[ Pobierz całość w formacie PDF ]

King George i przeszedł przez plac Sindagma. Już z daleka zobaczył taksówkę. W
Atenach wszystkie taksówki były szare. Zatrzymał.
- Proszę mnie zawiezć na plac Omonia - powiedział. Osiem minut pózniej
zatrzymali siÄ™ przed Papaspirou Aleko, brudnym barem.
- 20 drachm - rzucił taksówkarz. Zapłacił.
Harry Shulz nie chciał od razu wchodzić do środka. Obszedł najpierw sąsiednie
ulice, żeby poznać okolicę. Pełno tam było obrzydliwych prostytutek. Trzymały się w
cieniu, żeby ewentualny klient nie mógł dostrzec ich starych i pomarszczonych twarzy,
powykrzywianych i niezgrabnych ciał. Zrobił obchód domów, wrócił do baru i ostrożnie
wszedł do środka.
Klientela składała się wyłącznie z mężczyzn, w większości starszych. Grali w
tryktraka ze skupionymi minami, nic nie mówiąc. Harry Shulz usiadł przy wolnym stoliku
naprzeciw drzwi. Kelner krążył dokoła z zaaferowaną miną. Zawołał go, zamówił ,,ouzo .
Spojrzał na zegarek, kelner wrócił i podał kieliszek ouzo, szklankę wody z lodem i
mezedakis, coś na jeden ząb, składające się z kawałków sera, oliwek i ośmiornicy z grilli.
Umoczył usta w ouzo. Drzwi się otworzyły i zobaczył uśmiechniętego Katzolakisa.
Podszedł i usiadł naprzeciw Harry ego ściskając mu dłoń.
- Dobry wieczór. Aatwo pan trafił?
- Oczywiście.
134
- Mam dla pana dobre wiadomości.
- SÅ‚ucham.
- Znalazłem jeden ze statków, zaopatrujących jachty tego, kogo pan szuka.
Tylko...
- Tylko co?
Spojrzenie Greka stało się nieszczere.
- Tylko kosztowało więcej, niż myślałem na początku. Tak że...
- Tak że chce pan dodatek?
- Z panem interesy idą łatwo. Pan rozumie w pół słowa...
- Ile?
- Myślę, że 5 tysięcy dolarów powinno wystarczyć. Harry Shulz uświadomił sobie,
że właśnie tyle wygrał w pokera po południu.
- Moim zdaniem dwa wystarczą. Proszę. Wyciągnął plik banknotów, tych samych,
które wygrał w pokera, oddzielił odpowiednią kwotę i podał policjantowi pod stołem.
Poczuł, jak Grek łapczywie chwycił pieniądze.
- A więc?
Katzolakis pochylił się nad stołem.
- To statek cypryjski. Zaopatruje raz w tygodniu. Dostaje namiary spotkania na
morzu: długość geograficzna, szerokość, godzina. Listę potrzebnych artykułów otrzymuje
drogą pocztową, nie statek, oczywiście, tylko armator. Dokonuje zakupów, płaci,
zwracajÄ… mu przy dostawie. Spotkania nie odbywajÄ… siÄ™ nigdy w tym samym miejscu.
Tamci są zawsze w porządku. Płacą tylko gotówką.
- Nazwa statku i nazwisko armatora!
Kątem oka Harry Shulz zobaczył otwierające się drzwi. Instynkt natychmiast go
ostrzegł. Ileż to razy w ciągu swojego awanturniczego życia znajdował się w identycznej
sytuacji?
Jeszcze przed wyjściem z hotelu podjął środki ostrożności. Teraz prawą rękę
wsunął za pas i jego palce zacisnęły się na pistolecie.
Było ich dwóch. Tylko jeden zdążył wystrzelić do Katzolakisa. Drugiego kula trafiła
135
w czoło i upadł między dwóch graczy w tryktraka.
Pierwszy wycelował broń w Harry ego Shulza, ale nagle jego twarz przybrała
wyraz cierpienia, zaznaczyły się bruzdy wokół nozdrzy, przy ustach grymas. Kula
wystrzelona przez Harry ego Shulza trafiła w samo serce.
Harry spokojnie wstał. Grobowa cisza panowała w barze. Nie słychać było nawet
pionków przesuwanych po drewnie.
