[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wzajem. Zali nie widzą tego, co on widzi? Mimo nieustannie, od dwu misięcy
wysyłał posłów, próśb, listów wymownych przez biskupa kreślonych - nie
kwapili siÄ™ z pomocÄ… ani cesarz, ani swak (Swak - krewniak, tu: szwagier)
księcia, , Wacław czeski (Wacław czeski - król czeski Wacław I (1228-1253)
z dynastii Przemyślidów). W miejsce potę\nych, skojarzonych wojsk
ściągnięto dwustu rycerzy zakonnych francuskich i setka niemieckich,
kilkudziesięciu panów świeckich ró\nej nacji, z dobrawoli, z własnej
chrześcijańskiej ochoty rycerskiej przybyłych.
Więcej nikt... On jeden, najmłodszy, na poły barbarzyński syn cywilizacji
zachodniej, zasłonić ją miał i bronić...
- A w\dyć, by wszystkie krześcijany zebrały się do kupy - westchnął - nie
zmogłoby nas to szaleństwo... Có\ ja? Niemcem jestem... Zadzier\ę do
ostatka. Nie ujdę z rycerstwa. Aleśmy sami, sami... Samiśmy się, Polacy,
ostali za szczyt dla świata całego.
Poszedł cię\kim krokiem na paradne komnaty, gdzie go ju\ czekano
niecierpliwie, bo czas był na ucztę. Zamek pełen był owych cudzoziemskich
gości, których dwa razy dziennie proszono do sutego poczęstunku. Od dwu
niedziel przebywał tu z rycerstwem swoim sam Poppo d'Osternau, mistrz
potę\nego zakonu templariuszów (Zakon Templariuszów - zakon rycerski
zało\ony w 1119 roku do walki z muzułmanami. Główna siedziba w świątyni
Salomona w Jerozolimie. W XIII w. przeniósł się do Francji. Zakon
rozwiązano w 1312 r. po oskar\eniu go o herezje przez króla Francji Filipa
IV Pięknego). Wytworny, szyderczy, wyniosły. Jak mo\e, przedstawia księciu
śląskiemu bezowocność walki. Słuchając \arliwych odpowiedzi Henryka, z
politowaniem patrzy na ksią\ęce prostackie obejście. Zwyczajny pałaców,
niby koronka w marmurze rzezbionych, uśmiecha się z niezdarnych budowli
słowiańskich i częstokołu lepionego gliną. Ow\e Poppo, prócz braci
zakonnych, wozi ze sobą paziów wielce urodziwych, których w zamknięciu
trzyma, \e ró\nie o tym oszkliwi ludzie gadają. Codziennie te\, przed
zachodem, odchodzi wielki mistrz na swoje komnaty, rzekomo dla modłów. Lecz
ciekawe dwórki pośledziły, \e nie klęka, nie biczuje się. Zciąga szaty, by
przyoblec miękki, barwiasty chałat teletowy, układa się wygodnie na
złocistych poduszkach, pachołek kadzielnicą go okadza. Wielki mistrz zasię
zioła jakoweś \uje i zasypia. Godzinę, dwie nieraz, pachołek nad nim sennie
kadzielnicÄ… wiuwa.
Strona 89
Kossak Zofia - Legnickie pole(z txt)
W przeciwnej stronie zamku, gdzie bokówki księ\niczek były, mieszkają
rycerze teutońscy, Najświętszej Panny Marii Jerozolimskiej (Rycerze
Najświętszej Panny Marii - krzy\acy). Pokorni są, ustępliwi, z imieniem
bo\ym nieustannie na ustach. Najświątobliwsi ze wszystkich. Komnatkę Zofki,
gdzie dawniej turlikały synogarlice, zajmuje komtur (Komtur (z niem.) - w
zakonach rycerskich, zwierzchnik okręgu, dowódca wydzielonego oddziału)
ich, zwierciadło przedniego rycerstwa. Ten, gdy raz trwał na pacierzach, a
sługa zamkowy wszedł z naręczem drzewa niebacznie, na miejscu go mieczem
ubił za pacierzy pomylenie. Dziwi się cały zamek tej wielkiej pobo\ności
rycerza.
Oprócz braci zakonnych są woje francuscy, niemieccy i włoscy. Rycerz de
la Tremouille, przyboczny królowej Agnesy, siostrzycy rodzonej starej
księ\nej Brodaczowej, wypytuje dworskich z ciekawością o siostrę swojej
pani, kręcąc z podziwem i niedowierzaniem głową, gdy mu powiadają o
wielkich jej umartwieniach: włosienicy, pasie \elaznym, łańcuchu na szyi...
