[ Pobierz całość w formacie PDF ]
co możliwe, gra, która przynosiła zyski, z jakich i on korzystał. Gra tym bardziej
satysfakcjonująca, że przedstawiała pewną trudność, gdyż angielskie prawo regulowało
każdy najmniejszy punkt dotyczący własności oraz kobiet. Niemniej od śmierci
Wilhelma Zdobywcy jego syn zdążył udowodnić, że jest mniej skrupulatny w
przestrzeganiu angielskich norm. Dzisiejszego popołudnia po raz kolejny pokazał, że
jest gotów nagiąć każde prawo, jeśli dostarczy to więcej pieniędzy do jego skarbca. Przy
czym, podobnie jak ojciec, Wilhelm Rufus bez skrupułów cofał dane słowo, jeśli inny
ofiarodawca przedstawił lepszą ofertę. Ralph de Lessay musi zostać przelicytowany.
Jude czuł dotyk ramienia Rhoese na plecach i jej drobny kciuk zatknięty za pasem. Król,
jak zawsze, okazał się nieprzewidywalny, wyciągając de Lessaya z tłumu w spon-
tanicznym geście szczodrości dla uciechy zgromadzonych. Jakby ta nieszczęsna kobieta
nie była już dostatecznie pognębiona. To nie było postępowanie godne monarchy.
Zachwiała się jak pod ciosem i choć pokazywała światu nieugięty charakter, zionąc
ogniem na wszystkich, widział ból w jej oczach i zrozumiał, jakim wstrząsem okazała
się dla niej decyzja króla. Mężczyzna czy kobieta, to nie robiło różnicy Wilhelmowi
Rufusowi. Wykorzystywał, kogo się dało, bez względu na płeć.
Ranulf Flambard chciał się przekonać, jak Jude poradzi sobie ze zdobyciem ciała, jeśli
nie serca, niedostępnej piękności z Yorku. Oferował mu rady, które miały pomóc w tej
materii, lecz nie grzeszyły oryginalnością, a ponadto całkiem nie uwzględniały faktu, że
Rhoese jest najwyrazniej odporna na tego rodzaju zaloty. Jude wiedział swoje: kobieta,
która z jakichś powodów jest tak nieprzychylnie nastawiona do mężczyzn, wymaga
innego podejścia. Nie była dla słabeuszy ani dla takich niewydarzonych prostaków jak
de Lessay.
Ale wszystko potoczyło się z nieprzewidywalną prędkością, a to, co zaczęło się jako
zabawa mająca trwać jak zwykle tydzień lub dwa, teraz przerodziło się w coś
poważniejszego. Nie dlatego, że ta dziewczyna została kaprysem króla oddana innemu
- to się zdarzało raz po raz. Nie dlatego, że była bogata ani że zrobiła sobie wroga z tej
macochy o szczurzej twarzy. Nie, stało się coś dziwnego, coś, co nękało Judea, odkąd po
raz pierwszy zobaczył ją przyjmującą daniny. Była bezbronna, niezwykle piękna,
gwałtowna, ale niepozbawiona delikatności i niezupełnie tak zimna, jak chciałaby się
wydawać. Widział, jak taksowała go wzrokiem, podobnie jak mężczyzni taksują
kobiety, i choć robiła to nieświadomie, doświadczenie mówiło mu, co się za tym kryje.
Do tej pory odpychał myśl o małżeństwie, śmiejąc się z ponagleń ojca, by znalazł sobie
żonę. Reputacja uwodziciela, zarówno panien, jak i mężatek, zupełnie wystarczała mu
do szczęścia. Podczas ośmiu lat spędzonych w Anglii nigdy nie przyszło mu do głowy,
żeby wziąć sobie na stałe do łóżka tutejszą kobietę. Aż do teraz.
Ale ta kobieta stanowiła coś więcej niż wyzwanie - kusiła, by odkryć przyczynę jej
gniewu i przetworzyć go w pozytywną energię miłości. Pechowo się złożyło, że ten
idiota z wyszczerbionymi zębami rzucił się, żeby ją całować. Teraz on, Jude, będzie
musiał pokazać jej, jak to powinno wyglądać, i znalezć sposób, żeby usunąć z drogi
Lessaya.
Jazda przez zatłoczone ulice Yorku zajęłaby zaledwie parę minut, gdyby w mieście był
więcej niż jeden most, gdyż kościół klasztorny i Toft Green leżały na odległość rzutu ka-
mieniem, ale po przeciwnej stronie rzeki. Rhoese przebyła tę drogę jak przez mgłę. W
innych okolicznościach z przyjemnością patrzyłaby na sznur kupców i pielgrzymów, na
obce twarze i dziwne stroje, na stragany pełne towarów i przekupki nawołujące
klientów - ale nie tego dnia i nie zza siodła jednego z Normanów, tych najbardziej
znienawidzonych cudzoziemców. Nawet po dwudziestu dwóch latach nikt ich tu nie
akceptował, a i oni nie czynili żadnego wysiłku, by było inaczej. A teraz wyglądało na
to, że będzie związana z jednym z nich na zawsze, sprzedana i kupiona, zdradzona
przez macochę, która chciała się jej pozbyć i objąć w posiadanie jej dom.
Przejechali przez drewniany most na rzece Ouse, gdzie przy nabrzeżu stały
[ Pobierz całość w formacie PDF ]