[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wypadł jej z rąk.
Skąd się wzięła ta druga kreska?
yle liczyła czas?
Zamknęła oczy. Może z radości, że nie jest w ciąży,
ma halucynacje? Wzięła głęboki wdech i otworzyła oczy.
Dwie niebieskie kreski. O matko.
Osunęła się na podłogę, podciągnęła kolana pod brodę
i oplotła ramionami. Jest w ciąży. Z Leandrem.
Co robić?
Siedziała tak jakiś czas zbyt wstrząśnięta, by płakać.
Potem zebrała się w sobie, bo zbliżała się godzina po-
wrotu Tani. Nie chciała przysparzać trosk koleżance ani
odpowiadać na jej dociekliwe pytania. Czuła, że musi
pozbierać myśli, zanim komukolwiek o tym powie. Pier-
wszą osobą, z którą powinna o tym porozmawiać, jest,
oczywiście, Leandro.
Zgarnęła kompromitujące paski oraz opakowania do
plastikowej torby, a tę wrzuciła do drugiej torby i upchnę-
ła głęboko w pojemniku na śmieci. Napisała też kartecz-
kę do Tani, że zle się czuje, więc poszła do łóżka. Nie
było to zgodne z prawdą, ale da jej czas na rozmyślania.
Jutro musi porozmawiać z Leandrem.
S
R
ROZDZIAA DWUNASTY
Zobaczył ją dopiero koło południa. Wyglądała kosz-
marnie: blada, podkrążone oczy.
- Idziemy - zarządził. - Do parku. Na lunch na świe-
żym powietrzu.
- Nie jestem...
- Guzik mnie obchodzi, że nie jesteś głodna. Trzeba
jeść, żeby utrzymać odpowiedni poziom cukru w orga-
nizmie. Wyglądasz jak zmora. Myślisz, że powinnaś przy-
chodzić dzisiaj do pracy?
- Oczywiście, że powinnam.
- Hm. - Nie był o tym przekonany. Doprowadził ją
do stołówki, kazał wybrać kanapkę, owoce oraz picie,
po czym odeskortował ją do parku nieopodal szpitala. -
Nie będę nawet pytał, czy czujesz się lepiej -powiedział,
rozkładając na ziemi marynarkę - bo widać, że nie.
- Nic mi nie jest.
Aże jak z nut. Skądinąd wiedział, że lekarze z reguły
nie przyznajÄ… siÄ™ do niedyspozycji i zazwyczaj robiÄ…
wszystko, by udowodnić, że nic im nie dolega.
Ale gdy przez dziesięć minut siedziała bez słowa,
skubiąc w palcach kanapkę, nie wytrzymał.
- Dobra, mów, o co chodzi.
- SÅ‚ucham?
- Powiedz, co leży ci na sercu.
- To nie jest odpowiedni czas ani miejsce.
S
R
Skóra mu ścierpła.
- Mów.
- Jestem w ciąży.
- Jak to?
- Jesteś lekarzem. Wiesz chyba, co to zapłodnienie.
- Nie o to pytam - mruknÄ…Å‚ zirytowany jej sarkas-
tycznym tonem. - Myślałem, że bierzesz pigułkę.
- BiorÄ™.
- Więc jak...?
Rzuciła mu oburzone spojrzenie.
- Nie zrobiłam tego umyślnie! - prychnęła.
- Wcale ci tego nie zarzucam.
- Zapomniałam albo wzięłam za pózno, nie pamię-
tam.
Był wstrząśnięty. Jak mogła być tak nieostrożna?
Zrobiło mu się głupio. Niesprawiedliwie się obruszył.
Trzeba dwojga, żeby zrobić dziecko.
- Deu, Becky. Tego się nie spodziewałem.
To wszystko zmienia. Koniec z niezobowiÄ…zujÄ…cym
romansem o określonym limicie czasowym.
Becky jest w ciąży. Spodziewa się dziecka. A on
zostanie ojcem. Koniec planów na przyszłość, bo prze-
cież jej nie rzuci. Robert Cordell zostawił jego matkę,
gdy była w ciąży... Nawet nie widział swojego syna.