Skąpa zazwyczaj Anna, córka Ottokara, nie \ałuje niczego na przyjęcie
wszystkiego rycerstwa, dumna, \e gości na zamku tylu świetnych panów.
KrzÄ…ta siÄ™ \ywo, doglÄ…da gospodarstwa, nie podzielajÄ…c zgryzoty i obawy
mę\a. Dzieci z jego wiedzą, dwie trzecie skarbca bez jego wiedzy wysłała w
bezpieczne miejsce w górach czeskich. Poza tym wierzyła w to, co brat
Wacław pisał odpowiadając Henrykowi na dziesiąte co najmniej poselstwo,
błagając o rychłe łączenie się wojsk: \e Mongoły tu pewnikiem nie przyjadą,
bo im Węgier i małej Polski wystarczy. Do Sandomierza dojdą, a za Wisłę
nie. Po co by tu szły? A \e chytrusa mazowieckiego Konrada i niedołęgę
Bolesława (Niedołęga Bolesław - Bolesław V Wstydliwy (1226-1279) ksią\ę
krakowsko-sandomierski) wraz z jego dumnÄ… HungarkÄ… KingÄ… (Hungarka Kinga -
Zw. Kinga, \ona Bolesława Wstydliwego) rozstrzepią, to i niewielki
frasunek, a dla Zląska jeno korzyść.
Tak pisał brat król, i Anna podzielała to zdanie.
W najgorszym razie - radził Wacław - w puszczę wam trza ujść i czekać, a\
się pogaństwo przewali.
Tymczasem jednak nikt z rycerzy naisto nie wiedział, jak daleko Mongoły
się znajdują. Nadlatywali jak burza. Ledwo człowiek ochłonął z przera\enia
dowiedziawszy się, \e są pod Lublinem, zawichostem, ju\ gromady wpół\ywych
z trwogi zbiegów donosiły o wyrznięciu i spaleniu Sandomierza, ju\
zagra\ali Aęczycy. Krakowskie wojska stały pono pod Szydłowem, gotując się
do ostatecznej rozprawy. Wszystkie wiadomości były sprzeczne, niejasne, w
okropności tylko zgodne, \aden bowiem ze zbiegów przybyłych nie widział z
bliska Tatarów. Opowiadali, co słyszeli od innych, dodając, \e ten się jeno
uratował, kto zawczasu wyrwał a zdą\ył. Tylko ci się zbawili i głowy zdrowe
unieśli, co cisnęli wszystko nie czekając, łuny jeno na niebie ujrzawszy.
Takiego, co by z bliska Tatarów plugawych ogladał, nie było. Bo i jak,
kiedy leciało to pogaństwo sporzej najszybszego posłańca?
Nie wiedzÄ…c nic statecznego, zebrane na zamku przy uczcie rycerstwo
pogadywało to o tym i o innym. Wzdychali opowiadając sobie, jako zaraz po
Godach ksią\ę Suzdalu, Juryj, pan chrześcijański, ninie wasal diabelski,
królowi Beli list wielce obel\ywy, wojnę zapowiadający podał. Gdy rycerze
zakonni krzywili się drwiąco z takiej uległości wasala, starowina Lutdolf,
danny, tłumaczył łagodnie, \e pono Juryj \onę i dziatki w zakładzie u
Mongołów miał, co wielką jest męką dla serca i gorzej człowieka przymusi
ni\ konfesaty (Konfestata (z łac.) - dawniej śledztwo, badanie, indagacja).
Znów gadali o Węgrzech. Jako król Bela, choć uprzedzony, rycerstwa w porę
nie zebrał, do obrony się nie przysposobił. Miast z królem iść, rycerstwo
węgierskie w zmowie z Tatarami będących, a\ krew płynęła ulicami Granu.
Rycerz Lamberto del Rosso, wielki przeciwnik Genui, radował się z przyszłej
pora\ki Węgier, dowodząc, \e dumna pani morza wypuszczone ma przez to
jelita, a zniszczenie jej szlaków na wschód odejmie jej krwi na sto lat
albo i więcej. Matteo di Calvato i Pierro del Monte natomiast, przyjazni
rzeczypospolitej genueńskiej, psioczyli na chytrą Wenecję i na cesarza,
który udaje, jakoby zgoła nic o Mongołach nie wiedział, a mo\e ich sam
naprowadził... Wiadomo, czarownik jest... Więc słysząc to baroni niemieccy
walili pięścią w stół, klęli głośno i łajali szpetnie papie\a, który sam
winien najbardziej, a takie gadki rozpuszcza. Rycerz Otto Donnersmarck
[ Pobierz całość w formacie PDF ]