[ Pobierz całość w formacie PDF ]
To Messil powiedział Koret miękkim tonem. Moja bratanica.
Przyszliśmy po pomoc dodała el-len niepewnie. Jeżeli tylko zechce-
cie. . . Znacie zaklęcia. . .
Kamyk przechylił się do dziewczynki, pomachał jej ręką przed twarzą. Wciąż
patrzyła w ten sam nieokreślony punkt przestrzeni jej oczy nie poruszyły się.
Drobne palce bawiły się frędzlą przy ubraniu, splatając i rozplatając cienkie war-
koczyki z rzemyczków.
48
Ona jest ślepa wypisał Kamyk w powietrzu widmowym pismem to, czego
natychmiast domyślili się inni. Było to jak pieczęć postawiona na dokumencie.
Czego on oczekuje? Czego chce? Cudu?
Koret i jego żona z fascynacją patrzyli na iluzyjne znaki, pojawiające się, ob-
racające, a potem rozpływające jak dym.
Chcecie, żebyśmy przywrócili jej wzrok? zapytał wprost Promień.
Kiwnęli głowami jednocześnie, jak marionetki szarpnięte sznurkiem. W ich
spojrzeniach nadzieja brała górę nad rezerwą. El wskazał palcem na Stalowego.
Zaczął mówić okropnym, łamanym lengore:
Ty. Ty wiedzieć, co robić. Ty zrobić. . . naprawić kości Winograd. Ty umieć,
to twoja praca. Ty nam pomóc!
Stalowy z przestrachem uniósł ręce, jakby chciał się zasłonić przed jakąś groz-
bÄ….
Ja nie jestem lekarzem! wybełkotał. Powiedzcie mu! Ja się na tym
nie znam!
Koret tymczasem wpił w niego przenikliwy wzrok, jakby chciał przybić bied-
nego Stworzyciela spojrzeniem do ściany.
On nie jest lekarzem powtórzył Promień w northlanie. Nikt z nas nim
nie jest. Nie możemy nic zrobić.
Chłopak umierał, a teraz jest zdrowy upierał się el. Miał połamane
kości, a następnego dnia były całe. Dlaczego mnie oszukujesz?!
Dziewczynka szukała po omacku ręki ciotki. Podniesione głosy obecnych za-
niepokoiły ją i przestraszyły. Nie była nawet pewna, o co się kłócą w dwóch języ-
kach.
Spojenie kości to najprostsza rzecz, jaką można zrobić tłumaczył Pro-
mień. Nawet łatwiejsze niż wyleczenie sińca. Zupełnie jak klejenie kawałków
drewna. Każdy to umie. A teraz chcesz, żeby Stalowy zabrał się do jej oczu. On
nigdy nie uczył się na chirurga. Boi się, że zrobi jej większą krzywdę. Przecież to
ogromna odpowiedzialność.
No cóż. . . może zbyt wiele się spodziewałem.
Myśleliśmy, że coś da się zrobić. Ona czasem widzi światło dodała Lija.
Niespodziewanie odezwała się sama Messil, obracając twarz w kierunku,
z którego dobiegał ją głos Iskry:
Nie szkodzi. Nic nie szkodzi. Ja już. . . się. . . przy-zwy-czaiłam. . .
Ostatnie słowa wyjąkała z trudem. Próbowała być dzielna, ale broda zaczęła
jej drżeć, a po policzku spłynęła łza. Rozczarowanie było tak wielkie. . . Ciotka
przytuliła ją szybko.
Czy ona nie widzi od dawna? zapytał Promień po dłuższej chwili mil-
czenia, a potem, gdy el zaczął opowiadać historię bratanicy, dokładnie tłumaczył
każde zdanie towarzyszom.
49
Dziewczynka straciła wzrok ponad dwa lata temu. Była dzieckiem nadprze-
ciętnie ruchliwym. Jak wszystkie małe Wiewióreczki czas spędzała głównie wy-
soko nad ziemią w koronach drzew. Ktoś przeoczył, że jedna z lin przetarła
się i Messil, przerzucając się z konaru na konar, spadła. Miała mocno rozbitą gło-
wę, przez kilka dni nie odzyskiwała świadomości i obawiano się, że nie przeżyje.
Kiedy się ocknęła, okazało się, że straciła wzrok. Z wesołego, żywego dziecka
stała się milcząca i niepewna. Odmawiała mieszkania na platformach w koronach
drzew przerażała ją myśl, iż ma pod sobą przestrzeń, której nie jest w sta-
nie ocenić. Ciemność ślepoty stała się niezmierzoną otchłanią, gdzie można było
spadać i spadać bez końca.
Kamyk wychowanek lekarza, miał największą z nich wszystkich wiedzę
o urazach głowy.
Gdyby to była zaćma, można by ją było operować metodą igły, nawet nie
mając pod ręką Stworzyciela. Ale to sprawa głowy. Jeżeli ma uszkodzony sam
mózg niewiele zrobiłby z tym i doświadczony medyk. A jeśli to zakrzep, można
by spróbować.
Wolałbym nie. Czy ty sobie nie zdajesz sprawy, co to jest operacja na tkance
mózgowej? zaoponował wprost Stalowy.
Przynajmniej można obejrzeć to dziecko. Od razu ją wymazujesz?
Kamyk wziÄ…Å‚ dziewczynkÄ™ pod brodÄ™, przysunÄ…Å‚ lampÄ™ do jej twarzy. Tak jak
się spodziewał, zrenice zareagowały na światło. Przesunął ręką po jej głowie, szu-
kając blizn po wypadku. Znalazł ślady na potylicy i aż się wzdrygnął, gdy jego
palce natrafiły na głęboki dół w czaszce dziecka. To było wręcz zadziwiające,
że tak ciężkie obrażenia nie wyprawiły Messil na drugą stronę Bramy. Musiała
spaść z dużej wysokości na coś twardego, a rozhuśtana lina dodała upadkowi im-
petu. Wszyscy westchnęli z niedowierzaniem, gdy rozgarnął jasne włosy dziecka,
pokazując przyczynę nieszczęścia.
Niewiarygodne. Po prostu niewiarygodne mruknÄ…Å‚ Winograd, mocniej
przygarniając joka. Stała obecność zwierzątka wzmacniała go i odganiała złe my-
śli.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]