Leandro tak nie postąpi. Nie należy do facetów, którzy
porzucają ciężarne przyjaciółki. Ale w równej mierze nie
widział siebie w roli męża. Oraz ojca. Zawsze na pierw-
szym miejscu stawia pracę, więc w jego rozkładzie dnia
nie ma miejsca dla rodziny.
Becky też ma swoje plany zawodowe. Chce awan-
sować. I też mówiła, że nie chce mieć dzieci. Zrozumiał
więc, że i ona jest wstrząśnięta tym wydarzeniem. Czuł,
S
R
że ziemia usuwa mu się spod nóg. %7łe przestał wiedzieć,
dokÄ…d zmierza.
- Jesteś pewna? - Musiał się upewnić, że to nie sen.
- W dzisiejszych czasach próby są bardzo dokładne.
- Jak długo?
Pokręciła głową.
- Nie mam pojęcia. Dopiero wczoraj się o tym dowie-
działam.
- Mówiłaś, że zle się czujesz.
- Bo zle się czułam. A potem zajrzałam do kalenda-
rza i zorientowałam się, że miesiączka się opóznia.
Trudno było mu w to uwierzyć.
- Coś cię musiało tknąć, skoro zrobiłaś test.
- Wcześniejsze doświadczenie. Chciałam wyelimino-
wać taką możliwość.
- Aha. O ile spóznia się miesiączka?
Mówił głosem spokojnym i opanowanym. Zupełnie
nie jak kochanek, który otworzył przed nią drzwi do raju.
- Ostatni okres miałam sześć tygodni temu.
- Czyli ten spóznia się dwa tygodnie. To początek.
Zdumiona przeniosła na niego wzrok.
- Mam przez to rozumieć, że oczekujesz, że przerwę
tę ciążę?
- Nie. - Zciągnął brwi. - Oczywiście, że nie.
- Więc dlaczego to powiedziałeś?
- Próbowałem policzyć, kiedy się urodzi. - Zawahał
się. - Chcesz przerwać?
- Nie - wykrztusiła. Czuła, że pieką ją oczy. Za-
mrugała, by powstrzymać łzy. Nie będzie płakała. Nie
będzie wspominała...
Za pózno. Leandro otarł palcem łzę, która spłynęła jej
po policzku, po czym mocno ją przytulił.
S
R
- Och, Becky. Będzie dobrze. Gładził ją po wło-
sach.
Mimo że wyrzucała sobie słabość nie potrafiła się
powstrzymać, by do niego nie przylgnąć.
- Jak? To wszystko zmienia. ^Nie chcesz mieć dzieci.
- Ty też nie chcesz.
- Nie mogÄ™... Nie usunÄ™... Nie mogÄ™.
- Nikt ci nie każe.
- Więc co proponujesz? - zapytała cicho.
- Przeprowadzisz siÄ™ do mnie... I jak najszybciej siÄ™
pobierzemy.
Zlub. Małżeństwo.
Z Michaelem się nie udało. Czy może mieć pewność,
że historia się nie powtórzy? %7łe Leandro nie znienawidzi
jej i dziecka za to, że przez nich nie osiągnie wymarzone-
go celu? Teraz siedzi w pracy od rana do wieczora, więc
po ślubie szpital pozostanie jego priorytetem. Niechętnie
będzie wracał do domu.
Najgorsze, że proponuje ślub, kierując się poczuciem
obowiązku. Nie dlatego, że ją kocha Nie chciał ani żo-
ny, ani dzieci, więc to nie będzie małżeństwo z praw-
dziwego zdarzenia. A ją interesuje tylko małżeństwo
z miłości.
- Nie, wykluczone.
- Becky, pamiętam, że żadne z nas nie zamierzało
zakładać rodziny. Ale bywa różnie, zrobię, co do mnie
należy. Dam tobie i dziecku moje nazwisko.
To potwierdza, że Leandro jej nie kocha. Nie cieszy
się, że zostanie ojcem. Ożeni się z nią, bo tak postępuje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]