[ Pobierz całość w formacie PDF ]

osiąganie dobrych wyników, ale już pilnie słuchał trenera, który tłumaczył mu, jak trudno
skoczkowi ustalić najlepszy punkt odbicia od deski. Trzeba odbić, się jak najmocniej,
wyskoczyć jak najwyżej i nie zapomnieć o rzuceniu nóg do góry. Ile godzin musiał Andrzej
ustalać każdy krok dobiegu, właściwe miejsce odbicia? Podziwialiśmy jego ogromną
cierpliwość.
Rokrocznie odbywały się mistrzostwa Pruszkowa w lekkoatletyce. Brało w nich udział
kilkudziesięciu młodych ludzi z miejscowych klubów. W takie dni byliśmy w parku  Sokoła"
od sobotniego popołudnia aż do niedzielnego wieczoru, śledząc wszystkie konkurencje i
ęklaskując zwycięzców.
Gdy afisze zawiadamiały o wyścigu kolarskim na 100 kilometrów, czekaliśmy na ulicy
Bolesława Prusa przez kilka godzin, od startu aż do powrotu kolarzy, którzy w Błoniu mieli
półmetek.
Rodzili siÄ™ nowi bohaterowie  najlepsi kolarze, skoczkowie, biegacze. Znali ich
wszyscy w Pruszkowie. Pokazywano ich z daleka.
Stopniowo i bardzo powoli zmieniało się nasze życie na lepsze i ciekawsze. Zmiany te
przynosiła nie tylko szkoła i harcerstwo  ciągle zmieniało się nasze otoczenie.
Na ulicach przybyło lamp elektrycznych i coraz jaśniej oświetlano pełne towarów
wystawy sklepowe. Przystąpiono do robienia porządków.na Stalowej. Ułożono nowe
chodniki i nareszcie zrobiono dobre rynsztoki. Jezdnię przygotowano do położenia bruku,
wysypując kilkadziesiąt wozów żużlu spod pieców elektrowni i równo go ubijając walcem
drogowym. Od razu uniemożliwiło to .małym dzieciom chodzenie boso.
Na dachach przybywało anten radiowych.  Wielki świat" przybliżył się gwałtownie.
Codziennie czekaliśmy na wiadomości radiowe, w niedzielę słuchaliśmy transmisji
nabożeństwa, różnych uroczystości oraz zawodów sportowych i meczów piłkarskich. Z ra-
diowych opowieści podróżników poznawaliśmy dalekie kraje, a dzięki specjalnym audycjom
zaczęliśmy odkrywać wielki, a dotychczas prawie nie znany świat muzyki.
Z szeroko otwartych okien słyszeliśmy zbyt głośno nadawane audycje z pierwszych
lampowych odbiorników. Były to metalowe skrzynki, z kilkoma pokrętłami i osobno
stojącym głośnikiem w kształcie tuby gramofonowej. Pozwalało to słuchać audycji ra-
diowych bez słuchawek.
W końcu maja dwie klasy  Jurka i nasza  pojechały na szkolną wycieczkę do
Krakowa, Zakopanego i zródeł Wisły. Powróa ciliśmy po tygodniu tak naładowani
wrażeniami, że nie umieliśmy! tego opowiedzieć ani rodzicom, ani kolegom. Wawel,
Wieliczka, Gie-| wont  to były niezapomniane przeżycia. Byliśmy zachwyceni pięk-.i nem
naszej Polski.
3 czerwca odbył się w Pruszkowie plebiscyt antyalkoholowym Grupa idealistów,
spotykając na ulicach naszego miasta zbyt dużo| pijaków, pod wpływem ludzi, którzy
przyjechali z USA, gdzie wpro-i wadzono prohibicję, myślała, że wydaniem ustawy uda się
powstrzy-J mać alkoholizm. Mimo wielu wysiłków propagandowych zaintereso
niewielkie, ale za to ci, którzy głosowali, zdecydowała o wprowadzeniu od nowego roku
zakazu sprzedaży alkoholu. Tylko nieliczne warszawskie gazety potraktowały poważnie ten
ekspery-1 ment  większość od razu ośmieszyła go.
Nie wiadomo kiedy nadszedł koniec roku szkolnego. Ukończy- i łem sześć oddziałów
szkoły powszechnej. Mój brat Jurek, Witek, Olek i Zygmunt ukończyli siedmioklasową
szkołę i rozpoczęli dalszą| naukę w szkołach średnich-
Niewiele zostało wspomnień z trzyletniego pobytu w szkole na Papierni. Nazwiska kilku
nauczycieli i kilku kolegów. Zapomniał- I bym, jak wyglądali, gdyby nie jedyne zdjęcie
naszej klasy, jakie ocalało u mnie po blisko sześćdziesięciu latach.
Na podłodze w naszej klasie rozsiadło się dziewięciu moich krótko ostrzyżonych
kolegów. Buty mają sznurowane, z cholewkami i zasłaniającymi kostki. Prawie wszyscy
noszą marynarki zapięte pod szyją. Czarne pończochy nikną gdzieś w spodenkach
dochodzących., do kolan. Skrzyżowane po napoleońsku ręce oparli o sterczące kolana i z
zaciekawieniem wpatrujÄ… siÄ™ w fotografa.
To wielkie szczęście, że nie wiedzieli, co ich czeka w pózniejszym życiu.
W następnym rzędzie siedzi dziewięć dziewcząt, a pomiędzy nimi bardzo już stara
kierowniczka szkoły pani Jasiewicz i nasza pani Franciszka Nurkiewicz, otulona w ażurowy
szal. Nad nimi ustawił się rząd dziesięciu wyrośniętych koleżanek i dwóch, stojących z boku
najwyższych w klasie kolegów. Niektóre z dziewcząt są w wyrazny sposób czymś
rozbawione, a inne zamyślone. Jest jedna lizusowsko wpatrzona w naszą panią. Najwyżej, na
stołkach lub krzesełkach, stanęła ósemka chłopców, a wśród nich Mietek i  Dziunia" 
obydwaj w krawatach  oraz ja, ponuro patrzący spod opuszczonego czoła.
Wpatrzony w te twarze, pamiętając większość kolegów, nie mogę przypomnieć sobie
imion ani nazwisk dziewcząt. Tak całkowicie rozpłynęły się w mojej pamięci.
Zapamiętałem za to budynek szkolny. Wielkie reprezentacyjne schody, przez które
wchodziliśmy tylko w dni świąteczne, na rozpoczęcie i na zakończenie roku szkolnego, a z
drugiej strony wejście zapasowe, małe drzwi, wycieraczka do butów i wąski korytarz.
Na obszernym boisku w czasie dużej przerwy graliśmy w dwa ognie, goniliśmy się w
berka, rzucaliśmy w siebie kasztanami, żołędziami lub śnieżnymi pigułami. Biegaliśmy aż do
pierwszych zabudowań wsi Bąki, bawiąc się w złodziei i policjantów. Za grubymi drzewami
czailiśmy się, aby zaskoczyć koleżanki zapytaniem o  zielone".
Rok szkolny zakończył się nabożeństwem. Pamiętam powrót z kościoła do szkoły. Dzień
był słoneczny, bardzo upalny. Zmęczeni chłopcy pociągali nogami, wzbijając tumany kurzu.
 Podnoście wyżej nogi!"  krzyczały nauczycielki.
Zboże było już wysokie, w sadach dojrzewały czereśnie. Czułem, że jest to moje
pożegnanie ze szkołą na Papierni.
W ciągu ostatnich lat nauki w sposób wyrazny zaczynałem oddalać się od szkoły. Tylko
to stawało się dla mnie ważne, co było poza szkołą: najpierw harcerstwo, a teraz książki,
sport, kino i koledzy.
Do szkoły na Papierni już nie poszedłem. Nie wiem, dlaczego nie pożegnałem się z panią
Nurkiewicz, która mimo wszystko bardzo mnie lubiła i z tej sympatii tolerowała moje
lenistwo.
Jeszcze po latach dopytywała się o moje losy.
Choć powinienem pozostać w szkole powszechnej   kolejo
wej"  jeszcze przez rok, aby ukończyć siedem oddziałów, za namową Dzidka, mego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl