[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Postanowiłam nie myśleć o nim więcej i rozejrzałam się po pokoju. Stwierdziłam, że zimą w
Obernewtyn musi być okropnie. Blade światło poranka wpadało niemrawo przez wysokie, wąskie okno,
przy którym nie było okiennic i przez otwór wlatywały bez przeszkód zimne podmuchy. Przyszło mi na
myśl, żeby wyjrzeć na dwór, byłam ciekawa, co zobaczę, ale do okna nie było właściwie dostępu  było
długie, wąskie i zaczynało się powyżej mojej głowy, a kończyło pod sufitem. Wrzynało się głęboko w
stary kamień, a z zewnątrz było wąziutką szparką.
W środku rozszerzało się mocno, żeby wpuścić jak najwięcej światła.
Drzwi otworzyły się gwałtownie.
 Idziemy  warknÄ…Å‚ Ariel.
Zapanowałam nad rozdrażnieniem i pohamowałam nagły strach, że chce mnie zaprowadzić do
gospodarza Obernewtyn. Jaki musi być, skoro Selmar była tak przerażona na samo wspomnienie o nim?
Idąc korytarzem, zauważyłam dużo więcej niż poprzedniego wieczora. Uchwyty na świece, które
widziałam wcześniej, były metalowe i miały kształt głów gargulców o wściekłych ustach. Z ich
rozdziawionych gąb zwisał zastygły, zielonkawy wosk. Kimkolwiek był budowniczy Obernewtyn, nie
zależało mu na przytulnej atmosferze.
Zeszliśmy po schodach i poszliśmy dalej wąskim przejściem po drugiej stronie przedsionka.
 Zabierasz mnie do dyrektora?  chciałam wiedzieć.
Chłopiec nie odpowiedział. Doszliśmy właśnie do podwójnych drzwi. Nieco teatralnym gestem
otworzył jedno ze skrzydeł i moim oczom ukazała się kuchnia.
Było to długie, prostokątne pomieszczenie z dwoma dużymi zadaszeniami po bokach, pod którymi
ustawiono ławy i stoły na kozłach. Niemal całą ścianę na samym końcu zajmował przepastny kominek.
Nad nim znajdowała się olbrzymia półka zastawiona kamiennymi i żelaznymi naczyniami. Od spodu
podwieszone były najróżniejsze patelnie i rondelki. Nad paleniskiem wisiał wielki, osmalony kocioł, w
którym mieszała gigantycznych rozmiarów kobieta, idealnie pasująca do ogromnej kuchni.
Jej łokcie, mimo że zgięte, przypominały wielkie wędzone szynki, nogi zaś były ukryte pod suto
marszczoną spódnicą. Nad jej grubymi pośladkami trzymała się niepewnie sporych rozmiarów biała
kokarda, która podskakiwała przy każdym ruchu.
Buzujący ogień zagłuszył nasze wejście. Oderwałam wzrok od kucharki i zobaczyłam, że poza
drzwiami, którymi weszliśmy, było jeszcze kilka innych, a do tego mnóstwo szafek i ławek.
Na jednej z nich siedziała młoda dziewczyna. Obierała warzywa, które leżały obok niej w dwóch
kupkach  obrane i nieobrane. Zauważyła nas i przyglądała mi się teraz zaskoczonym wzrokiem
ciemnych oczek zatopionych w masywnej twarzy. Nóż zawieszony nad ziemniakiem błysnął jasno.
 Matka!  wrzasnęła, wymachując ze wzburzeniem nożem, od którego odbiło się światło.
Potężne cielsko przy palenisku zatrzęsło się, po czym obróciło z zaskakującą gracją.
Twarz kobiety była zaczerwieniona od żaru i zniekształcona licznymi podbródkami, ale podobieństwo
między kucharką a dziewczyną było niezaprzeczalne. Z dużej chochli, którą dzierżyła w dłoni kucharka,
kapał brązowy sos.
 Ariel!  zaszczebiotała. Mówiła podobnie jak Enoch, ale mniej melodyjnie. 
Kochaneczku, nie widziałam cię całe wieki! Chyba mnie nie porzuciłeś, co, słodziutki? 
Zemdliło mnie, ale Ariel rozkoszował się jej przymilnością.  Mam nadzieję, że wiesz, że po
prawdzie nie mam ci tego za złe. Chodz, mam dla ciebie coś pysznego.
Zmiażdżyła go w objęciach, a potem powiodła do jednej z szafek. Wyciągnęła z niej jakąś puszkę,
którą następnie mu podała.
 Ależ dziękuję, Andro.  Ariel zajrzał do puszki, a jego głos był przytłumiony i lekko rozbawiony.
Wydawał się zadowolony, a mnie zaciekawiło, co mu dała. Zastanawiałam się, dlaczego go tak lubi. Nie
wydawał się nikim ważnym. Wyglądał na zwykłego Odmieńca, ale może był faworytem lub
donosicielem. Choć tym ostatnim raczej nie, bo na to był zbyt arogancki. Większość donosicieli łasiła się
do wszystkich i wzbudzała ogólną pogardę.
Dziewczyna z nożem zachichotała głośno. Wciskając sobie pięść do gardła, przycisnęła ostrze do
pulchnego policzka, jakby chciała stłumić śmiech. Nóż błysnął srebrzyście, a mnie przypomniał się
niejasno dziwny sen, który miałam w drodze do Obernewtyn. Dziewczyna znów wybuchnęła śmiechem,
kucharka spojrzała na nią z wściekłością.
 Ty durnoto. Zamknij jadaczkę i wracaj do roboty.  Dziewczyna w jednej chwili przestała się
chichrać i spojrzała na mnie ponuro, jakbym to ja zawiniła. Znów uderzyło mnie podobieństwo między
nimi i uznałam, że to muszą być matka i córka.
 Słuchaj no, Andro  odezwał się Ariel.  Pamiętasz, jak obiecywałem ci pomoc?
Wiesz przecież, że Ariel nie kłamie. Wszystko, co ci mówię, jest prawdą  dodał z lekko fanatycznym
błyskiem w oku.  No więc przyprowadziłem ci pomocnicę  obwieścił, niepotrzebnie wskazując na
mnie ręką. Kucharka zareagowała na tę wiadomość entuzjastycznie, zasypując go soczystymi
pocałunkami. Pomyślałam z rozbawieniem, że dobrze mu tak. Obejrzał się przez ramię i dostrzegł
wesołość na mojej twarzy. Wyplątał się z objęć kucharki i posyłając mi na pożegnanie nienawistny
uśmiech, poprosił ją, żebym przypadkiem się nie obijała, bo na pewno jestem leniwa i bezczelna. Andra
zobowiązała się, że wyciśnie ze mnie siódme poty.
 A ty zajdz znów do mnie, kochaneczku  zagruchała. Ariel wyszedł z wyrazem złośliwej
satysfakcji na twarzy.
Gdy tylko zamknęły się za nim drzwi, córka kucharki doskoczyła do mnie z nożem w ręku.
 Parszywy Odmieniec? Co z niej będzie za pomoc? Przeca widać, że brak jej mózgownicy  rzuciła
szyderczo, grożąc mi nożem. Z twarzy kucharki zniknął słodki jak miód uśmiech. W dwóch krokach
znalazła się przy nas i zdzieliła córkę drewnianą łyżką, aż gruchnęło.
 Jeśli brak jej mózgownicy, to dobrze się składa, boś i ty głupia jak but, Lila. Co za tępa dziewucha!
Skoro Ariel darowuje nam gamonia, to trza okazać podziękę!  warknęła.  Ech! I za co mnie to
spotyka?! Twój ojciec nieudacznik daje mi córkę durnotę i znika. Muszę kryć się na końcu świata, boby
cię wzięli za nienormalną. Wynajduję ci miłego, możnego chłopca do żeniaczki, aleś ty tak durna, że
muszę wdzięczyć się za ciebie. Pan jeden wie, że prócz wrzasków i chichotów nie masz nic do
zaoferowania, jak jaka głupia  zakończyła.
Z niejakim rozbawieniem zorientowałam się, że kucharka chce wydać córkę za Ariela.
Ale dlaczego twierdziła, że dzieciak jest możny? Jakie wpływy może posiadać tak młody chłopak?
Rzuciwszy córce ostatnie wzgardliwe spojrzenie, kucharka odwróciła się do mnie.
 A co do ciebie, toć widać, żeś durna. I nie oszczędzę ci roboty, skoro takie życzenie Ariela. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl