichym głosem.
Wcale nie. To tylko... jest strasznie gorąco. Po wachlowała się
dłonią. Nie było to kłamstwo, choć też nie cała prawda.
Aha mruknÄ…Å‚ Alec.
Pociągnął łyk coli, a potem wyrzucił ją i resztę bułki do kosza na
śmiecie. Znów wpatrywał się w jej usta, pochylił lekko głowę. Znała to
spojrzenie. Wiedziała, co się pod nim kryje i co zaraz się stanie, choć przecież
[ Pobierz całość w formacie PDF ]