Harry spojrzał na Katzolakisa. Strzaskana głowa spoczywała na stoliku wśród
resztek jedzenia. Mózg mieszał się z serem, oliwkami, kawałkami ośmiornicy. Rzucił kilka
drachm i wolnym krokiem opuścił bar wśród zaintrygowanych spojrzeń klientów. Broń
trzymał w ręce. Okazała się bardzo przydatna. Gdy tylko postawił nogę na chodniku,
dostrzegł osobnika czatującego w starym renault.
Dziewiątka trzasnęła po raz trzeci, a smagła twarz zniknęła za drzwiczkami
samochodu.
Shulz zrobił parę kroków, otworzył drzwiczki, trup wytoczył się na ziemię. Harry
usiadł za kierownicą. Dość dobrze pamiętał trasę, jaką jechała taksówka z hotelu do
Omonii. Wysiadł z renaulta pięćset metrów od hotelu i prawie biegiem wrócił do King
George.
W pokoju uporządkował swoje rzeczy. W ciągu pięciu minut zamknął walizkę,
wyciągając z niej zapasowy paszport, opatrzony wizą wjazdową do Grecji. Spalił w
łazience ten, którym posługiwał się dotychczas, zjechał do hallu, wyszedł na ulicę.
Pieszo dostał się do miejsca, gdzie zostawił renaulta. Usiadł za kierownicą i pojechał na
lotnisko.
Zaparkował wóz na parkingu naprzeciw budynku, wszedł do środka i stanął przed
tablicą odlotów.
Samolot Air France właśnie miał startować do Rzymu. Podbiegł do kantoru Air
France, rozłożył przed hostessą plik banknotów i zażądał biletu w jedną stronę do
Rzymu. - Nie wiem - zawahała się. - Jest trochę pózno. Maszyna przygotowuje się już do
startu...
- Niech jÄ… pani zatrzyma.
136
- Ależ...
- Macie za dużo pasażerów?
Przeczytał nazwisko wypisane na plastykowej wizytówce, przypiętej nad lewą
piersiÄ… dziewczyny.
- Panno Janopoulos, zapamiętam sobie pani nazwisko. Zawiadomię waszą
dyrekcję, że pani nie przyjmuje klientów na dziesięć minut przed odlotem samolotu. Co
więcej, pasażera pierwszej klasy.
Dziewczyna się zaczerwieniła i chwyciła telefon.
- Dobrze, proszÄ™ pana. Niech pan postawi walizkÄ™ na wadze, bardzo proszÄ™.
ROZDZIAA XIV
Niedziela, 16 czerwca 1974
Patrick Baudouin przeczytał kopię listu, który przed czterema dniami wysłał do
Paryża.
Yves!
Chciałem cię prosić o grzeczność: Tym razem nie chodzi o forsę. Dziwisz się? Od
tej strony wszystko dobrze się układa. Nie. Chodzi o coś innego. Oto moja sprawa.
Chciałbym, żebyś wybrał się do mnie. Dom, jak wiesz, nie ma dozorcy. Nie mogę
więc prosić o przysłanie mi poczty.
Otworzysz moją skrzynkę na listy, wezmiesz pocztę i wyślesz mi tutaj, adres
poniżej.
Klucz znajdziesz na dnie koperty. Chciałbym także, jeśli to cię zbytnio nie obciąży,
żebyś zaglądał do mnie co najmniej dwa razy w tygodniu i sprawdzał, czy nie ma poczty.
Jeśli by była, przysyłaj.
Ostatnia sprawa. Przesyłam ci zaklejoną kopertę, żebyś nalepił znaczek i wysłał
ją z Paryża. Wybacz, że jest zaklejona, wiem, że to niegrzeczne, ale konieczne.
137
LiczÄ™ na Ciebie!
Pobyt w Nowym Jorku upływa dobrze. Opowiem Ci po powrocie.
Dziękuję, Stary, i do zobaczenia
Patrick
Wziął się teraz do czytania listu, który napisał do Brendy, a który dotrze do niej za
pośrednictwem starego kumpla, Yvesa.
Moja droga!
Szczęście wreszcie sprzyja. Udało mi się sprzedać scenariusz producentowi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl